Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Historia wielkiej miłości ( 18 )

Rozdział XVIII

 

AMANDA

 

Zobaczyłam jego twarz. Już nie była taka jak zawsze uśmiechnięta i pełna zrozumienia. Teraz stał przede mną ze spluwą w ręku i celował do mnie. Latarka wypadła mi z dłoni.

- Tyle czasu czekałem na ciebie, a ty Amando zawsze mnie olewałaś - nie wierzyłam własnym uszą. Jak on może, po dwóch latach naszej przyjaźni. Na nowo zaufałam człowiekowi, który nie ma żadnych skrupułów.

- Dlaczego ty mi to robisz, mój najlepszy przyjaciel - mój głos był cichy i przestraszony. Moje ciało trzęsie się przed tym co zaraz się wydarzy. Było ciemno, nie widziałam jego wyrazu twarzy.

- Właśnie Amando, przyjaciel - przerwał na chwilę. Czemu nie mogę dojrzeć jego gęby. Przecież znam go i wiem, że taki nie jest - Odkąd ciebie poznałem, marzę by być dla ciebie więcej niż przyjacielem - w tych ciemnościach nie zauważyłam kiedy podszedł do mnie. Złapał mnie za ręce i uniósł je nade mną, przyciskając jednocześnie do ściany - Teraz mam ciebie tylko dla siebie - zaśmiał mi się w twarz - już więcej nie zobaczysz Dominica ani swojej przyjaciółeczki - jego usta dotknęły moich. Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć - Możesz krzyczeć ile chcesz, nikt ci nie pomoże.

- Proszę, Alex puść mnie - błagam. Tak bardzo się bałam. On znowu zaczął mnie całować, ale tym razem bardziej brutalnie i zwiększmy naciskiem. Chciałam się uwolnić z jego dotyku. Zrobiłam to co pierwsze przyszło mi do głowy. Pozwoliłam mu na wejście języka w moje usta, wtedy ugryzłam tego kutasa w język i kopnęłam go w jaja. Alex z bólu przeklnął i upadł na kolana. Wtedy jeszcze trzy razy go kopnęłam, tak że się przewrócił.

- A masz ty chory pojebie - Alex zwijał się z bólu. Podbiegłam do Emmy by sprawdzić co z nią. Tętno było normalne, leżała nieprzytomna. Wiedziałam, że nic jej się nie stanie.

- Ty dziwko, myślisz że tak łatwo pozwolę ci uciec - widocznie Alex poczuł się lepiej. Podniosłam się z kolan i ruszyłam do wyjścia. Słyszałam, że próbuje biec za mną, ale moja adrenalina dawała mi takiego powera, że biegłam tak szybko jak nigdy. Udało mi się uciec, ale co teraz? Zostawiłam swoją przyjaciółkę, nieprzytomną. Ale jestem franca, jak mogłam. Musiałam po nią wrócić. Stałam w zaroślach i obserwowałam posesję domu, ale nikogo nie widziałam. Zobaczyłam wjeżdżający z dużą prędkością samochód Dominica. Zatrzymał się i wszyscy wbiegali do domu. Skierowałam się biegiem w stronę domu. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w ramionach mojego ukochanego. Kiedy byłam już przy samochodzie, usłyszałam dwa strzały i upadłam.

 

DOMINIC

 

Kiedy Steven udał się do gabinetu, aby obdzwonić swoje wtyki, ja skierowałem się pokoju Michaela. Miałem nadzieję, że Emma odzyskała już przytomność. Kiedy miałem już wejść, usłyszałem dwa wystrzały przed domem. Szrama wyskoczył i biegiem rzuciliśmy się na dziedziniec. Nie daleko stał jakiś koleś, a koło samochodu leżała moja Amanda. Szybko znalazłem się obok niej, była koło niej krew, a ona leżała nieprzytomna. Dostała przez tego skurwysyna postrzelona poważnie w ramię. Michael podszedł i zabrał ją do domu, a ja dołączyłem do Stevena i wykończyliśmy tego zwyrodnialca.

 

Steven zadzwonił po ludzi, by zajęli się uprzątnięciem denata, a ja poleciałem do mojej Amandy. Jednak Michael mnie nie wpuścił, musiał usunąć kulę z jej ramienia, oczyścić ranę i zeszyć. Czemu, kiedy Amanda jest ze mną, wszyscy chcą ją skrzywdzić. Nie mogę zapewnić jej ochrony. Muszę podjąć decyzję najlepszą dla Ami i naszego dziecka... No właśnie dziecko, czy nic mu się nie stało? Musiałem czekać, kiedy Szrama mnie zawoła.

 

AMANDA

 

Ocknęłam się w swoim pokoju na łóżku i do tego w swoim rodzinnym domu. W kącie, na krześle siedziała moja mama, która drzemała. Cholera, jak ja się tu znalazłam. Nic nie pamiętam. Chciałam wstać, ale ból mojego ramienia mi na to nie pozwolił, jęknęłam z bólu. Widocznie moja mama, bardzo czujnie spała, bo od razu się zerwała i usiadła obok mnie na łóżku.

- Jak się czujesz kochanie - wzięła moją dłoń w swoją.

- Chyba dobrze, ale bardzo boli mnie ramię - powiedziałam prawdę - Jak ja się tu znalazłam, mamo?

- Emma cię przywiozła trzy dni temu, nieprzytomną - mama była bardzo zmartwiona i miała łzy w oczach.

- Sama mnie przywiozła? Ale dlaczego? - czemu nie jestem z Dominiciem i dlaczego jego nie ma przy mnie?

- Tak, sam. Powiedziała, że jak dojdziesz do siebie to masz koniecznie się do niej odezwać.

- Co Emma ci jeszcze powiedziała?

- Że jakiś szaleniec wpadł do sklepu, kiedy byłyście na zakupach i zaczął strzelać do ludzi i wtedy strzelił ci w ramię - mama zaczęła płakać - tak bardzo się o ciebie bałam kochanie.

- Mamuś - przytuliłam się do niej - już wszystko jest dobrze, nie martw się - pocieszałam ją. Sama jednak nie mogłam się pocieszyć, bo nie wiedziałam gdzie jest Dominic. Wyswobodziłam się z ramion mamy, wstałam i chwyciłam komórkę - mamo, czy możesz zostawić mnie na chwilę samą - mama wstała i ruszyła do drzwi.

Szybko wybrałam numer Dominica, ale po drugiej stronie usłyszałam, że nie ma takiego numer. Wystukałam numer do Michaela, ale usłyszałam to samo. Cholera co jest, czemu ich numery nie istnieją? Moja podświadomość mówiła mi, że to nie jest dobry znak, że znów zostałam sama. Nie, to nie może być prawdą. Wybrałam numer do Emmy. Odebrała po dwóch sygnałach.

- Amando, to ty - zapytała uradowana.

- Tak, to ja. Możesz przyjechać do mnie teraz?

- Już jadę - rozłączyła się.

Chodziłam nerwowo po pokoju, nie zważając na zawroty głowy. Moje mdłości dały mi znać o sobie i poleciałam do łazienki. Kiedy reszta z mojego brzucha wyleciała, umyłam twarz i zęby. Przeczesałam swoje potargane włosy i usłyszałam jak ktoś wszedł do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi od łazienki, Emma rzuciła się na mnie, przytulając się.

- Tak bardzo martwiłam się o ciebie - wychlipała przyjaciółka.

- Już dobrze Emi, wszystko ze mną jest ok - odciągnąłem ją od siebie i usiadłyśmy na łóżku - Powiedz mi, czemu tu jestem, a nie z Dominiciem? - spojrzałam jej w oczy. Była w nich złość, troska cierpienie w jednym. Czułam, że nic dobrego nie usłyszę - No mów Emi - powiedziałam podniesionym głosem.

- Ami, on ciebie zostawił - poczułam na policzku płynące łzy - powiedział, że to dla twojego bezpieczeństwa, bo on nie potrafi ciebie ochronić - zaczęła płakać razem ze mną.

 

Mój świat po raz drugi się zawalił. Jak on mógł mi to zrobić, zwłaszcza teraz kiedy na nowo spodziewam się jego dziecka. Musiałam wziąć los w swoje ręce i zawalczyć o swoją miłość.

 

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

 

I tak o to dotarliśmy do końca pierwszej części. Nie wiem jak wy, ale mam nerwy na Dominica :-)

Ciąg dalszy przygód Amandy wkrótce.

Dziękuję wam bardzo, że śledzicie losy Amandy. Jestem wdzięczna. Pozdrawiam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Karina25 07.07.2015
    Nie spodziewałabym się, że Dominic zostawi Ami. Mam nadzieję, że szybko dodasz nowy rozdział drugiej części. Czekam z utęsknieniem

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania