Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia wielkiej miłości - część 2 - Rozdział 18

ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY. WYBACZCIE

 

 

Tracę zmysły

Kręcę się w kółko

I głęboko wewnątrz

Moje łzy toną

Tracę panowanie nad sobą

Co się dzieje?

Uciekam od miłości

To właśnie czuję...

 

 

DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ

 

DOMINIC

 

Moje życie zamieniło się w najgorszy koszmar, który nigdy nie powinien się zdarzyć. W życiu nikt nie sprawił mi tyle cierpienia co ona. Czym sobie zasłużyłem, by zostawiła mnie i naszą córkę. To nie było do Amandy podobne. Głowiłem się nad tym wszystkim i przypominałem sobie każdy dzień i każde wypowiedziane słowo, ale nie było nic takiego co mogło doprowadzić do jej odejścia. Zresztą o czym ja myślałem, ona nigdy nie zostawiłaby swojego aniołka. Żadnych ubrań nie zabrała, jedynie paszport i wszystkie karty kredytowe. Zleciłem sprawdzenie jej kart i jakby któreś użyła mieli mnie jak najszybciej powiadomić. Zrobię wszystko, by ją znaleźć.Czyżby to przez moje oświadczyny? Ale nie, bo przyjęła je z wielką radością. Przecież planowała wyjazd ze mną na Hawaje, mieliśmy wylatywać na drugi dzień, a tu nagle takie rozczarowanie. Czułem się zawiedziony i bardzo zraniony. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nikt nie wiedział dlaczego tak postąpiła. Rodzice byli załamani, Emma z Michaelem robili wszystko, aby Martina nie zadawała za dużo pytań, ale przecież to było dziecko i do tego bardzo z matką związane. Od tygodnia nie dała żadnego znaku życia. Jedynie zostawiła w salonie liścik, a na nim była mała czerwona plamka. Dałem oczywiście do sprawdzenia i okazało się, że to była jej krew. Byłem tak przerażony, że musiałem wrócić do swoich dawnych ludzi, by szukali wszędzie Amandy. Na równe nogi był także postawiony Steven, który od razu stwierdził, że ona sama nie odeszła, że została do tego zmuszona, ale kurwa przez kogo!? Głowiłem się nad tym od kilku dni i w końcu zaświtało mi w głowie. Musiałem być naprawdę głupi i ślepy, by nie zauważyć zmiany w zachowaniu Amandy. Wiedziałem, że to nie jej wina.

 

TYDZIEŃ WCZEŚNIEJ

 

AMANDA

 

Życie nareszcie zaczęło się nam układać. Martina była coraz żwawsza, wracał jej apetyt, nie była już taka ospała. Badania były naprawdę dobre, ale wiadomo, że mogą się pogorszyć. W tej chorobie niestety tak było, nigdy nic nie wiadomo. Czułam jednak, że wygrałam los na loterii mając u swego boku Dominica i szczęśliwszego aniołka. Potajemnie dowiedziałam się, że Dominic planuje mi się oświadczyć. Tak bardzo się cieszyłam, ale musiałam udawać, że o niczym nie wiem. Między nami naprawdę było cudownie. Nie przypuszczałabym, że można tak kochać mężczyznę. Dominic zmienił się, już nie podejmował wszystkich decyzji sam i zwracał się do mnie co o danym pomyśle myślę. Z tygodnia na tydzień byłam coraz bardziej uszczęśliwiona przez mojego ukochanego mężczyznę. W nocy gdy już byliśmy sami, przemienialiśmy się w dominujące osoby. Czasami potrafiłam zaskoczyć Dominica na co on tylko się bardziej podniecał. Byłam już pokojówką w bardzo skromnym uniformie, panią policjantką z kajdankami, diablicą w czerwonym stroju z lateksu i z pejczem w ręku. Każdy mój strój Dominica zaskakiwał.

 

- Nie wiem co ty ze mną wyprawiasz, ale przy tobie wariuje coraz bardziej. Każdy orgazm z tobą jest jedyny i niepowtarzalny.

 

Jego słowa zawsze mnie cieszyły i napędzały do dalszych niespodzianek, a ja nakręcałam się jak cholera. Nawet pieszczoty stawały się bardziej erotyczne i było nam zawsze mało. Śmiałam się, że stworzyliśmy z siebie dwie niewyżyte seksualnie osoby, a Dominic przyznawał mi rację i stwierdził, że nie ma zamiaru tego zmieniać. Pomyśleć, że ja Amanda Sting kiedyś była bardzo nie śmiała w seksie, a teraz wręcz dominuje w łóżku.

 

Planowałam niespodziankę dla mojego niewolnika i już obgadałam z rodzicami, żeby zostali na weekend z Martiną. Zarezerwowałam bilety na weekend na Hawaje, pragnęłam zmienić otoczenie i wykorzystać noce na cudowne doznania na plaży lub we wodzie. Chciałam za każdym razem uszczęśliwiać Doriana i cieszyć się każdą cudowną chwilą.

 

Kilka dni wcześniej moje życie jednak się zmieniło. Strach ponownie zawładnął moim ciałem i umysłem. Tak bardzo się bałam o swoją rodziną, a najbardziej o moją córeczkę i Dominica. Zostałam zmuszona do tego, by nikt się o niczym nie dowiedział jeśli chciałam, aby moi ukochani byli cali i zdrowi. Czemu ja się nie zapytałam Dominica co się stało wtedy jak mnie opuścił, czy teraz miałam ponownie to przeżywać? Co ja takiego zrobiłam, że tam na górze tak mnie karzą, czy już nie wystarczająco odkupiłam swoje grzechy, przeżywając odejście Dominica i cierpieniem w czasie choroby mojego jedynego dziecka? Czy to do cholery nie wystarczyło?

 

Dominic zauważył moje dziwne zachowanie i ciągle się pytał co mi jest, a ja go zbywałam, że głowa mnie boli czy brzuch, ale przecież on głupi nie był i nie wierzył w to co do niego mówiłam. Przyglądał mi się badawczo i obserwował każdy mój ruch. Czułam się jak jakiś odmieniec, ale ... Cholera nie mogłam niczego powiedzieć, zwłaszcza tego, że jutro zniknę i to być może na zawsze. Ta sytuacja mnie przerastała i nawet łzy uronić nie mogłam. Jak miałam żyć bez mojej córeczki i bez Dominica? Jednak gdzieś w podświadomości wiedziałam, że Dominic mnie odnajdzie i wyrwie z rąk tego drania. Każdy dźwięk telefonu przyprawiał mnie o zawroty głowy, a ten skurwiel miał z tego ubaw. Wypisywał mi zbereźne sms, w których pisał mi co będzie ze mną robił, i że zapłacę nawet życiem za te krzywdy, które ja jemu wyrządziłam. A przecież to on mnie bił i chciał zgwałcić.

 

W ostatni dzień mojego życia z moimi ukochaną rodziną, przyszykowałam uroczystą kolację dla rodziców, Emmy i Michaela, Paula i Rose oraz oczywiście dla mojego aniołka i Dominica. Każdy był zdziwiony, ale ucieszyli się, że będziemy mogli się wszyscy spotkać przy wspólnym posiłku. Kiedy już byliśmy po kolacji, Dominic do mnie podszedł, klęknął, a w dłoni trzymał pudełeczko od Tiffaniego . Zamurowało mnie, a w oczach zaszkliły mi się w oczach. Dlaczego właśnie wtedy on mi się oświadczył? Wyobrażałam sobie tą chwilę setki razy, ale nie z takim zakończeniem. Jego słowa wprowadziły mnie w wielki płacz.

 

- Amando Sting, jesteś miłością mojego życia, o której marzyłem całe swoje życie. Jesteś dla mnie wszystkim, to ty skradłaś mi serce i tobie jedynej na to pozwoliłem. To ty zmieniłaś mnie w kogoś kim nigdy bym się nie stał. Dałaś mi największy prezent - tu spojrzał na naszą córeczkę i pocałował ja w policzek - W postaci naszego najukochańszego aniołka. Wiem, że wcześniej dałem dupy, ale to ty sprawiłaś bym się nie bał kochać was. Bez ciebie Amando moje życie dawno, by straciło sens, zresztą ja nawet bym nie istniał - ucałował moją dłoń i spojrzał mi w oczy - Pragnę ciebie jak ryba wody, jak pszczoły nektaru, jak każdy człowiek powietrze, bez którego nie dałoby się żyć. Kocham cię jak wariat i za żadne skarby świata nie mogę ciebie stracić - na te słowa rozpłakałam się jak diabli. Tak bardzo mnie to zabolało, że jutro już mnie z nimi nie będzie. Dalej wsłuchiwałam się w jego szczerość - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zagościsz w moim sercu na zawsze i uszczęśliwisz mnie nosząc moje nazwisko? - otworzył pudełeczko i ukazał się najwspanialszy pierścionek jaki w życiu widziałam. Był klasyczny, z pięknym diamentem. Zarazem był bogaty, ale też i skromny. Diament był wyciągany przez haki do światłą, które sprawiały intensywniejszy blask i ogień. Jednym słowem byłam zachwycona. Rzuciłam mu się na szyję i wyszeptałam TAK.

 

- Kocham cię Amando.

 

- A ja kocham ciebie Dominicu - nasze usta się spotkały i złączyły w cudownym pocałunku. Za naszych pleców było słychać wiwaty i oklaski naszych przyjaciół i moich rodziców.

 

 

Wieczór minął nam naprawdę cudownie, ale za to nasza ostatnia noc była wyjątkowa. Chciałam cieszyć się każdym jego dotykiem, pocałunkiem i pieszczotą. Zapamiętać jego zapach i smak ciała, by w każdej chwili słabości żyć tą chwilą. Tuląc Dominica do siebie, zasnęłam jak małe dziecko. Domi musiał jechać rano załatwić jakieś sprawy, a Martinę wczoraj zabrali rodzice do siebie. U nich Dominic też przygotował dom, by Martinie nic nie dolegało i miała czyste powietrze do oddychania.

 

Kiedy pożegnałam się z Dominiciem całując jego usta namiętnie, czułam ogromną gulę w gardle.

 

- Do zobaczenia moja przyszła pani Dorian - uśmiechnął się i puścił mi oczko.

 

- Do widzenia - zamknął drzwi wejściowe - Na zawsze.

 

Od razu kiedy Dominic odjechał, on wszedł do domu

 

- Ruszaj dupę mała szmato

 

- A nie możemy się dogadać w inny sposób? - zaczęłam go błagać.

 

- Ha ha! Już ci to kiedyś powiedziałem, że jesteś moja, więc nie ma innego sposobu. Weź paszport i dokumenty. A i zostaw jakiś liścik pożegnalny i bez żadnych niespodzianek - złapał mnie za włosy i przycisnął swoje obrzydliwe usta do moich. Kiedy się oderwał, splunęłam mu w twarz i od razu pożałowałam. Thomas uderzył mnie w twarz z pięści. Z moich ust polała się krew, a ja upadłam.

 

- Weź zatrzyj tą krew, nie mam zamiaru zostawiać śladów po sobie - wstałam pośpiesznie i zaczęłam wycierać swoją krew bluzką, którą wyrzuciłam w pokoju gościnnym, mając nadzieję, że Dominic ją odnajdzie i zacznie mnie szukać - Masz kartkę ?

 

- Mam.

 

- To pisz list pożegnalny, że nie możesz już być z nim i matką dla swojego dziecka - co on do mnie mówił? Jak mogłam takie słowa napisać? Ale wzięłam kartkę i długopis z jego rąk. Wpadłam na pewien pomysł.

 

- Pójdę tylko po swoje dokumenty i parę rzeczy.

 

- Rzeczy masz nie brać, tylko paszport - wbiegłam na górę i szybko zaczęłam pisać na kartce, kto mnie porwał i wrzuciłam kartkę do szuflady z moją bielizną. Wiedziałam, że po jakimś czasie ją otworzy, by nacieszyć wzrok wspomnieniami.

 

- Kurwa długo tam będziesz?! - wrzeszczał Thomas z dołu.

 

- Już idę - weszłam do łazienki i spojrzałam na rozciętą wargę, krew nadal mi leciała. Przyłożyłam sobie wacik, by zatamować krew.

 

Skreśliłam parę zdań na kartce, którą miałam zostawić w salonie. Nie wiedziałam co mam napisać. Jedynie co mi przychodziło do głowy to ...

 

Ukochany Dominicu.

 

Kiedy będziesz to czytał, mnie już nie będzie. Wiem, że zastanawiasz się dlaczego odeszłam od ciebie i od Martiny. Sama tego nie wiem, a przecież kocham was najbardziej na całym świecie. Coś się stało ze mną i nie dam rady ci tego wytłumaczyć.

 

Żegnaj.

 

Amanda.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Luna 23.08.2015
    Po co ten sku****el wracał?
  • kesi 23.08.2015
    Niestety nie został złapany. Mam nadzieję, że nie będziecie źli za pojawienie się Thomasa.
  • Luna 23.08.2015
    Ja nie jestem zła tylko ciekawa jak to się potoczy
  • Karina25 23.08.2015
    Dziewczyno, co ten łajdak znowu chce jej zrobić? A już myślałam, że będzie tak miło. Oczywiście 5
  • Rebley 23.08.2015
    ty to umiesz zmienić całe szczęście zakochanych
  • kesi 23.08.2015
    Jakoś muszę zakończyć niewyjaśnione momenty i teraz pora na ich powrót.
  • kesi 23.08.2015
    Jeszcze może z pięć rozdziałów pociągnę do końca.
  • Rebley 23.08.2015
    chlip, chlip?
  • Holly2004 24.08.2015
    Pobeczałam się całkowicie! :'( 5555555555555 ;)
  • kesi 24.08.2015
    Ja sama pisząc miałam łezkę w oku.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania