Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia lubi się powtarzać - Rozdział 18

ON

 

Czuję jej oddech na twarzy

 

jej ciało blisko mnie

nie mogę spojrzeć jej w oczy

jest poza moim zasięgiem

byłem głupcem myśląc

że mam wszystko czego ona chce

jest jak wiatr.

 

ONA

 

Spójrz, jestem tu,

 

Dalej, wzmocnij się,

Kochanie, weź się w garść i spróbuj szczęścia,

Od kiedy usłyszałam, że się we mnie zauroczyłeś ja,

Jestem wokół Ciebie i to daje mi adrenalinę

 

 

AXEL

 

 

Nie mogłem uwierzyć, że ten bydlak zniszczył wszystko jednym słowem. Pierwszy raz w życiu się zakochałem i mogłem stracić to co było dla mnie najważniejsze. Jednak nie mogłem pozwolić na to, by ten morderca wielu ludzi zawładnął miastem. To było niemożliwe, ale jakbym na to się nie zgodził to mogliby zrobić krzywdę Martinie, a na to nigdy bym nie pozwolił. Ona była najcenniejszą osobą od śmierci mojej matki.

 

Po całej kłótni nie spałem z Marti w jednym łóżku, to byłoby nie stosowne. Jeszcze bardziej, by mnie znienawidziła. Zebrałam się w sobie i postanowiłem wszystko jej wyjawić, nie chciałem już mieć przed nią żadnych tajemnic.

 

Ciągle obijały mi się moje słowa, które powiedziałem do niej, że nigdy nikomu nie zrobiłem krzywdy. Kłamałem. Największą krzywdę zrobiłem kobiecie, którą kochałem całym sercem. Wtedy na parkingu oszalałem, ale to był jeden jedyny raz. Zapisałem się na terapię, o której nie wiedziała. Ciężko mi z tym było, a spotkania wprowadzały mnie w załamanie. Jednak robiłem postępy i zapierałem się całym sobą i już jej nie krzywdziłem. Ta dziewczyna, zmieniała mnie na lepsze, za co nigdy nie przestane jej dziękować. A teraz? No właśnie teraz, nie byłem pewny czy zdołam ją przekonać do siebie.

 

Marcus postawił mi warunek. Albo oddaję mu cały swój gang, albo on porywa moją Martinę i wtedy pełnie dalej władzę nad Nowym Jorkiem. To było jasne, że najważniejsza było ona i tylko ona, ale czy powinienem pozwolić jej być przy mnie przy najgorszej bitwie między gangami? Sama podejmie decyzję czy zdoła wytrwać w tym bagnie. Dla jej dobra byłoby gdybym ją zostawił. Przecież Marti zasługiwała na kogoś lepszego niż taki gangster jakim byłem. Powiem jej prawdę, a decyzję jaką podejmie, uszanuję.

 

Zszedłem na dół do kuchni i zobaczyłem mojego anioła. Stała odwrócona do mnie plecami i coś przyrządzała. Smakowity zapach unosił się w powietrzu. Miała na sobie krótki satynowy szlafroczek, włosy związane w niesforny kok, z którego wymknęły się pasemka jej włosów. Wyglądała tak kusząco, gdyby nie ta sprzeczka i zatajenie przed nią swojej przeszłości, to teraz posiadłbym ją w tej kuchni, tak jak ostatnio. Ależ ona mnie kręciła.

 

- Dzień dobry Aniołku - podskoczyła na dźwięk mojego głosu.

 

- Ale mnie przestraszyłeś - złapał się za serce - Zawsze tak się skradasz?

 

- Przepraszam. Nie chciałem ciebie przestraszyć - podeszłem do ekspresu i nalałem sobie gorącej kawy.

 

- Uciekaj mi z kuchni - gestem ręki wygoniła mnie z kuchni - Jak śniadanie będzie gotowe to ciebie zawołam, a teraz idź się ubierz, bo rozprasza mnie twój negliż - nie dobrze. Jakoś ostatnio nie narzekała na mnie, kiedy chodziłem bez koszulki.

 

- Kocham cię aniołku - tak, aniołek pasował do niej doskonale. Jej piękne loki dodawały jej urody anioła.

 

- Ja ciebie też, ale nie myśl sobie, że ominie nas rozmowa - odwróciła się i wróciła do szykowania śniadania. Jednak nie okazała złości, której się po niej spodziewałem. I jak jej można nie było kochać.

 

Poszedłem się wykąpać i ubrać. Z dołu usłyszałem wołanie mojej kobiety na śniadanie. Czekała mnie najtrudniejsza rozmowa jaką mogłem sobie wyobrazić. Od niej zależała nasza przyszłość. Czy zwyciężę w tej walce i zdobędę całkowicie serce mojej ukochanej, czy stracę wszystko co kochałem najbardziej? To była ta chwila. Chwila prawdy.

 

- Ile można ciebie wołać? Myślałam, że się utopiłeś i będę musiała ciebie ratować - nie wiedziałem czy ten uśmiech był ciepły czy okazywał nim drwinę.

 

- Jak widzisz jestem cały, ale miło, że się o mnie martwiłaś - podeszłem bliżej i pocałowałem jej policzek. Myślałem, że się odsunie, ale na szczęście tego nie zrobiła.

 

- Czemu nie było ciebie przy mnie w nocy? - co róż mnie zaskakiwała.

 

- Myślałem, że będziesz chciała mnie widzieć, po tym wszystkim - nałożyłem sobie pomidora, ogórka zielonego i paprykę na talerz.

 

- Nie spałam całą noc i miałam czas na przemyślenie wszystkiego - bez żadnego okazywania jakichkolwiek uczuć, smarowała bułeczkę masłem. Wyobrażałem sobie, że to ja ją tak smaruje, po tym zgrabnym i seksownym tyłeczku - Nie dziwię się, że nie powiedziałeś mi prawdy, bo na pewno moje zdanie, by się nie zmieniło o tobie i nadal byś był aroganckim potworem. Lecz boli mnie jedno, to że musiałam dowiedzieć się od jakiegoś bandyty, kim tak na prawdę jesteś. Kim on do cholery był i czego chciał? - przegryzła bułeczkę i namiętnie oblizała usta. Cholera! Skup się palancie na rozmowie, a nie myślisz o penetracji jej cipki. To twój czas.

 

- Znamy się kilka dni, więc jak miałem ci powiedzieć prawdę, po tak krótkim czasie. Wtedy znienawidziłabyś mnie na zawszę, a tak to zdobyłem trochę czasu i mam nadzieję, że przekonałaś się do mnie i poznałaś mnie na tyle, by wyciągnąć wnioski.

 

- Masz rację. A teraz odpowiedz mi na dalsze pytania - jadła jakby nigdy nic. Mnie jednak apetyt przeszedł i piłem tylko kawę.

 

- Marcus to mój dawny kolega. Poznaliśmy się w liceum i to on wciągnął mnie w świat przestępstwa - oparłem się plecami o oparcie krzesła - Jeden głupi zakład, a spieprzył mi całe życie. To przez zakład musiałem stworzyć najsilniejszą mafię w Nowym Jorku, której będą się wszyscy obawiać. I tak się stało. Jednak nie pozwalałem sprzedawać dragów pod szkołami i wielu dilerów wylądowało za kratkami.

 

- To jakieś ludzkie uczucia przez ciebie przemawiały - coś bardzo dopisywał jej apetyt, bo zaczęła pałaszować trzecią bułkę.

 

- Na to wychodzi. Stworzyłem oddział, w którym znajdowali się byli wojskowi, komandosi i policjanci. Miałem dwóch znakomitych speców od komputerów. Wszystko miałem pod kontrolą. Postanowiłem trochę się oddalić od moich ludzi i rozkręciłem swój biznes. Wciągu zaledwie trzech lat byłem na szczycie. I wtedy ujrzałem ciebie. Od pierwszego dnia zawładnęłaś mną i od tego czasu wszystko o tobie wiedziałem. Gdzie chodzisz do szkoły, jakich masz przyjaciół, na jakie imprezy chodzisz i z kim, jakie wyniki z matury otrzymałaś, z kim chodziłaś. I to właśnie mnie zdziwiło, bo było ich tylko dwóch Jack i Edward. Zdobyłaś tym mój szacunek, bo szanowałaś siebie i swoje ciało.

 

- Szpiegowałeś mnie trzy lata? Jesteś psycholem? - zaśmiałem się na to słowo.

 

- Nie aniołku, nie jestem. Ale przy tobie ciężko jest się opanować i można oszaleć.

 

- Dobra, mój temat zostawmy w spokoju. Co było dalej? bo musiało skoro on wrócił - dobra była w domysłach.

 

- Kiedy w połowie się wycofałem z szefostwa nad gangiem, przejął władzę Henry. On był moim najlepszym człowiekiem jakiego miałem w tej zgrai. Jak się Marcus dowiedział o moim wycofaniu, zaczął napadać na moich ludzi, przeszkadzać w przerzutach. Nie wytrzymałem i to był błąd. Wróciłem na stare śmieci i spuściliśmy im niezły wpierdol. A teraz on mnie szantażuje, że jak nie wycofam siebie i moich ludzi, to mnie zniszczy, a konkretnie zemści się twoim kosztem. On będzie chciał ciebie porwać - ucichłem.

 

- I to wszystko? - podniosłem na nią wzrok i to co zobaczyłem zamurowało mnie. Aniołek nadal siedział i pochłaniał bułki i ogórki, a przy tym nie okazywała żadnego strachu. Nie bała się i nie uciekała, kiedy poznała prawdę.

 

- To mało?

 

- Myślałam, że powiesz mi o zabijaniu ludzi itd, ale takie coś mnie nie rusza - udławiłem się kawą i zacząłem kaszleć. Podeszła do mnie i po pukała mnie po plecach. Kiedy się uspokoiłem, wróciła na swoje miejsce pałaszując ogórki i pomidory.

 

- Nie boisz się? - kurwa! Nie wierzyłem, nie wierzyłem, że ona tak zareagowała.

 

- Czego? A jeśli chodzi ci o Marcusa to nauczysz mnie chwytów obronnych i posługiwaniem się bronią - ponowne zaskoczenie. Gały prawie wyszły mi z orbit, kiedy ona tak spokojnie o tym mówiła.

 

- Ty tak poważnie? - spojrzała w końcu na mnie.

 

- Przestań zadawać pytania i jedz. Nie po to się tyle starałam byś nie zjadł niczego.

 

- Wiesz, że mam największe szczęście? I że to szczęście kocham najbardziej na całym świecie? - wstała z krzesła i usiadła mi na kolanach, obejmując mnie za szyję.

 

- Wiem, bo ja ciebie też - wbiła się w moje usta. Smakowała ogóreczkiem zielonym. Jak ja mogłem żyć bez niej tyle czasu? Nie wiem, ale najważniejsze, że miałem ją przy sobie i nikomu nie pozwolę jej skrzywdzić. To była kobieta moich marzeń i stworzona dla mnie. Ale czy powinienem pozwolić jej zostać przy mnie? Teraz znałem już odpowiedź, która brzmiała TAK!

 

 

 

Kochani wy moi.

 

Jutro nie zdołam niczego dodać i dlatego siedziałam prawie do północy, by napisać ten rozdział.

 

Nie mogłam was zawieść i o to jest nowy i świeżutki.

 

Sądzę, że jesteście mile zaskoczeni postawą Martiny, która zapoznała się z prawdą.

 

Ale czy to jest cała prawda o Axelu?

 

Może coś zataił jeszcze przed nią?

 

Któż to wie. Na pewno nie ja :-)

 

Buziaki :-*

 

Kolejny rozdział w środę

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Szalona123 06.10.2015
    Wspaniałe, dziękuje za tą część jest wspaniała, zazkakująca! Czekam na środę! :) :)
  • Rebley 06.10.2015
    Oczywiśnie 5
  • Holly2004 06.10.2015
    Zostawiam piąteczkę i czekam na kolejny rozdział ;)
  • kesi 06.10.2015
    Dziękuję kobietki za miłe słowa

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania