Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia wielkiej miłości - część 2 - Rozdział 25

JEDNAK UDAŁO MI SIĘ DZIŚ SKOŃCZYĆ ROZDZIAŁ :-)

 

 

Przepraszam za to, że cię skrzywdziłem

Muszę z tym czymś żyć z dnia na dzień

A ten cały ból, w który cię wciągnąłem

Chciałbym go zabrać

I być tym, który złapie twe wszystkie łzy

 

AMANDA

 

Błądziłam w ciemnościach nie wiedząc ile czasu. Moja skóra parzyła mnie, a serce biło jak oszalałe. Strach tkwił we mnie, nie potrafiłam się go pozbyć. Siedział we mnie i nie chciał opuścić. Kroczyłam wąskim korytarzem w śród tej cholernej ciemności. Nigdzie nie było widać światła, powietrze stawało się parne i nie możliwe, abym mogła nim dalej oddychać. Ciało stawało się coraz bardziej cięższe i zwiotczałe. Brakowało mi sił, by się poruszać dalej. Upadłam. Upadek sprawił mi ogromny ból, wnętrzności się wykręcały na drugą stronę. Powieki stawały się cięższe niż reszta ciała, nie miałam siły utrzymywać otwartych oczu. Powieki opadły, a ja czułam jak uchodzi ze mnie życie.

 

Zebrałam w sobie resztki siły i otworzyłam oczy. Zobaczyłam koło siebie, siedzącego Dominica, coś mówił do mnie, spojrzał się na mnie, a ja odleciałam w ponowną czerń. Nie wiem, który to już raz kroczyłam w ciemnościach. Nie wiedziałam ile to mi jeszcze zajmie czasu. Ta nieświadomość mnie bardziej pogrążała. Krzyczałam z całych sił jakie mi pozostały, ale nikt mi nie odpowiadał. Próbowałam znaleźć jakąś ścianę, ale nic takiego nie istniało. Cisza trwająca, mnie przerażała, nawet bicia swego serca nie słyszałam. Dotknęłam się lewej piersi, ale nie czułam serca. Zastygłam w bezruchu. Czy ja umarłam? Nie mogłam zebrać myśli. Co się do cholery ze mną działo? Czy ta ciemność należy do piekła i dlatego mnie tak ciało paliło? Szłam, szłam i szłam, ciemność się nie zmieniała. Zrobiłam kolejny krok i ziemia nagle się pode mną zapadła. Nie zdołałam się utrzymać i wpadłam. Leciałam w dół, a moje oczy rozjaśniało coraz mocniejsze światło. Oślepiona jasnością upadłam. O dziwo, nie czułam żadnego bólu spowodowanego upadkiem. W piersi zakuło mnie serce, które teraz biło wolnym tempem. Podniosłam się z białej podłogi i ruszyłam przed siebie. Na wprost mnie, znajdowały się drzwi. Popchnęłam je lekko i przeszłam przez nie. Moje stopy znalazły się na przecudnie zielonej polanie. Po prawej stronie, był strumyk z krystalicznie czystą wodą, a nad nim znajdowały się przepiękne i różnokolorowe góry. Widok zapierał dech w piersiach. Powietrze stało się przejrzyste, wciągałam tlen do płuc, było to dla mnie, w pewnym rodzaju rozkoszne uczucie. Kiedy odwróciłam się w lewą stronę, ujrzałam przepięknego, białego konia. Stał w blasku słońca, promienie odbijały się od jego ciała. Był tak biały, że zdawał się być nieprawdziwy. Zrobiłam krok w jego stronę, gdy byłam dość blisko, ów biały koń wydał z siebie dźwięk, ale nie taki jak normalne konie, ale normalny głos człowieka. Zlękniona cofnęłam się do tyłu. Musiałam mieć halucynacje. Zrobiłam kolejny krok w tył.

 

- Lękasz się? - przemówił biały koń.

 

- To nie może być prawda, byś mówił do mnie.

 

- W niebiosach jest wszystko możliwe, Amando - ja naprawdę umarłam.

 

- Jestem w niebie?

 

- Tak, ale to nie jest twój czas. Masz jeszcze przed sobą wiele życia.

 

- To w takim razie, co ja tu robię?

 

- Przechodzisz śmierć kliniczną i dlatego tu jesteś, ale wrócisz na ziemię, jeśli ty będziesz tego chciała.

 

- Niczego bardziej nie pragnę, jak być ze swoją kochaną rodziną.

 

- Strach opanował twoją duszę i tu ciebie trzyma.

 

- Jak mam wrócić do świata, w którym chce żyć? - chciałam jak najszybciej wrócić do Martiny i do Dominica.

 

- Musisz się go pozbyć, a wtedy będziesz wolna - koń po galopował, zostawiając mnie samą.

 

Usiadłam na pobliskim kamieniu i zastanawiałam się czy ta rozmowa była prawdziwa.

Na otaczających mnie drzewach, śpiewały ptaki, czułam się odprężona, ale lęk przed nie zobaczeniem bliskich, był silniejszy.

Wstałam i szłam wydeptaną drogą. Nie wiem ile tak szłam, czas wydawał się stać w miejscu. Słońce świeciło w tym samym miejscu, ci na początku. Moje ciało się rozluźniało, a strach stawał się mniejszy. Te piękne widoki uleczały mą duszę, na tyle, że mieszkający we mnie strach, opuścił mnie. Czułam się wolna i lekka.

 

- Teraz możesz wrócić na ziemię i cieszyć się swoim życiem - biały koń ponownie stał przede mną, a kiedy skończył mówić, ja uniosłam się i znów zapadła ciemność, ale tym razem była ona inna. Nie czułam lęku, ani strachu. Miałam tą świadomość, że to ja sprawiłam, że nie czułam się tu obco. Wychowałem obecność ludzi, których kochałam. Ktoś trzymał mnie za rękę i ją gładził. To była moja mama. Mówiła coś do mnie, ale nie mogłam zrozumieć. Wystarczyło otworzyć oczy, by być w śród żywych, więc dlaczego podniesienie powiek było tak ciężkie?

 

- Mamusiu - usłyszałam głosik mojego aniołka.

 

DOMINIC

 

Minęła druga doba, odkąd wybudzili Amandę, ale ona nadal śpi. Lekarze mówili, że teraz wszystko od niej zależy, aby się obudzić.

 

- Maleńka, pora się obudzić. Pogoda jest taka piękna, słońce święci swym blaskiem. Otwórz oczy, kochanie - przemawiałem do niej łagodnie i czule, ale ona nie reagowała.

 

- Dominic - w drzwiach stał Michael - Jest jakaś zmiana?

 

- Wszystko bez zmian.

 

- Stary, wkrótce się obudzi i będziecie szczęśliwi.

 

- Pragnę tego z całego serca.

 

- Słuchaj Dominic, dzwoniła do ciebie Martina, ale ty nie odbierałeś - spojrzałem na telefon, który się rozładował.

 

- Co mój szkrab chciał?

 

- Dostała histerii.

 

- Co się stało, do cholery?

 

- Chce do mamy.

 

- Tłumaczyłem jej, że nie może tu przyjść.

 

- A może to byłby dobry pomysł? Pomyśl nad tym. Córka z matką nie widziała się prawie trzy miesiące. Może jej obecność sprawi, że Ami się obudzi - nie wyobrażałem sobie, żeby mój szkrab przebywał ponownie w szpitalu, już wystarczająco się w nich na przebywała. Ale gdy się bardziej pogłębić w ten pomysł, to mógłby być to jakiś klucz do powrotu Amandy.

 

- Zadzwoń do Margaret, by tu przyjechała, a ja pojadę do domu się wykąpać i zabiorę Martinę później do mamy - Michael uśmiechnął się do mnie i znikł po drugie stronie drzwi.

 

Minęły trzy kwadranse, kiedy w drzwiach pojawiła się Margaret.

 

- Już jestem.

 

- Sądzisz, że to dobry pomysł? - nie byłem do tego przekonany, ale cuda się zdarzają.

 

- Warto spróbować, a wiesz, że Martina tęskni za Amandą.

 

- Wiem doskonale. Dobra, to ja nie długo będę - zatrzymałem się i odwróciłem.

 

- Zadzwonię jak coś się zmieni - posłała mi uśmiech.

 

- Dzięki.

 

Droga do hotelu zajęła mi około dwudziestu minut. Odblokowałem drzwi kartą magnetyczną i wszedłem do środka.

 

- Tatusiu, tatusiu ! - wrzeszczał szkrab - Śłysiałam, że ziabieziesz mnie do mami? - szczęście moje było bardzo uradowane.

 

- Tak, ale wiesz o tym, że mam śpi i nie wiadomo kiedy się obudzi -usiadłem, a Martina w skrobała mi się na kolana.

 

- Dlaciego mami tak długo lula? - zrobiła smutną minkę.

 

- Mama była chora i teraz potrzebuje dużo snu. Jak odpocznie to się obudzi.

 

- Supcio - zeskoczyła z kolan - To ja idę się ublać - pobiegła do pokoju.

 

Wyjąłem z walizki czyste rzeczy i udałem się pod prysznic. Wspomnienia powróciły. Ja i Amanda, razem w kąpieli po ekstremalnym seksie. Pamiętam jej zaczerwienione usta, iskrzące oczy i rozpalone ciało. Była taka szczęśliwa i roześmiana. Tak bardzo mi jej brakowało.

 

- Tatu, ja juś jeśtem gotowa - cholera, jak ona tu weszła, skoro zamknąłem drzwi.

 

- Zaraz wychodzę. Daj mi się umyć.

 

- Dobla, dobla. Juś idę - usłyszałem rechot, mojego malucha.

 

Szybko się umyłem, ubrałem i wyszedłem. Zabrałem kluczyki od auta, fotelik i ruszyłem z córką do szpitala. Pod czas drogi, szkrab zadawał wiele pytań. Moja głowa nie nadążała tego wszystkiego przetrawiać. Nie wytrzymałem dłużej i wybuchłem śmiechem. Moja córka się obraziła i nadąsana siedziała na tyle wozu.

 

- Wysiadamy szkrabie - odpięła pas i nie odzywając się, czekała jak otworzę drzwi - Nie chcesz przed wizytą u mamy czegoś zjeść?

 

- Nie - złapałem ją za rączkę i kroczyliśmy przez długi korytarz, prowadzący do pokoju Ami.

 

- Pamiętaj kochanie, masz się grzecznie zachowywać.

 

- Wiem, nie musiś mi psipominać - złapałem za klamkę i otwarłem drzwi. Martina wyprzedziła mnie i przytuliła się do Amandy.

 

- Mamusiu, mamusiu - mówiła przez łzy - Tak baldzio zia tobą tęśknie - zapłakała głośniej. Mnie samemu łzy zakręciły się w oczach - Obudź się juź, plosie. Kocham cię mami - wtuliła się w mamę i całowała jej policzki - Blakuje mi ciebie mami - pojedyncza łza Martiny spadła na twarz Amandy. Nie wierzyłem własnym oczom. Moja Amanda się obudziła, otworzyła w końcu oczy.

 

 

 

ROZDZIAŁ TROCHĘ BAJKOWY, ALE PRZECIEŻ RÓŻNE RZECZY SŁYSZY SIĘ OD LUDZI, KTÓRZY PRZECHODZĄ ŚMIERĆ KLINICZNĄ. JEDNI ROZMAWIAJĄ Z BOGIEM, INNI Z ANIOŁAMI LUB BLISKIMI, A JESZCZE INNI Z KIMŚ INNYM. U MNIE BYŁ TO KOŃ, SAMA NIE WIEM DLACZEGO, MOŻE POMYSŁ MI SIĘ ZRODZIŁ Z FILMY OPARTEGO NA FAKTACH " NIEBO ISTNIEJ NAPRAWDĘ "

 

KOCHANI, JESZCZE MOŻE DWA, GÓRA TRZY ROZDZIAŁY I NIESTETY HISTORIA TA SIĘ ZAKOŃCZY. Z WIELKIM BÓLEM BĘDZIE MI SIĘ ROZSTAĆ Z AMANDĄ I DOMINICIEM. MOGŁABYM JESZCZE OPISYWAĆ ŻYCIE ICH CÓRKI, ALE MOIM ZDANIEM NIE MA TO SENSU. CHYBA, ŻE WY ZADECYDUJECIE INACZEJ. ZOSTAWIAM TO JUŻ WAM.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Karina25 28.08.2015
    Dobrze, że tak postąpiłaś. Cieszę się, bo inaczej bym wyła jak głupia. Ciekawe zapatrywanie masz na życie po śmierci. A film oglądałam, ciekawy bardzo i rzuca zupełnie inne światło na to w co wierzymy. Oczywiście zostawiam 5, a szkoda że nie ma wyższych ocen, bo byłoby 10 ! Szkoda, że kończysz ich historię. Może uda ci się wymyślić coś więcej o nich. Pomyśl nad tym :-)
  • Szalona123 28.08.2015
    Jestem mile zaskoczona, chociaż wczoraj zaczełam dopiero czytać to opowiadanie to gdy przeczytałam je do tej części coraz bardziej bedzie mi trudno sie rozstać z tą historią. Uwielbiam ich i twoją twórczość. Kiedy zamierzasz może dodać następną część?
  • kesi 28.08.2015
    Chciałabym dodać jutro, żeby do końca weekendu zakończyć. Myślałam jeszcze nad dalszymi losami, ale ich córki. Gdzie oczywiście Amanda i Dominic też by byli, ale Martina grała by pierwsze skrzypce. Jeszcze się nad tym zastanawiam, bo nie wiem czy warto to tak ciągnąć. Zresztą wy mi doradźcie, w końcu cenie sobie wasze zdanie.
  • Luna 28.08.2015
    Mogła byś napisać rozterki sercowego martiny
  • kesi 28.08.2015
    Pomyślę nad tym, bo to dobry pomysł.
  • Holly2004 28.08.2015
    Rozdział super, 5, a co do opisywania dalszego życia Martiny to jestem na TAK ;)
  • kesi 28.08.2015
    Postaram się nad tym popracować, ale będę musiała sobie zrobić przerwę, by nad tym wszystkim się zastanowić i obmyślić chociażby dwa rozdziały i znaleźć pomysł. Ale obiecuje, że będę pisała o ich córce i ... :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania