Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia wielkiej miłości - część 2 - Rozdział 19

Kochanie, kochanie

Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, nigdy nie czułem czegoś tak mocnego

Byłaś jak moja kochanka i przyjaciółka od pierwszego spojrzenia

Wszystko zwinięte razem jedną wstążką

I nagle odeszłaś i mnie opuściłaś

Nie wiedziałem jak się zachować

To jest jak szok który mną wstrząsnął

I teraz moje serce jest martwe

Czuję się taki pusty i dziurawy

 

DOMINIC

 

Od zaginięcia Amandy minęły już trzy tygodnie. Jej rodzice uparli się, by powiadomić policję. Próbowałem od gonić ich o tego zamiaru, ale nie słuchali i teraz całą sprawą zajmuję się dochodzeniówka. Nie wspomnę ile razy przesłuchiwali mnie i zadawali non stop te same pytania - Kiedy ostatnio widział pan panią Sting? Czy często się kłóciliście? Może to pan miał dosyć jej osoby i ją zabił? znamy pana przeszłość i możemy wyciągać z tego wnioski. Co pan robił i gdzie był w dniu zaginięcia panny Amandy Sting? Nie ma pan prawa opuszczać miasta. Jesteś na naszej liście podejrzanych, każdy pański ruch będziemy obserwować - Czułem się jak najgorszy przestępca, robiłem wszystko by mi uwierzyli w to, jak bardzo kocham Ami, że jest wszystkim co w życiu najlepszego mnie spotkało. Wszyscy stawali w mojej obronie, ale na tych skurwysynach nie robiło wrażenia. Zamiast jej szukać to śledzili mnie każdego dnia, nie mogłem im dać powodu, by mnie przymknęli, za coś czego nie zrobiłem. Codziennie Steven pisał mi maile, bo telefon miałem na podsłuchu. Szukał jej ze swoimi ludźmi, ale nikt nic nie wiedział. Odchodziłem od zmysłów, co wieczór siadałem z butelką czystej i w ręku trzymałem zdjęcie Amandy. Co noc usypiałem pijany na sofie w salonie. Rodzice Ami, musieli zająć się Martiną, bo ja nie byłem w stanie. Codziennie u nich byłem i spędzałem z córką całe popołudnia. Ciągle pytała o mamę, a ja jej tłumaczyłem, że nie długo wróci i będzie tak jak dawniej, a ona wtedy mówiła żebym i jej nie zostawił, bo to na pewno przez to mama odeszła, że jest chora. Nie mogłem pozwolić na to, by tak myślała. Tłumaczyłem jej, że to nie przez nią, że mama bardzo ją kocha i nigdy jej nie zostawi i wróci najszybciej jak tylko będzie mogła. Wtedy moja córeczka przytulała mnie mocno i szeptała mi, że kocha mnie bardzo i mamusie też. Łzy stawały mi w oczach, ale nie chciałem okazywać jej swojej słabości. Gdy się ściemniało wracałem do domu, do swojego rytuału, którym była butelka wódki i jej zdjęcie. Ostatnio Michael zaczął na mnie wrzeszczeć, że zamiast jej szukać to siedzę z dupą i nic nie robię ku temu, by jej szukać. Rozwścieczył mnie tymi słowami bardzo i za to dostał w twarz, ale on doprowadził mnie do porządku i oprzytomniałem. Miał rację, a ja sam siebie nie poznawałem, że jestem taką cipą i nie próbuję mojej ukochanej Amandy odnaleźć.

 

Po dwóch dniach nie zważałem na tych skurwieli, którzy chodzili za mną w krok w krok i zacząłem śledztwo na własną rękę. Telefon kupiłem nowy, a stary zostawiałem w domu. Wykonywałem kilkadziesiąt połączeń do swoich dawnych ludzi i postawiłem każdą swoją starą w tykę na równe nogi. Przetrzepywali każde gangi i te małe i te duże, ale nikt nic nie wiedział. Już brakowało mi pomysłów na dalsze poszukiwanie, ale przysiągłem sobie, że zrobię wszystko, by odnaleźć Amandę. Teraz tylko ona się liczyła.

 

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

 

Około północy zadzwonił mój brat. Wiedziałem, że bez powodu nie dzwoni, że coś w końcu znaleźli, że jest ślad na to, że Amanda żyje i jest cała. Po trzech sygnałach odebrałem i z telefonem wszedłem do łazienki odkręcając prysznic, by zakłócić jakiekolwiek podsłuchy.

 

- Znaleźliście coś, prawda?

 

- Tak Dominic - ucieszyłem się jak cholera, że w końcu po miesiącu jest jakiś znak - Użyła karty - Nie powiem, że nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Dlaczego karty użyła, a nie odezwała się do mnie.

 

- Gdzie jej użyła?

 

- W Londynie - zapadła głucha cisza.

 

- Jak to w Londynie? Gdzie nią płaciła?

 

- Na stacji benzynowej - chciałem już coś powiedzieć, ale Steven mi nie dał dojść do słowa - Udało nam się dojść do nagrań z monitoringu i nie było jej na żadnym nagraniu.

 

- Jak to kurwa jej nie było? To w takim razie kto to był? - byłem tak spanikowany jak nigdy dotąd.

 

- Nie uwierzysz kogo na nagraniu zobaczyliśmy.

 

- Kurwa Steven do rzeczy.

 

- To był Thomas. To Thomas ją kurwa porwał. Moi ludzie już przeszukują cały Londyn jak i okolice. Znajdziemy ją braciszku - ja pierdolę! Wiedziałem, że to on. Moja intuicja mi to podpowiadała, ale przez swój tok myślenia, nie dopuszczałem tego do siebie.

 

- Zajebie gnoja własnymi rękami jeśli spadnie jej chociaż jeden włos z głowy.

 

- Dominic uspokój się.

 

- Dzięki za wiadomość - rozłączyłem się i zacząłem się pakować. Wykonałem jeszcze jeden telefon i z samego rana mogłem polecieć do Londynu na fałszywych dokumentach. Jedynie zostało mi jeszcze zgubienie ogona, ale to już był pikuś dla mnie. Najwyższy czas na zemstę za zrobienie krzywdy mojej kobiecie.

 

AMANDA

 

Nie wiedziałam gdzie jestem, za każdym razem było ciemno. Siedziałam w jakimś ciasnym i zimnym pomieszczeniu, w którym nie było nawet okna. Ciągle myślałam co się wydarzyło od czasu wyjścia z domu. Nic nie pamiętałam, musiał mi coś podać w wodzie, którą mi dał w samochodzie, bo kiedy się ocknęłam już tu byłam. Moja warga była cała opuchnięta i rozcięta, a w ustach miałam jak w piekle. Chciało mi się pić, więc podniosłam się z łóżka i zaczęłam po omacku szukać czegokolwiek, ale oprócz łóżka niczego tu nie było. Zaczęłam macać każdą ścianę, by znaleźć jakieś zapalanie światła. Kiedy już myślałam, że nic tu takiego nie ma moja ręka natknęła się na włącznik. Do moich oczu wbiło się światło, oślepiając mnie. Musiałam przez jakiś czas przyzwyczaić się do jasności, kiedy oczy przywykły do światła, zauważyłam drzwi.

 

Złapałam za klamkę, ale niestety były zamknięte. Zaczęłam pięściami nawalać w te cholerne, drewniane drzwi. Krzyczałam, by mnie wypuścił albo dał coś do picia. Jednak żadne odgłosy nie docierały za drzwi. Zaczęłam kopać, pchać bokiem w te zasrane wrota, ale nic to nie dawało. Kiedy już miałam się poddać, stwierdziłam że ostatni raz kopnę z całych sił nogą. Ku mojemu zdziwieniu jedna deska poluzowała się. Męcząc się przez kilkanaście minut, w końcu ją wyciągłam i rozejrzałam się czy nikogo nie ma w pobliżu. Gdy już byłam pewna, że jest pusto przecisnęłam się przez szparę. Za oknem był jeszcze dzień, a ja pragnęłam wydostać się z tego pomieszczenia jak najszybciej i zadzwonić do Dominica. Szłam długim, brudnym i śmierdzącym korytarzem, a przede mną przebiegały szczury. Na sam ich widok krzykłam i zbeształam się w myślach za swoją nieumyślność,przecież mógł mnie usłyszeć i cała walka o wolność poszłaby na marne.

 

Na końcu korytarza po każdej z trzech stron, znajdowały się drzwi. Stanęłam i zastanawiałam się, które pierw otworzyć. Intuicja mi podpowiadała, żeby wejść w te na wprost, więc tak uczyniłam. Złapałam za klamkę i chciałam już zrobić krok do przodu, a przede mną była wielka dziura. Za tymi wrotami nie znajdowała się żadna podłoga. Szybko się cofnęłam i otwarłam kolejne drzwi po swojej lewej stronie. Znajdował się tam dziwny pokój, musiała to być jakaś pracownia chemiczna. Na stołach było pełno dziwnych fiolek napełnionych jakimiś dziwnymi płynami, do których prowadziły dziwne wężyki szklane. Na półkach leżały różne czarne woreczki i jakieś małe paczuszki, zawinięte w papierowe torebki. Szybko zamknęłam drzwi i ruszyłam w ostatnie drzwi.

 

Miałam nadzieję, że to będzie wreszcie mój ratunek, ale to co ujrzałam powaliło mnie z nóg. Na każdej jednej ścianie były porozwieszane moje zdjęcia. Jedne przedstawiały moje spacery i zabawy z Martiną, drugie jak robiłam zakupy, trzecie jak wchodziłam i wychodziłam z domu, a czwarte ... Cholera! to nie mogło być możliwe. Zdjęcia przedstawiały mnie i Dominica jak się kochaliśmy. Boże, to było okropne. Jak mogliśmy wcześniej nie czuć czyjeś obecności. Moje ciało przeszły dreszcze i wyczułam kogoś stojącego za moimi plecami. Nie zdążyłam się odwrócić, bo czymś twardym zostałam uderzona w głowę. Upadłam tracąc świadomość z rzeczywistością.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Grin 25.08.2015
    Dużo powtórzeń :/ kilka błędów stylistycznych ale daje 5 bo to fajnie wszystko wymyśliłaś :) pisz dalej a styl tez ci się poprawi :) sama przecież tez nie piszę idealnie :)
  • Grin 25.08.2015
    Nawet teraz dałam powtórzenia
  • kesi 25.08.2015
    Dzięki wielkie :-) Wiem, że są cholerne błędy, ale nie mam już siły poprawiać.
  • kesi 25.08.2015
    Zdarza się przecież :-)
  • Rebley 25.08.2015
    Dawaj dalej 5
  • kesi 25.08.2015
    Piszę właśnie kolejny. Może uda mi się dziś go w nocy skończyć.
  • Holly2004 25.08.2015
    5. Nic więcej mówić nie trzeba. :D
  • kesi 25.08.2015
    Dziękuję HOLLY

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania