Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia lubi się powtarzać - Rozdział 7

Wiesz dokładnie co robić

Bym nie mogła być zła na ciebie zbyt długo

To niewłaściwe

 

 

- Jack, nie mam ochoty na imprezę w klubie - mój przyjaciel od tygodnia próbował mnie rozweselić. Axel tak jak obiecał nie odzywał się.

 

- Skarbie nie marudź. O 18 jestem po ciebie - chłopak się rozłączył.

 

Tydzień przesiedziałam w domu i nigdzie nie wychodziłam. Ciągle rozmyślałam nad każdym lękiem i bólem wywołanym przez Andersa. Czym było to spowodowane, że z aroganckiego dupka przemieniał się w bestie? Przeczytałam wszystkie artykuły z gazet w internecie na jego temat. Dowiedziałam się, że od prawie 20 lat jego ojciec był uważany za zaginionego. Pracował jako archeolog i zajmował się odnalezieniem jakiegoś zaginionego miasta. Na tym urywał się artykuł. Natomiast matka Alexa, Suzan była lekarzem ginekologiem i została zabita przez męża pacjentki, która straciła dziecko.

Axel mając siedem lat został w połowie sierotą. Po zaginięciu ojca Edwarda, znalazł się w domu dziecka. Pod opiekę wzięła go babcia, matka Suzan.

Jedynie tyle udało mi się dowiedzieć na temat rodziny i dzieciństwa Andersona. Miał chłopak pecha w życiu. Tyle nieszczęść spotkało go za młodu. Może dlatego był takim potworem, może nie zaznał miłości od babci? Ciekawiło mnie to bardzo.

 

Spojrzałam na zegarek. Cholera! Miałam tylko godzinę na wyszykowanie się do klubu. Szybko przeszukałam swoją garderobę i stwierdziłam, że tym razem założę obcisłe spodnie z materiału, bluzkę bez pleców jedynie utrzymywały je troczki, a z przodu była cała z koronki, a mój ubiór kończyły białe szpilki. Makijaż wykonałam szybko i z dokładnością. Powieki po malowałam cieniem brązowym z brokatem, do tego kreski zrobiłam eyelinerem na górnej i dolnej powiece. Rzęsy umalowałam tuszem, a usta podkreśliłam konturówką i po malowałam różową pomadką. Włosy uczesałam w kok wypuszczając kilka pasemek luzem. Spojrzałam w duże lustro i mogłam przyznać sama przed sobą, że wyglądałam bardzo pociągająco.

 

- Martina! - usłyszałam głos tatki - Jack przyszedł - jak zawsze bardzo punktualny był.

 

- Już idę - złapałam torebkę i wsadziłam w nią telefon, chusteczki, pieniądze i na wszelki wypadek gaz pieprzowy. Tata kiedyś uczył mnie chwytów samoobrony, ale to było dawno i nie wiedziałam czy dałabym sobie radę. Z Axelem nie mogłam wygrać.

 

- No w końcu! Ile można czekać na ciebie skarbie - podszedł Jack do mnie i ucałował mnie w policzek.

 

- Ty jak zawsze czepliwy jesteś.

 

- Tylko mi grzecznie się zachowywać na imprezie - z pokoju wyszła mama.

 

- Oj mamuś - cmokłam ją w policzek - Czy ja pierwszy raz wychodzę do klubu z Jackiem?

 

- Matki tak mają kochanie - uśmiechnęła się do mnie.

 

- Dziwne, że Davida tak nie pilnujecie, a przecież ma dopiero piętnaście lat - braciszek zawsze miał lepiej odkąd pamiętam.

 

- To jest chłopak kochanie - wyłonił się z biura tata - I zna kickboxing, na który ty nie chciałaś uczęszczać - nigdy mnie tego typu sporty nie fascynowały. Ja uwielbiałam śpiewać i fotografować. To było to co kochałam.

 

- Sra ta ta ta - pokazałam tatusiowi języczek.

 

- Oj ty nie dobra córko. Zaraz przełożę ciebie przez kolano i zleję na goły tyłek - zaczął się śmiać w głos.

 

- Chciałbym to zobaczyć - Jack przyłączył się do mojego taty i razem się zaśmiewali.

 

- A niby co? Jak leże u taty na kolanie czy mój goły zadek?

 

- Oczywiście, że twój goły tyłeczek skarbie - jak zawsze przyjaciel miał zboczone myślenie.

 

- Jesteście okropni. Nie lubię was, a ty Jack masz przerąbane możesz być tego pewien - pokazałam przyjacielowi środkowy palec.

 

- Och skarbie, nie bądź taka i daj swojemu przyjacielowi buziaka - Jack i ten jego głupkowaty uśmieszek. Czasami miałam ochotę strzelić mu w ten paskudny pysk.

 

- Chyba kopa, a nie buziaka - odwróciłam się i zmierzałam ku drzwiom wyjściowym.

 

- Poczekaj ty babo okrutna - podbiegł do mnie chłopak i złapał mnie za rękę.

 

- Wal się durniu - wyrwałam dłoń z jego delikatnej i ciepłej ręki.

 

- Jak zawsze pełna czułości.

 

- A ty pełen skruchy, bo żyć beze mnie nie możesz i zawsze błagasz mnie o wybaczenie - Jack przystanął i wybałuszył na mnie oczy.

 

- Ja tak robię?

 

- Tak ty.

 

- Chyba pijany wtedy jestem, bo nie pamiętam.

 

- Wiesz co Jack? Następnym razem ciebie nagram i wrzucę filmik na Facebooka. Wtedy tego nie zapomnisz - teraz ja się zaśmiewałam.

 

- Wredota - szepnął mi do ucha i ruszył do samochodu.

 

- A drzwi to już nie łaska kobiecie otworzyć? - pokręcił głową i ruszył, by otworzyć mi drzwi od strony pasażera.

 

- Ty nie jesteś kobietą tylko diablicą w ludzkiej skórze - wystawiłam środkowy palec i usadowiłam się na miejscu pasażera.

 

W drodze dowiedziałam się, że właścicielem klubu HAVEN & HELL jest Axel. Nie spodziewałam się tego po swoim najlepszym i jedynym przyjacielu, że będzie mnie ciągał po jego własnościach. Uspokoił mnie tym, że dupka nie było w Nowym Jorku, bo wyjechał w sprawach biznesowych, które prowadził z moim ojcem. Z czystym sumieniem przekroczyłam próg klubu. Głośna muzyka rozprzestrzeniała się po ogromnym pomieszczeniu. Parkiet taneczny wypełniony był po brzegi tańczącymi i napalonymi parami. Jeszcze trochę to niektórzy zaczęli, by się pieprzyć na środku parkietu.

 

- Idziemy pić czy tańczyć? - powiedział głośno Jack.

 

- Wolę to pierwsze.

 

- Jak zawsze pierwsze malibu, później twój ukochany niebieski drink razy dwa, a na koniec trzy szybkie czystej? - pokiwałam twierdząco głową - Chodź mamy wolne miejsce - pociągnął mnie za rękę w stronę wolnych stołków barowych.

 

Jack zamówił każdy alkohol z osobna i zaczęliśmy nasz dyskotekowy rytuał. Po trzydziestu minutach przyjaciel mnie opuścił i wpadł w objęcia seksownej szatynki. Dokończyłam spijać alkohol i poczułam jak zaczyna mi szumieć w głowie. Momentalnie przyszedł mi do głowy pomysł, by zadzwonić to dupka. Wyszłam na zewnątrz i wybrałam jego numer. Po trzech sygnałach odebrał.

 

- Martina? - usłyszałam niepewny głos chłopaka.

 

- A któż by inny dupku - zaśmiałam się zataczając się na poręcz.

 

- Jak zwykle jesteś bardzo miła. Po co dzwonisz?

 

- Powiedzieć ci, że jesteś wielką kreaturą, której powinno się uciąć jaja - ponownie się zaśmiałam.

 

- Czy ty jesteś pijana?

 

- Odkrywca się wielki znalazł. Prawię jak Kolumb.

 

- Gdzie jesteś?

 

- Tam gdzie nie ma ciebie, dupku.

 

- Znajdę ciebie i wtedy dostaniesz lanie ode mnie - mówił bardzo przekonująco, aż na samą myśl przeszły mnie ciarki.

 

- Jesteś drugą osobą, która chciałaby to zrobić dzisiaj- parsknęłam śmiechem.

 

- Mów gdzie jesteś do kurwy! - panu arogantowi najwidoczniej podniosłam ciśnienie, gdyż zaczął robić się nie miły.

 

-Mam to szczęście, że nie ma ciebie w Nowym Jorku, a tak w ogóle nie muszę się tłumaczyć tobie gdzie jestem i z kim! - zatoczyłam się i upadłam śmiejąc się w głos.

 

- Nie bądź taka pewna dziecinko. Zaraz będę, a temu skurwielowi dokopie jeśli ciebie dotknie.

 

- Komu ty chcesz ... - nie dokończyłam, bo Axel się rozłączył.

 

O cholera! To sobie nagrabiłam. Musiałam szybko znaleźć Jacka i stąd uciec zanim znajdzie mnie Alex. Stop! Przecież on nie wiedział gdzie jestem, więc nie miałam czym się martwić. Z tego co wiem to nie było Andersona w mieście. Weszłam do środka i ruszyłam chwiejnym krokiem w stronę parkietu. Zaczęłam szaleć przy szybkich rytmach muzyki. Alkohol we mnie buzował i chyba za bardzo nie wiedziałam co robiłam. W okół mnie zrobiło się małe zbiegowisko i połowa parkietu należała do mnie, a kiedy wskoczyłam na stół krzyki i gwizdy zawrzały, co dodało mi więcej odwagi. Zaczęłam się wyginać i zachowywać jak dziewczyna gotowa na uwiedzenie faceta. Jakiś koleś dołączył do mnie na stole i zaczął mnie obmacywać na co reszta napaleńców pokrzykiwała, by zrobił się bardziej śmielszy. Chciałam się wyrwać i zejść ze stolika, ale on trzymał mnie zbyt mocno. Przyciągnął mnie tyłem do siebie i ocierał swoją wypukłością między nogami o mój tyłek. Zaczęło mi się to nie podobać i poczułam lęk, że tyle osób stoi i nikt nie raczy mi pomóc, zwłaszcza kiedy chciałam się wyrwać i zakończyć cały ten cyrk.

 

Wzrokiem szukałam Jacka, zauważyłam jak zmierza w moją stronę szybkim krokiem przeciskając się przez klubowiczów. Nagle zostałam mocno szarpnięta, prawię straciłam równowagę przez wysokie szpilki i chwiejne ciało spowodowane procentami w organizmie. Widziałam jak ktoś odrywa zboczeńca ode mnie, a ten upada na podłogę krzycząc i wyzywając mojego wybawcę. Kiedy chciałam podziękować mój rzekomy bohater odwrócił się i zobaczyłam wściekłą twarz Alexa, w którym złość aż kipiała. Zamarłam. Jak on tak szybko mnie znalazł? To było nie realne.

 

- Idziemy! - krzyczał w moją stronę głosem rozkazującym. Muzyka nagle ucichła, jedynie było słychać głosy i gwizdy zebranej widowni.

 

- Nigdzie z tobą nie idę! - darłam się na niego.

 

- Kurwa! Idziemy! Rozumiesz? - pociągnął mnie za rękę i prawie, że spadłam z tego przeklętego stolika.

 

- Puść mnie ty arogancki dupku! - akurat nazwa klubu dopasowała się w połowie do mojej sytuacji, bo właśnie czułam się jakbym była w piekle.

 

- Zachowujesz się jak dziwka! - jego słowa mnie zabolały. Odwróciłam się i kolejny raz w naszej wybuchowej znajomości uderzyłam chłopaka w twarz. Wiedziałam, że popełniłam błąd, za który przyjdzie mi zapłacić. Nasza widownia zaczęła wiwatować i bić brawo. Obok siebie usłyszałam głos kolesia, który mówił do kogoś obok, że chętnie by taką laskę z charakterem miał w swoim łóżku. Nie dobrze mi się robił na dźwięk takich słów.

 

- Wszyscy mają stąd wyjść! - wrzeszczał na ludzi, którzy zaczęli się śmiać z jego rozkazu - Nie słyszycie? Wypierdalać! Bo jak nie, to ochrona was po kolei wyprowadzi! - dzika furia naradzała się w Alexie. Tak jak byłam pijana, tak szybko wytrzeźwiałam. Koło mnie znalazł się Jack, który złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Zaczęłam uciekać od Andersona, ale niestety dorwał mnie.

 

- A ty gdzie się wybierasz dziecinko? - ludzie z klubu zaczęli zostawać wypraszani przez dwu metrowych ochroniarzy. Ja stałam jakbym wrosła w ziemię. Rozglądałam się za przyjacielem, ale słyszałam tylko jego sprzeciw jak jeden z goryli Axela wyprowadzał go na zewnątrz. Zostałam prawie sama z bestią, której bałam się i której nie dało się poskromić.

 

- Daj mi spokój, proszę - bałam się, że to spoliczkowanie spowoduje kolejne duszenie i ból jaki mi wtedy sprawił. Byłam przestraszono i kiedy zrobił kilka kroków w moją stronę zaczęłam płakać histerycznie i upadłam na kolana zakrywając twarz dłońmi. On jednak nie zrobił mi nic złego. Jedynie ukucnął na przeciwko mnie i mocno przytulił. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Czyżby Axel Jeremy Anderson miał drugą twarz? Może on był jak Dr Jekyll i Mr Hyde? W dzień łagodny, a w nocy tyranem? O tym miałam się dopiero przekonać.

 

 

Przepraszam, że dość długo nie dodawałam rozdziału, ale nie miałam kiedy. Pisałam go na raty, ale w końcu skończyłam :-)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Holly2004 27.09.2015
    Fajny, jak zawsze 5 :)
  • kesi 27.09.2015
    Dziękuję. Holly
  • Szalona123 27.09.2015
    Super! Czekam na kokejne!
  • Misia 14.02.2017
    Przypomina mi to 50 Twarzy Greya. Ale super!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania