Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia lubi się powtarzać - Rozdział 16

A ja zawszę będę Cię kochać

Zawsze będę Cię kochać

Ciebie, mój drogi, Ciebie...

 

 

 

AMANDA

 

Zastanawiałam się, co takiego się zmieniło, że moja córka zaczęła spotykać się z Axelem. Oczywiście nie miałam nic przeciwko, jednak ona go wręcz nie znosiła. Od nienawiści do miłości jest blisko. W przypadku moim i Dominica było odwrotnie, najpierw miłość, nienawiść i ponownie miłość. Tak bardzo, bym chciała żeby córka znalazła takiego cudownego i troszczącego się męża jakim był Dominic. Martina miała ciężki charakter i lubiła być twarda, a przede wszystkimi pyskata. Potrzebowała mężczyzny, który ją ujarzmi, a Axel wydawał się dla niej stworzony. Wczoraj zadzwonił czy Marti może zostać u niego na noc. Nie podobało mi się to, ale mąż stwierdził, że trzeba mieć zaufanie do naszej córki.

 

- Maleńka, przecież byłaś też młoda jak się poznaliśmy na szkolnym korytarzu - powiedział, przywołując wspomnienia. Pomyśleć, że tyle lat minęło, a my nadal bardzo się kochamy i żyć bez siebie nie możemy.

 

Jak to w małżeństwie, nie zawsze we wszystkim się zgadzamy, bywają kłótnie, które lubię, bo później godzenie się jest takie gorące i namiętne. Na samą myśl robiło mi się na duszy ciepło.

 

- Kochanie! - zawołał Domi.

 

- Tak?

 

- Mam dla ciebie niespodziankę - podszedł do mnie, obejmując mnie w pasie.

 

- Mój najukochańszy mąż ma dla swojej żony niespodziankę? - pocałowałam go w brodę.

 

- Mamy godzinę na spakowanie walizek - zrobiłam zaskoczoną minę.

 

- Że co?

 

- Wyjeżdżamy na tydzień do Paryża - przytuliłam się mocniej w jego pachnące ciało. Jednak nie wiedziałam czy to dobry pomysł.

 

- Ale skarbie, co z Davidem i Martiną?

 

- David jedzie do Stevena na tydzień, a nasza córka jest już dorosła i zresztą Axel się nią zaopiekuje, więc nie masz o co się martwić.

 

- O wszystkim pomyślałeś. Kocham cię - nasze usta się złączyły.

 

- Maleńka, nie kuś, nie kuś - uśmiechnęłam się zalotnie.

 

- A może właśnie chcę - wyszeptałam i dotknęłam jego krocza. Dominic wziął mnie na ręce i zaniósł do naszej sypialni, w której kochaliśmy się krótko, ale za to ostro.

 

* * *

 

Gdy już byliśmy spakowani do domu weszła córka z Axelem. Nie spodziewałam się, że Martina z nim przyjdzie.

 

- A gdzie to moi kochani rodzice się wybierają? - zapytała Marti.

 

- Wyjeżdżamy na tydzień. Twój ojciec zabiera mnie do Paryża - byłam szczęśliwa.

 

- Jak to wyjeżdżacie? - czyżby coś naszej córce nie pasowało? - I co? Ja mam niańczyć Davida? - była szczerze sfrustrowana.

 

- Twój brat wyjechał do wujka Stevena - z ostatnim bagażem wyszedł z garderoby Dominic.

 

- Chyba, że tak. W takim razie bawcie się dobrze moi kochani - nasza córka wyglądała bardzo promieniście.

 

- Axel - zwrócił się do niego mój mąż - Mam do ciebie pełne zaufanie - objął go ramieniem i zniknęli w gabinecie.

 

Martina poszła do kuchni i nalała do szklanki soku pomarańczowego.

 

- Skarbie?

 

- Tak mamuś?

 

- Wszystko w porządku? - chciałam wiedzieć czy z moją córeczką wszystko jest dobrze? - spojrzała zaskoczona.

 

- A dokładnie o co pytasz?

 

- Jak układa się się tobie z Axelem? - na jej zaróżowionej twarzy pojawił się uśmieszek. Czułam, że między nimi coś iskrzy, że z tego będzie coś poważnego.

 

- Jest we mnie zakochany, a ja w nim - z córką nigdy nie miałyśmy tajemnic przed sobą. Zawsze o wszystkim mi mówiła. Nawet o nieudanym stosunku z Jackiem. Byłam wściekła na nią jak diabli, ale najważniejsze, że była rozsądna i nie oddawała swojego ciała nikomu. Jednak byłam pewna, że Axelowi się oddała, bo go kochała.

 

- Och córeczko, nawet nie wiesz jak się cieszę - przytuliłam mojego aniołka.

 

- Dziewczyny? Co to za czułości? - obydwoje mężczyźni stali za nami z głupkowatymi uśmiechami.

 

- Nasza sprawa tatku - pocałowała mnie w policzek i szepnęła do ucha - Kocham cię mami - łezka zakręciła mi się w oku. Bardzo ją kochałam i od czasu jej powrotu do zdrowia, bałam się, by choroba nie powróciła. Była moim kochanym aniołkiem.

 

- Ja ciebie też kocham, aniołku.

 

- Maleńka, musimy już jechać - pożegnaliśmy się z Marti i jej chłopakiem i odjechaliśmy w stronę lotniska.

 

MARTINA

 

Zazdrościłam moim rodzicom takiej wielkiej miłości, jaką siebie darzyli. Miło patrzyło się na to jak często okazywali sobie uczucia. Mama była piękną kobietą, elegancką, modnie zawsze ubraną, makijaż doskonały i idealnie ułożone włosy. Nie dziwię się, że tato zakochał się w mamie.

Tatko oczywiście był przystojny, dobrze zbudowany, wysoki, elegancki i każda kobieta chętnie wskoczyłaby mu do łóżka. On jednak nie zwracał na żadną babkę uwagi. Liczyła się tylko mama. To dopiero była miłość. Nie o wszystkim mi opowiedzieli, jeśli chodziło o ich początki. Coś ukrywali, a najbardziej tato i wujek Steven. Jak jeździłam na wakacje do Los Angeles, w domu wujka i cioci, kręcili się tajemniczy i muskularni mężczyźni. Jeden nawet chodził za mną i składał dziwne propozycję. Miałam wtedy siedemnaście lat. Adaś przemówił mu do rozumu i odczepił się ode mnie. Z Adamem miałam lepszy kontakt niż z jego siostrą Lili. Ona była taką panoszącą się pustą lalą i uważała za Bóg wie kogo. Nie przepadałam za kuzynką, za to z jej bratem moglibyśmy konie kraść.

 

- Ptaszyno zostaliśmy sami - jego usta muskały płatek mego ucha.

 

- Na to wychodzi.

 

- Ale nie mamy czasu i idź szybko spakować rzeczy. Przez tydzień zamieszkasz ze mną - rozdziawiłam buzię - Nie patrz tak na mnie. Masz dziesięć minut, a później zabieram ciebie w jednodniową wycieczkę.

 

- Szalony jesteś - pocałowałam go i ruszyłam do pokoju.

 

Czy on kiedykolwiek przestanie mnie zadziwiać? Wątpiłam w to. Przez te kilka dni Axel zmienił się nie do poznania. Jego ciągła uśmiechnięta twarz sprawiała, że serce się radowało. Jego wybuchy agresji ustały, chociaż czasami widać było po nim jak się hamuje, ale starał się i to liczyło się. Nie sądziłam, że znajdę miłość w postaci takiego przystojniaka jakim był Anderson.

 

Złapałam małą walizkę, włożyłam do niej bieliznę, na wszelki wypadek wzięłam więcej , sukienkę wieczorową i jedną mniej rzucającą się w oczy, dżinsy, leginsy, spódnice razy dwa, kilka bluzek, suszarkę, malowidła, pastę ze szczoteczką, szczotkę do włosów, piżamę i kilka par pończoch i butów. Stwierdziłam, że nie zmieszczę się do walizki i wyjęłam większą. Kiedy Axel zobaczył mnie na schodach z tak dużą walichą złapał się za głowę.

 

- Wy kobiety i te wasze walizki - uśmiechał się pod nosem - Całą szafę spakowałaś do niej?

 

- Śmieszne bardzo - zrobiłam focha.

 

- A może chcesz już na stałe u mnie zamieszkać? - nie wiedziałam co mam myśleć o tym, bo po jego wyrazie twarzy niczego nie można było wyczytać.

 

- Nie, za krótko się znamy.

 

- Przez tydzień się poznamy - stanął za mną i odgarnął mi włosy z karku, by go całować - Zresztą porozmawiamy za siedem dni, ptaszyno - jak mnie drażniło to jak mówił ptaszyno.

 

- Czemu nazywasz mnie ptaszyną?

 

- Sam nie wiem, ale pasuje to do ciebie. Może dlatego, że jesteś jak barwny ptak - musnął kolejny raz mój kark.

 

- A możesz tak do mnie się nie zwracać?

 

- Dlaczego? Nie podoba ci się?

 

- Nie i bardzo mnie to drażni - odwrócił mnie w swoją stronę.

 

- Dobrze ptaszyno - uśmiechnął się figlarnie za co dostał klapsa w tyłek - Wymyślę co innego.

 

- Ty już lepiej nic nie wymyślaj - pocałował jego słodkie usta i ruszyliśmy do samochodu.

 

Zastanawiałam się jak będzie wyglądało moje życie przez ten tydzień. Czy zdoła mi się poznać Axela dobrze i poznać jego mroczną przeszłość, o której mi wspominał? I kim był jego tajemniczy gość? Wiele niewiadomych wypełniało mi głowę. Czy zdołam je poznać? Na te pytania odpowiedzi mogłam poznać w ciągu tygodnia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania