Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia lubi się powtarzać - Rozdział 31

Jeśli bym cię nie miał, nic by nie pozostało

Jedynie skorupa człowieka, który nigdy nie mógłby być najlepszy.

Jeśli bym cię nie miał, nigdy nie zobaczyłbym słońca.

Nauczyłaś mnie, jak być kimś.

 

 

MARTINA

 

Czułam, że jak wrócę do domu, to Ax będzie chciał namówić mnie do powrotu. Niestety, on zawsze będzie częścią mojego życia i zostanie na zawsze w moim sercu. Jestem taka jak mama, jeśli kocham to na wieki i właśnie Axa kochać będę zawsze. Teraz jest Liam i on się liczy.

 

Zeszłam do kuchni i zaparzyłam sobie kawy. Rodziców nie było w domu, ale zostawili mi karteczkę, że będą wieczorem. Nalałam kawy do kubka i wróciłam do pokoju. Włączyłam laptopa, by sprawdzić pocztę. Pełno było reklam i kilka wiadomości z propozycjami zdjęć. Nie chciało mi się na nie odpisywać. Za to byłam ciekawa co słychać na portalach plotkarskich. Jednak nie dane bylo mi sprawdzić, bo ktoś się do mnie dobijał telefonicznie. Był to Jack.

 

- Hej Jack.

 

- Widziałaś dzisiejsze plotki? - wyskoczył jak głupi.

 

- Właśnie mi przerwałeś.

 

- Uprzedzam cię żebyś we wszystko nie wierzyła.

 

- Co ty mi chcesz powiedzieć?

 

- Sama zobacz. Cześć.

 

- Pa.

 

Otworzyłam pierwszą stronę i zamarłam. Na zdjęciu był Liam ze swoją byłą. Zdołałam przeczytać tylko podpis pod zdjęciem.

 

Stara miłość nie rdzewieje.

 

Liam Hemsworth po udanym castingu do nowego filmu, został przyłapany w hotelu ze swoją byłą dziewczyną Jennifer Lawrence. Czyżby panna Martina Dorian poszła w odstawkę?

 

Nie wierzyłam w to co widziałam i co czytałam. Jak on mógł mi zrobić coś tak potwornego. Zamknęłam laptopa i wybrałam numer do Liama. Jednak włączyła się poczta głosowa.

 

- Pierdol się Hemsworth! - rzuciłam telefon na łóżko. Byłam zła i nie mogłam usiedzieć w miejscu.

 

Ubrałam dresy i poszłam biegać. Musiałam wszystkie złe emocje z siebie wypocić. Biegłam przed siebie, nie zważając na nic. Po dwóch godzinach dobiegłam do domu. Wskoczyłam do wanny i oddałam się kojącej kąpieli.

 

Postanowiłam nie wracać do L.A przez jakiś czas. Musiałam wszystko na spokojnie przemyśleć. Mój ślub z Liamem stał pod znakiem zapytania. Zresztą nie było mowy o żadnym weselu, niech się wali z tą swoją Jennifer. Krzyż na drogę.

 

Czysta i pachnąca wyszłam na zakupy do pobliskiego marketu. Chciałam zrobić pyszną kolację dla rodziców. Naszła mnie ochota na pieczonego kurczaka z sałatką i pieczonymi ziemniaczkami. Miałam nadzieję, że rodzice będą tak samo głodni jak ja. Wszystko powoli szykowałam, kurczak opiekał się na złoty kolor, sałatka grecka była już gotowa.

 

Była godzina osiemnasta. Do tej pory Liam się nie odezwał. Ciągle milczał, a mnie szlak trafiał. Najpierw gangster namieszał mi w życiu, a teraz wielki aktor. Życie było trudne, a tym bardziej do przeżycia. Na szczęście Ax nic się nie odzywał. Nie miałam ochoty na oglądanie jego pewnej siebie twarzy i tych jego składanych obietnic. Chociaż on i ja, to było coś. Uwielbiałam kiedy mnie przytulał w nocy do siebie, gdy głaskał mnie po głowie, szeptał czułe i zboczone słówka i te dzikie szaleństwa w łóżku i w jego tajemniczym pokoju.

 

Popadałam w coraz większą nerwówkę. Axa kochałam, a Liama nie. Miałam wielką ochotę wymazać ich obu ze swojej pamięci i zacząć na nowo życie od dwudziestego roku życia. Wtedy nie pojechałabym z rodzicami na rozdanie nagród i siedziała grzecznie w domu. Jednak przeznaczenie to przeznaczenie i nie da się tego zmienić. Wszystko musi być tak jak było dla nas zaplanowane. Ale dlaczego jedni ludzie mają szczęście w miłości, a inni nie? Powinno być wszystko wyrównane i każdy byłby wtedy szczęśliwy. Cholera, jakie to wszystko było trudne.

 

Usiadłam na kanapie z laptopem na kolanach i przez przypadek nacisnęłam na zdjęcia, na których byłam z Axem. Na jednych był sam jak spał lub pracował, na drugich byliśmy my, tacy wpatrzeni w siebie i zakochani. Łezka w oku mi się zakręciła. To były najpiękniejsze chwile w moim życiu. Szkoda, że wyszło tak jak wyszło, ale innego wyjścia nie było. Odłożyłam laptopa na stolik i poszłam dalej krzątać się po kuchni. Gdy już miałam wszystko przygotowane, zabrzęczał mój telefon. Sprawdziłam wpierw kto dzwonił, to był Liam. Odrzuciłam połączenie, nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać z facetem, który zdradza dwa miesiące przed ślubem. Dzwonił jeszcze z dziesięć razy, a później przysłał mi sms.

 

Kochanie, co się z tobą dzieje? Dlaczego powiedziałaś, że mam się pierdolić? O co chodzi? Odezwij się. Kocham cię.

 

 

- Spadaj palancie - źle było już ze mną, skoro gadałam sama do siebie. Nerwy narastały coraz bardziej. Nie dawałam sobie rady. Musiałam wyjść z domu i się napić. Ubrałam szybko dżinsy, trampki i bluzę. W dupie miałam to jak wyglądam.

 

Wsiadłam w samochód mamy i pojechałam do pierwszego lepszego klubu. Nawet nie zauważyłam jak nazywał się klub, w którym byłam. Usiadłam na krzesełku barowym i zamówiłam sobie cole z wódką. Przechyliłam od razu zawartość szklanki. Nakazałam, by barman nalał kolejnego, kolejnego i kolejnego drinka. W głowie zaczęło mi już pomału huczeć, ale nie interesowało mnie to. Pragnęłam o wszystkim zapomnieć i rano obudzić się na nowo z czystą i nie zapisaną kartą życia.

 

- Ty przystojniaku, daj mi całą butelkę czystej i cole - barman popatrzył na mnie jak bym była duchem.

 

- Jesteś pewna?

 

- Jak najbardziej - chłopak postawił przede mną pół litrową butelkę z wodą procentową i moją ulubioną coca - cole. Wlałam czystej do połowy szklanki i wypiłam. Faceci, którzy siedzieli koło mnie, pogwizdywali z zachwytu, ale ja nie zwracałam na nikogo uwagi. Chciałam się opić i wrócić do domu.

 

Butelka przede mną stała pusta, a ja siedziałam nagrzana jak patefon. Świat wirował, a ja razem z nim. Wyszłam na parkiet i poruszałam się w takt muzyki. Było głośno, ale przyjemnie. Czułam się w końcu wolna.

 

- Witaj piękna - tuż nad swoim uchem usłyszałam jakiś męski głos.

 

- Spierdalaj - odpowiedziałam. Jednak jemu się to widocznie spodobało, bo położył swoje łapska na moich biodrach - Nie słyszałeś? - na taką zawartość alkoholu jaką wypiłam, to język mi się wcale nie plątał. Byłam perfekcjonistką.

 

- Chodź ze mną - ciągnął mnie w jakieś ciemne miejsce w klubie.

 

- Puszczaj mnie! - krzyczałam, ale on ciągnął mnie szybciej aż straciłam równowagę i upadłam. Ten kmiot ciągnął mnie dalej po zimnej posadzce - Kurwa, puszczaj skurwielu! - gdzie się wszyscy podziali? Nikogo nie było, a muzyka ucichła.

 

- Krzycz ile chcesz maleńka, ale najlepiej jakbyś na ustach miała moje imię, kiedy będę dawał ci rozkosz - co jest do cholery? Człowiek nawet spokojnie napić się nie może. Złapałam się drugą ręką jakieś metalowej rurki i na chwilę zatrzymałam swojego oprawcę.

 

- Puść mnie, bo jak nie to ci zajebie - odstraszałam się swoim ciętym językiem, a on, jak to facet, zaśmiewał się w głos - Ok, uprzedzałam - facet przystanął i spojrzał się na mnie z uśmieszkiem na ustach. Wykorzystałam daną chwilę i złapałam dłonią z całej siły jego jaja. Mężczyzna krzyknął z bólu. Wstałam, kiedy mnie puścił i zaczął trzymać się za jajka - Mówiłam, że zajebie ci.

 

- Ty pojebana suko! Zabiję cię - darł się.

 

- Za to, że mnie obraziłeś dostaniesz w tą mordę gwałciciela - chciałam poczuć się jak na filmie karate i z buta wyjebałam mu w twarz. Facet upadł z jękiem na ustach. Zostawiłam go lezącego i zaczęłam szukać wyjścia. Błąkałam się od drzwi do drzwi, ale wszystkie były zamknięte. Alkohol dopiero teraz dawał mi popalić. Zaczęłam krzyczeć i walić we wszystkie drzwi. Po jakimś czasie jedne się otworzyły, a ja z wdzięcznością podeszłam do swojego wybawcy, ale niestety potknęłam się o sznurówkę i upadłam, uderzając głową o ścianę. Straciłam przytomność.

 

 

AXEL

 

Siedziałem cały dzień w domu i rozmyślałem nad powrotem Martiny do mnie. Nie było to łatwe, ale o miłość trzeba było walczyć i nie dawać za wygraną. Ona była taką piękną, delikatną, a zarazem odważną i waleczną kobietą. Przez te dwa lata zastanawiałem się, dlaczego mnie zostawiła. Przecież nie okłamałem jej, nie zrobiłem krzywdy, bo się potrafiłem powstrzymać. Jedynie ją zawiodłem, wtedy w magazynie, bo nie zdążyłem uchronić jej przed postrzałem, ale przecież byłem przy niej każdego dnia, gdy była w śpiączce. Codziennie przynosiłem jej świeże kwiaty, opowiadałem co się działo za oknami szpitala. Kiedy po dwóch tygodniach odzyskała przytomność, jej rodzice wyjawili Martinie tajemnice. Opowiedzieli jej jak się poznali i jakie przeszli ciężkie chwile, spowodowane własną głupotą. Przez tą prawdę, ona mnie znienawidziła. Nie chciała przeżywać ze mną tego samego co Amanda z Dominiciem. Tłumaczyłem jej, że między nami będzie inaczej, bo lepiej, ale ona odeszła, by po dwóch latach powrócić.

 

Była godzina dwudziesta druga, kiedy zadzwonił do mnie ojciec Martiny. Zdziwiony byłem, że o takiej godzinie dzwonił. Odebrałem.

 

- Cześć Ax. Wybacz późną porę, ale jest może u ciebie Martina? - gdyby była, to z pewnością bym nie odebrał.

 

- Nie ma jej. A co się stało?

 

- Przyjechaliśmy do domu, a jej nie było. Kolacja przygotowana, a ona znikła. Telefonu nie odbiera. Martwię się - ja również zacząłem się martwić.

 

- Za godzinę oddzwonię. Jadę jej szukać - rozłączyłem się i zadzwoniłem do Henriego.

 

- Stary, namierz mi numer Martiny i to szybko.

 

- Znikła?

 

- Tak.

 

- Zaraz podam ci adres - przerwał połączenie.

 

Na szczęście nie musiałem długo czekać, bo po kwadransie przyjaciel oddzwonił i poinformował mnie, że Martina znajduję się w moim klubie Tango. Pojechałem od razu po nią. Zastanawiałem się gdzie ona może być. Ciężko było wypatrzeć ją w tłumie pijanych ludzi. Gdyby muzyka na chwilę nie przycichła to nie usłyszałbym krzyków. Poleciałem w miejsce, z którego dochodziło walenie i krzyk. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem ją. Była pijana, brudna i do tego miała poszarpane spodnie. Chciałem się już coś odezwać, ale mój aniołek się potknął i upadła, nie fortunnie uderzając głową o ścianę. Podszedłem do niej, by sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Dobrze nie było, bo z jej skroni leciała krew. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu. Zawiozłem dziewczynę do szpitala. Lekarz kazał mi czekać na korytarzu. Miałem nadzieję, że nic złego aniołkowi się nie stało, bo kolejny raz ją zawiodłem.

 

Dziś dodaje jeszcze jeden rozdział, bo jutro najprawdopodobniej rozdział się nie pojawi. Mam nadzieję, że nie spieprzyłam nic i się spodoba. Sorry za błędy, ale już nie mam siły sprawdzać. Pozdrawiam was.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Szalona123 27.10.2015
    Szkoda że tak mało dialogów, ale rozumiem że akcja dopiero się rozkręca. Pozdrawiam :D Miłego dnia
  • kesi 27.10.2015
    Będzie więcej dialogów. Musiałam jakoś to wszystko rozpisać.
  • Misia_a 27.10.2015
    Kiedy kolejna część ? Błagam dzisiaj ! Piszesz świetnie
  • kesi 27.10.2015
    Być może koło północy skończę rozdział
  • Szalona123 27.10.2015
    Ok, będę czekała! Weny życzę :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania