Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia wielkiej miłości - część 2 - Rozdział 21

Muszę z tobą znowu porozmawiać

Dlaczego odeszłaś?

Cały nas wspólny czas wydaje się jakby to było wczoraj

Nigdy nie myślałem, że mógłbym zobaczyć

Jeden dzień bez ciebie

Rzeczy które bierzemy za pewne czasem możemy utracić

I jeśli obiecałbym nie czuć bólu

Czy zobaczę cię znowu?

 

 

DOMINIC

 

- Gdzie ty kurwa jesteś Dominic? – w telefonie usłyszałem głos wściekłego brata.

 

- Jestem w Londynie – udało mi się wyjechać bez żadnych przeszkód, a zgubienie tych frajerów to był dla mnie pryszcz. Nie obchodziło mnie jakie będą z tego skutki, jedynie chciałem odnaleźć całą i żywą Amandę.

 

- Czy ty jesteś brat poważny? Czy ty zdajesz sobie sprawę, że teraz mogą ciebie zamknąć za zniknięcie Amandy? Jesteś nieodpowiedzialny.

 

- Odezwał się święty. Nie zapominaj, że to ja byłem szefem i wiem co mam robić. Mam najlepszych prawników i jeśli będzie potrzeba, to mnie z tego wyciągną – nie mogłem znieść, że moja kobieta jest w rękach tego psychopaty.

 

- Już dobra, dobra. Mam dla ciebie nowe wiadomości – na samą myśl serce zabiło mocniej.

 

- Gadaj szybko czego się dowiedziałeś.

 

- Znaleźliśmy kryjówkę Thomasa – byłem pełen nadziei, że odnaleźli moją Ami.

 

- Macie Amandę?

 

- Niestety nie. Nikogo tam nie było, oprócz dokumentów jej i tego pojeba – czułem, że coś się stało złego – Bądź za godzinę w Hostelu Globe Trott Inns na Barking Road.

 

- Po co?

 

- Głąbie jeden, ja też jestem w Londynie. Wsiadaj w wóz i przyjeżdżaj – Steven się rozłączył, a ja ruszyłem do wypożyczalni samochodów. Za dużego wyboru nie mieli, więc wybrałem najszybszy wóz jakim było BMW 520d. Zapiąłem pasy i ruszyłem przed siebie. W głowie powracały mi obrazy radosnej Amandy, rozpamiętywałem zapach jej rozgrzanej skóry, smak ust i gorący dotyk. Otrząsnąłem się za myślenia i dodałem gazu. Jechałem koło godziny, aż w końcu dotarłem do hostelu. Budynek wyglądał jak mały pałacyk, jego ściany i okna zdobiły stare rzeźbienia. Pomalowany był na beżowo i czerwono. Wyglądał bardzo przyjemnie.

 

Wkroczyłem do środka, a z kanapy podniósł się mój brat.

 

- Witaj Dominicu – uścisnął mnie i klepnął po bratersku w plecy – Zarezerwowałem ci już pokój, tylko klucze trzeba wziąć – ruszyłem do recepcji, odebrałem kluczę od blondynki, która rzucała w moją stronę zalotne spojrzenia.

 

- Witamy pana Doriana i miło nam jest tu pana gościć – seksownym tonem wypowiedziała słowa i posłała mi uśmiech.

 

- Dzięki – odparłem i zabrałem klucze, nie zwracając na nią uwagi - Pokój znajdował się na drugim piętrze. Pokój jak pokój, w końcu nie on mnie interesował.

 

- Słuchaj Dominic – nie podobał mi się jego ton głosu, ani jego wyraz twarzy – Nie opodal magazynu w lesie, znaleźliśmy koszulkę Amandy, a wokół niej było pełno krwi. Przeczesujemy cały teren i sprawdzamy każdy szpital – nie wierzyłem w to co słyszę, to nie mogła być prawda. Przecież ja wiem, że moja kochana Ami żyję. Ta krew nie mogła należeć do niej. To jakaś cholerna pomyłka. Usiadłem na łóżku i przez jakiś czas, nie mogłem wydobyć z siebie głosu – Dominic… Znajdziemy ją.

 

- Nie pierdol mi głupot, Steven. Gdzie jest ten pierdolony las?

 

- Kilkanaście kilometrów stąd. Chodź, zawiozę ciebie – posłusznie kierowałem się za bratem. Wsiedliśmy do jego wozu i ruszyliśmy do tego przeklętego miejsca. W samochodzie panowała niezręczna cisza z której wyrwał mnie dźwięk telefonu Stevena. Odebrał połączenie i wziął na głośnomówiący. Ten głos wszędzie bym rozpoznał. Pierwsze słowa trafiły we mnie jak strzała przebijające moje serce.

 

- Jeśli chcecie zobaczyć tą zdzirę żywą, a uwierzcie mi, że już za dużo czasu jej nie pozostało – chciałem drzeć się w stronę komórki, ale brat gestem ręki uciszył mnie.

 

- Czego chcesz Thomas – był bardzo opanowany.

 

- Wiedziałem, że mogę się z tobą dogadać – zaśmiał się demonicznie – macie dwie godziny na załatwienie mi lewych dokumentów i załatwienie jednego miliona euro – zdębiałem. Spojrzałem na mego brata, który myślał nad jego żądaniem. Przecież to nie było do zrealizowania.

 

- Daj mi ją do telefonu! – wydarłem się. Na swoją prośbę, usłyszałem tylko jego śmiech.

 

- Wybacz stary, ale ona jest nieprzytomna. Za dużo straciła krwi, więc śpiesz się, bo zegar życia nieubłaganie szybko cyka. Za półtorej godziny zadzwonię i powiem gdzie macie przyjechać – połączenie zostało przerwane.

 

- Skąd my weźmiemy dokumenty? – zapytał Steven.

 

- To nie jest nic trudnego, mam tu paru znajomych, którzy zrobią to dla mnie – wyciągnąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do paru ludzi. Trochę im nie odpowiadało, że w takim szybkim czasie mają wykonać lewe papiery.

 

- A jak my kasę wypłacimy, przecież to nie jest tysiąc, tylko milion – nie poznawałem swojego brata. Był gorzej załamany niż ja. Mnie podtrzymywała adrenalina i walka o życie Amandy.

 

- Słuchaj, mam plan. Będziemy improwizować z kasą. Jeśli on zadzwoni, wysyłamy wszystkich ludzi i odbijamy Ami, a tym skurwielem zajmę się osobiście.

 

- Dominic wiesz, że to jest niebezpieczne.

 

- Kurwa Steven, nie w takich akcjach brałem udział i ty tak samo, a ja zrobię wszystko, aby uratować życie ukochanej – podjechaliśmy do starych i opuszczonych magazynów, gdzie już czekał na nas mój stary kumpel Edi. Zapłaciłem mu za dokumenty i czekaliśmy na telefon od Thomas. Czas nieubłaganie mijał, a on nie dzwonił. Byłem niecierpliwy i błagałem w myślach Boga, o ratunek dla mojej Ami.

 

Mijała druga godzina od rozmowy, w końcu telefon zabrzęczał.

 

- Mam nadzieję, że macie wszystko?

 

- Tak – odpowiedział Steven.

 

- To świetnie. Macie godziny na dojazd do opuszczonego kościoła w głębi lasu Epping Forest – nikt się nie odezwał, ale głos Thomasa ponownie zabrzmiał w telefonie – Dominic, masz bardzo mało czasu, ona umiera – połączenie zakończył jego rechotny śmiech. Żółć mnie zalała na jego ostatnie słowa. Nie chciałem dopuścić do siebie, że osoba, którą kocham umiera.

 

Ja i Steven obdzwoniliśmy do naszych ludzi i zaplanowaliśmy zasadzkę. Trzeba było działać szybko, liczyła się każda minuta. Mieliśmy doskonały plan. Byłem już coraz bliżej odzyskania Amandy.

 

 

DZIŚ KRÓTSZY ROZDZIAŁ, ALE BIORĘ SIĘ ZA PISANIE NASTĘPNEGO.

 

MIŁEGO CZYTANIA.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Rebley 25.08.2015
    Czekam na następny
  • kesi 25.08.2015
    Mówisz i masz :-) Dodałam właśnie nowy rozdział :-)
  • Holly2004 25.08.2015
    Suuuuper, 5555555555 :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania