Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia wielkiej miłości ( 17 )

Rozdział XVII

 

PORACHUNKI

 

 

Usłyszałam podjeżdżający samochód pod dom.

 

- Chodź Ami - ściągnął mnie z łóżka Domi - Steven przyjechał - ucieszyłam się, że w końcu przyjechali i mogę poznać bratową Dominica.

- Cześć brat - przywitał się Steven z bratem.

- Wujek Domin - wysiadły bliźniaki z samochodu i rzuciły się na szyję Dominicowi.

- Cześć urwisy - przytulił Lili i Adama - To jest Amanda - przedstawił mnie.

- To twoja dziewczyna wujek? - podszedł do mnie Adaś - Dzień dobry Amando, ale jesteś ładna - ale ten mały ma gadaną, aż policzki zrobiły mi się czerwone.

- Witaj Adasiu - pocałowałam go w policzek - Dziękuję za komplement - potargałam mu włosy - a ty jesteś słodkim mężczyzną - uśmiechnęłam się - A ty jesteś Lili - ukucnęłam przed dziewczynką - jesteś piękną, małą kobietką - Lili przytuliła się do mnie.

- Jesteś bardzo miła - pocałowała mnie w policzek i pobiegła do brata. Rodzeństwo było bardzo podobne do siebie, jak przystało na bliźniaki. Obydwoje mieli kręcone, blond włosy, oczy zielone i naprawdę byli bardzo ładnymi dziećmi.

- Witaj Amando - przywitał się ze mną Steven - poznaj moją żonę Keith.

- Cześć Keith, miło mi jest ciebie poznać.

- Mnie ciebie również Amando. Tyle mi Steven o tobie opowiadał, że gdybyś nie była z Dominiciem, to byłabym zazdrosna - zaczęłyśmy się śmiać.

- Och kochanie, przecież wiesz, że tylko ty jesteś w moim życiu - poważnie powiedział Steven.

- Przecież wiem głuptasie - pocałował go w usta. Ależ oni muszą się bardzo kochać.

- Chodźmy do salonu, a ty Steven idź zanieść rzeczy do pokoju - powiedział Dominic.

- A gdzie jest Emma i Michael? - zapytałam mojego faceta.

- Zapomniałem ci powiedzieć, że wybrali się na randkę i będą wieczorem - cholera, Emi nic mi nie mówi, ja już je powiem, że nie ładnie tak przede mną ukrywać się. Ale cieszę się ich szczęściem.

Weszliśmy do salonu. Helen przyszła i powiedziała, że za pół godziny będzie kolacja.

 

DOMINIC

 

Miło patrzeć na szczęśliwą Ami. Jej twarz jest taka promienna, a jej uśmiech taki pociągający. Już na samą myśl o jej ustach, mój kutas robi się twardy.

Amanda i Keith szybko złapały wspólny język i rozmawiały ze sobą tak jakby znały się od dawna.

- Słuchaj stary, musimy pogadać - powiedziałem do brata.

- Tak wiem, słyszałem od Lucka - przeprosiliśmy nasze kobiety i udaliśmy się do mojego gabinetu.

- Kurwa, Steven jak temu szmaciarzowi udaje się ciągle nam wymykać?

- Słuchaj stary, sorry że się wtrącam, ale wysłałem paru swoich ludzi do miasta i znaleźli Thomas.

- Kurwa, wiedziałem że moi ludzie mnie zawiodą. Coś mi się wydaję, że Luck macza w tym swoje palce - już od jakiegoś nabrałem takich podejrzeń, bo cokolwiek bym mu nie zlecił to spieprzy.

- Też tak myślę, wyśle Dianę żeby go trochę podkręciła zwłaszcza, że ona lubi się zabawić i na pewno coś z nie go wyciągnie.

- Dzięki stary. A gdzie ten kutas przebywa? - chciałem jechać i go rozpierdolić.

- Poczekajmy jeszcze dwa dni.

- Ale przecież, wy za dwa dni wracacie? - nie wiem co mój brat miał na myśli.

- Jutro wracam z Keith i dzieciakami, bo moja żona ma do zrobienia jakąś sesję zdjęciową - moja bratowo była jednym z najlepszych fotografów na świecie i pracowała z najsłynniejszymi modelkami i modelami.

- Czyli w poniedziałek będziesz z powrotem?

- Tak i wtedy go załatwimy i nie martw się, obserwujemy każdy jego ruch, nawet wiem, że tu był - ja jednak zawsze mogę liczyć na pomoc brata.

- Jak go dorwę to zajebie dziada, tak że nikt go nie rozpozna.

- Stary, zapłaci za to co zrobił twojej kobiecie.

- Wiem. Martwię się o Amandę, zwłaszcza teraz kiedy jest w ciąży.

- No co ty stary? Będę wujkiem? - klepnął mnie w plecy i po gratulował.

- Też się cieszę. Jak już będzie po wszystkim, to się jej oświadczę.

- Ale się Keith ucieszy, bo zauważyłem że bardzo się polubiły.

- To fakt.

- Ej chłopaki, kolacja już jest - weszła do biura moja wspaniała kobieta.

- Już idziemy - podeszłem do niej i pocałowałem ją namiętnie.

- No co wy ludzie, ja tu jestem - parsknął śmiechem Steven - Tak się cieszę, kiedy widzę was takich szczęśliwych i zakochanych.

- I tak jesteś kłamczuchem Steven - rzekła Ami żartobliwie.

- Ja? No co ty - podszedł do niej i objął ją ramieniem - to wina o tego tutaj - wskazał na mnie palcem.

- Ty, zostaw moją kobietę, braciszku.

- O patrzcie go, jaki zazdrośnik - razem z Amandą zaczęli się śmiać.

- Kochanie, pierwszy raz widzę u ciebie zazdrość.

- Nie moja wina, że tak bardzo ciebie kocham - wziąłem ją na ręce i udaliśmy się w stronę jadalni.

 

AMANDA

 

Czas z rodziną Dominica upłynął na prawdę cudownie. Tyle było żartów i śmiechu, że na samą myśl uśmiech wychodzi mi na twarzy. Keith wyjaśniła mi czemu wtedy podała się za matkę Dominica. Okazało się, że rzeczywiście groziło mi niebezpieczeństwo ze strony Prestona, ale nie ukrywała, że pomysł z rzekomym wypadkiem i śmiercią nie było najlepszym rozwiązaniem problemu. Ale Dominic, chciał za wszelką cenę ratować mnie i nasze nie narodzone dziecko.

Keith jest wspaniałą kobietą, żoną i matką. Miłość jej i Stevena, też przechodziła ciężki okres. Też została okłamana, ale nigdy żadna krzywda ją nie spotkała, tak jak mnie. Bliźniaki to wspaniałe dzieci, mądre, grzeczne i zabawne, zwłaszcza Adam. To jest dopiero mały podrywacz. W przyszłości nie jedno złamie serce.

 

Chciałam w końcu porozmawiać z Emmą. Przecież ta jak zaczęła się spotykać z Michaelem to już nawet czasu pogadać nie ma. Ale dziś nie dam się tak łatwo spławić. Wkroczyłam do jej pokoju, Emi siedziała na łóżku.

- Cześć moja " jeszcze " przyjaciółko - Emma spojrzała na mnie przerażona.

- Ami, tak bardzo ciebie przepraszam, ale człowiek zakochany zazwyczaj myśli o tej drugiej osobie.

- Kochana, nie tłumacz mi się, bo sama to wiem po sobie - przytuliła się do mnie - ale dziś mamy cały wieczór dla siebie, bo Steven dziś przyjeżdża

- Przecież wczoraj wyjechali - przerwała mi przyjaciółka.

- Tak, ale mają wieczorem jakieś sprawy do załatwienia i całą trójką jadą.

- To fajnie, cała chata nasza i w końcu będziemy mogły pogadać.

- No właśnie. Muszę się dowiedzieć od ciebie jak się posuwają sprawy z Michaelem i jak to się stało, że Dominic ciebie do Malibu ściągnął.

- Jezu, Ami ale ty masz gadaną - zaczęłam się śmiać.

- Dobra, to ja idę na dół się wykąpać i jak chłopaki wyjadą to spotykamy się na tarasie.

- Ok Ami.

 

DOMINIC

 

Dzwonił Steven, że za pół godziny będzie u mnie. Z Michaelem obgadaliśmy co i jak. Naszykowaliśmy broń i Szrama schował ją do auta, żeby dziewczyny jej nie widziały, bo wtedy byłoby gadania i zamartwiania się, a chciałem uniknąć niepotrzebnego stresu Amandzie.

 

- I co stary, jedziemy? - powiedział mój brat.

- Tak, zawołam Szramę.

Kiedy już byliśmy gotowi, Steven zostawił swoich trzech ludzi na posesji, by pilnowali dziewczyn, ale tak, żeby nie rzucali im się w oczy.

- Dobra, to ruszamy - pojechaliśmy wykończyć Thomasa.

 

AMANDA

 

To chłopaki pojechali. Mam nadzieję, że nie będą robić złych rzeczy. Teraz czas na spędzenie czasu z moją kochaną przyjaciółką. Kiedy weszłam na taras, Emi już siedział wygodnie usadowiona na leżaku. Usiadłam obok niej, zajmując drugi leżak. Na dworze robiło się już ciemno, ale powietrze było jeszcze gorące. Na taras weszła Helen.

- To ja już będę wracać do domu.

- Dobrze Helen. Pozdrów rodzinę i życzę udanego wypoczynku - Helen od jutra ma wolny cały tydzień, więc będę mogła w końcu coś po robić w kuchni.

- Dziękuję ci dziecinko i uważaj na siebie - uśmiechnęła się do mnie.

- Będę uważała Helen i dziękuję za wszystko - teraz już naprawdę zostałyśmy same. I powiem szczerze, że się bałam.

- A co ona taka troskliwa dla ciebie jest - zapytała Emi. No tak, przecież Emma nie wie, że jestem w ciąży.

- Widzisz, nie miałyśmy czasu ostatnio na rozmowy - rzuciłam jej obrażoną minę, ale za chwilę się uśmiechnęłam - i nie mogłam ci powiedzieć, że spodziewam się dziecka. Emi wstała i rzuciła się na mnie w niedźwiedzim uścisku.

- O matko, kochana jak ja się cieszę.

- Emi puść mnie, bo zaraz normalnie zabraknie mi powietrza - zaczęłam się śmiać, kiedy mnie puściła i usiadła z powrotem na swoim miejscu.

- Będę ciocią, ale czad. Jak będzie to dziewczynka to nauczę ją jak postępować z facetami - wybuchłam ponownie śmiechem.

- Oby nie moja droga.

- Czemu? - zrobiła smutną minę.

- Oj Emi, za dobrze ci nie idzie z płcią przeciwną.

- E tam, zobacz jak mi dobrze poszło z Michaelem.

- No właśnie, powiedziałaś mu co czujesz?

- Tak - zarumieniła się.

- Co on na to?

- Powiedział mi, że też coś czuje do mnie.

- Gratuluję wam, kochana - ale wyraz twarzy Emi nie był zachwycający - nie cieszysz się?

- Cieszę, ale boję się?- A niby czego miałabyś się bać?

- Ami, przecież on jest gangsterem - zaczęłam się śmiać.

- Kochanie, a co ja mam zrobić, jak Dominic jest szefem mafii - oczy Emmy zrobiły się teraz bardzo duże ze zdziwienia.

- Co ty gadasz?

- To Michael nie powiedział ci?

- Nie - byłam zdziwiona tym, że jej nie powiedział.

- A jak to się stało, że Dominic ciebie tu sprowadził? - byłam tego bardzo ciekawa.

 

- Kiedy mi powiedział kim jest, to myślałam, że mój mózg robi mi jakiegoś psikusa, ale nie. Przekonywał mnie do tego kim jest i uwierzyłam. Ale mówię ci jak ja go zbeształam za to co ci zrobił - moja przyjaciółka się śmiała na to wspomnienie - ale kiedy powiedział żebym przyjechała tu do ciebie, to skakałam z radości.

 

- Tak się cieszę, że sprowadził ciebie tu.

 

- Ja też. A czemu nie jesteś z Thomasem i nie pracujecie przy projekcie? - nie wiedziałam jak mam je to wszystko opowiedzieć, bo były to dla mnie bolesne wspomnienia.

 

- Nie wiem od czego zacząć - przyjaciółka rzuciła na mnie zaciekawione spojrzenie. Zaczęłam jej wszystko opowiadać.

 

- Amando, czemu ty mi nic przez telefon nie powiedziałaś - jej troska jeszcze bardziej wprowadziła mnie w stan płaczu - przecież zaraz bym przyleciała do ciebie i byłabym przy tobie.

 

- Wiem Emi, ale nie chciałam ciebie martwić - chciałam jak najszybciej zmienić temat - A powiedz mi co u Alexa się dzieje? - przyjaciółka zorientowała się, że nie chcę dalej ciągnąc tego tematu.

 

- A wiesz, że nie wiem. Jak ty wyjechałaś to on po dwóch dniach wyjechał do rodziny. Dzwoniłam tyle razy do Alexa, ale non stop jest poza zasięgiem.

 

- Może coś mu się stało - zaczęłam się martwić o nie go i przykro mi było, że tyle czasu się do Alexa nie odzywałam. Ale ze mnie przyjaciółka.

 

- Co ty. Złego diabli nie biorą - Emi jak już coś powie to boki zrywać.

 

- Ale ty już głupoty opowiadasz.

 

 

Powietrze robiło się już chłodniejsze, pachniało deszczem i do tego zerwał się wiatr. Na niebie nie było widać gwiazd. Z Emmą zabrałyśmy rzeczy i poszłyśmy do salonu. Deszcz padał i zrobiła się burza, nagle zgasło światło. A ja ostatnio nienawidzę ciemności po ostatnim zdarzeniu.

 

- Cholerna burza - westchnęła Emi - wiesz gdzie są bezpieczniki?

 

- Kurczę nie wiem, ale zazwyczaj w takich domach są gdzieś w piwnicach.

 

- To chodź poszukamy. Tylko trzeba wziąć latarki - no tak, a ja nie wiem nawet gdzie są.

 

- Trzeba je poszukać.

 

Zaczęłyśmy szukać w przedpokoju. Latarki były w komodzie przy drzwiach wejściowych. Zabrałyśmy latarki i poszłyśmy szukać tej cholernej piwnicy. Akurat dziś w nocy musiała być burza, kiedy nie ma żadnego faceta w domu. W końcu znalazłyśmy wejście do piwnicy. Emma otworzyła drzwi, krzyknęła i upadła. Zaświeciłam latarką na wejście i zobaczyłam osobę, której nigdy bym się nie spodziewała.

 

 

 

DOMINIC

 

 

- Które to jest mieszkanie? - zapytałem Stevena.

 

- 15 b. To tu - skierował się na lewo do drzwi.

 

- Twoi ludzie mówili, że jest w domu?

 

- Tak, przecież wchodził do mieszkania z Dianą, a wiesz że taki typ jak Thomas ma do takich kobiet słabość. A poza tym ani Diana ani on nie wychodzili - powiedział mój brat.

 

- Dobra, to na trzy wchodzimy - powiedziałem trzy i Michael strzelił do drzwi. Zamek od drzwi od razu odstąpił i wkroczyliśmy do mieszkania. Wszyscy troje spojrzeliśmy na siebie z przerażeniem.

 

- Co jest kurwa - Steven był wkurwiony, zresztą tak jak ja i Michael. To co zastaliśmy w pokoju, wyglądało jak rzeźnia. Ciało Diany leżało na podłodze, obok niej było pełno krwi, miała pociętą całą twarz, zwłaszcza usta przecięte od ucha do ucha. Była rozebrana, na jej piersiach był wycięty wyraz " NIESPODZIANKA "

 

- Ja pierdole, Steven on jest u mnie w domu - byłem tak przerażony jak nigdy w życiu. Jeśli coś się stanie Amandzie to chuja wypatroszę.

 

- Jazda na dół i jedziemy. Musimy tego zwyrodnialca złapać i zabić - wrzeszczał Steven.

 

Ulice jak na godzinę 23 była zatłoczona, próbowałem jechać jak najszybciej się da. Przeklinałem na każdego kierowce, który zajeżdżał mi drogę.

 

- Kurwa, stary wiem, że jesteś zdenerwowany, ale doprowadzenie do wypadku nie pomoże Amandzie.

 

- Wiem, ale obiecałem Amandzie, że on już jej więcej nie skrzywdzi. Kurwa, stary po raz kolejny ją zawiodłem - trąbiłem na inne samochody - Co ze mnie za szef mafii, skoro nie umiem dać ochrony swojej kobiecie.

 

- Dominic uspokój się. Przecież zostawiliśmy tam moich najlepszych ludzi. Będzie wszystko dobrze - próbował mnie pocieszyć Steven.

 

- Zajebię go, ale najpierw zrobię wszystko żeby cierpiał.

 

 

Po 40 minutach dojechaliśmy pod dom. Nie było żadnego człowieka Stevena ani mojego. Moja złość i niepewność narastała jeszcze bardziej. W całym domu było ciemno. Michael pobiegł sprawdzić bezpieczniki. Za chwile zapaliło się światło.

 

- Chłopaki, chodźcie tu szybko - krzyknął Szrama.

 

Pobiegliśmy w stronę piwnicy. Na podłodze leżała Emma, miała duże rozcięcie na głowie. Obok niej leżała koperta.

 

- Zabierz Emmę do pokoju i opatrz jej głowę. Daj znać kiedy będzie przytomna - powiedziałem do Michaela. Podniosłem kopertę i przeczytałem kartkę.

 

 

Wprowadzenie was w swoją pułapkę było dla mnie łatwizną. Thomas dobrze rozegrał swoją rolę w tym całym szajsie. Teraz ja mam Amandę tylko dla siebie. Dominic już jej nie znajdziesz, ani nie zobaczysz.

 

Kurwa, kim jest ten pojeb. Porwał moją kobietę.

 

- Steven, kto to mógł zrobić. Ja pierdolę, Amanda jest w ciąży. Ona nie przeżyje straty następnego dziecka.

 

- Dominic - brat złapał mnie za ramiona i zaczął mną trząść - uspokój się. Znajdziemy Amandę.

 

- Po raz kolejny nie uchroniłem jej - co ze mnie za facet, żaden. Zrobię wszystko żeby ją odnaleźć.

 

- To wszystko moja wina, nie powinienem na nowo się z nią wiązać. Sprawiam jej tylko ból i cierpienie.

 

- Co ty pierdolisz stary - nalał mi szklankę alkoholu i mi podał - weź to wypij, może zaczniesz inaczej myśleć. Ja idę dzwonić do swoich wtyczek i do wiem się kto to zrobił, a ty idź na górę i zobacz co z Emmą, może się już wybudziła.

 

Jeśli jej się coś stanie, to zabije wszystkich, którzy zrobili jej krzywdę, a później sam się zabiję. Moje życie bez niej nie istnieje. Ale wierze w to, że znajdę ją całą i zdrową lecz wtedy będę musiał od niej odejść ponownie, by już więcej nie stała się jej krzywda.

 

 

 

 

Miałam dziś wenę do pisania i stąd nowy rozdział.

 

Jak myślicie, kto porwał Amandę? Może to tylko z myłka z tym listem, a może ktoś inny się tego podjął? :-)Czy Dominic odejdzie od Amandy? Dowiecie się tego w następnym rozdziale.

 

Mam zamiar jeszcze napisać dwa, góra trzy rozdziały pierwszej części Historii wielkiej miłości, a później będę pracować nad drugą częścią.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Luna 06.07.2015
    Nie mam pojęcia kto ją porwał ale wiem że dominic nie odejdzie od ami za bardzo ją kocha

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania