Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia lubi się powtarzać - Rozdział 19

Nie wiem co z tego będzie

Idealny mężczyzna?

Bystry niż zwykle

Przepchnąłem cię przez życie

Pełne wyczynów i harmonii

 

Ale jedyne co dzisiejszej nocy widzę, to...

 

Ogień w twoich oczach

Ay ay ay

Dzisiejszej nocy

Ogień jest po twojej stronie

Ay ay ay

Dzisiejszej nocy

ogień w twoich oczach

 

 

Była późna godzina, kiedy z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. Wstałam z kanapy i podniosłam brzęczącą komórkę ze stolika.

 

- Dobry wieczór skarbie - odezwała się matka Jacka - Wybacz późną porę, ale moja asystentka rozchorowała się i nie ma kto jutro zrobić sesji zdjęciowej - nie dała mi dojść do słowa, tylko nawijała jak katarynka - Powiedz mi, że masz jutro przed południem czas? - była bardzo przejęta.

 

- Oczywiście Melisa, że mam - przerwała mi.

 

- Dzięki kochanie, wynagrodzę ci podwójną stawką - słyszałam jak roztrzaskujący kamień spada kobiecie z serca.

 

- Nie trzeba. Dla mnie to i tak wielka radość. A kto tym razem? - ciekawość mnie zjadała.

 

- Dowiesz się jutro. Jedynie mogę ci powiedzieć, że to mężczyzna - zaśmiała się.

 

- Jak zwykle tajemnicza.

 

- Bądź jutro u mnie w studio przed południem - pożegnałyśmy się.

 

Byłam zadowolona, że będę mogła oderwać się, chociaż na chwilę od tej szarości, która od kilkudziesięciu godzin mnie otaczała. Zastanawiałam się, kim będzie ten tajemniczy mężczyzna. Znając życie to będzie jakiś sławny model. Już nie mogłam się doczekać.

 

Pobiegłam na górę, by wziąć prysznic. Axela nie było. Musiał pojechać do firmy po jakieś papiery, a ja zostałam sama w tym dużym domu. Może nie aż tak sama, bo na terenie domu kręciła się część oddziału gangu.Od wizyty Marcusa, siły zbrojne kręciły się po ogrodzie non stop. Czułam się jak więzień. Nawet nie mogłam wyjść na spacer, by nie mieć obstawy. Axel powiedział, że przy nich będę bezpieczna i nikt nie zrobi mi krzywdy. Miałam jeden pomysł, ale nie byłam pewna czy mój gangster się na to zgodzi.

 

Wykąpana i pachnąca zeszłam na dół, akurat Axel wszedł do domy.

 

- Wybacz kochanie, że to tak długo trwało. Jutro muszę z rana jechać do firmy - rzucił papiery na stolik.

 

- Nie szkodzi. Ja też mam pracę - zdziwiony uniósł brwi.

 

- Jaką pracę?

 

- Będę robiła sesję zdjęciową

 

- Cieszę się, ale pojedziesz z Henrym - wyjął z kieszeni spodni telefon.

 

- Nie Axel. Jadę sama - nie byłam dzieckiem, które trzeba było prowadzić za rączkę.

 

- Nie ma takiej opcji aniołku - przeczesał ręką włosy - Henry. Jutro zawieziesz pannę Dorian w miejsce, które ci wskaże i nie opuścisz jej na krok... Dokładnie... O której masz się stawić? - zapytał mnie.

 

- Przed południem.

 

- Bądź o jedenastej... Dobrze - rozmowa dobiegła końca.

 

- Jaki ty jesteś uparty.

 

- Ktoś musi aniołku - podszedł do mnie i pocałowała.

 

* * *

 

Obudziłam się rano i przyciągnęłam się. Odwróciłam się w stronę Axela, ale jego nie było, jedynie znalazłam piękny bukiet czerwonych róż. Chwyciłam je i powąchałam. Pachniały tak słodko i były piękne. Czyżby gangsterzy miewali przebłyski romantyzmu? Na to wychodziło.

 

Wstałam z ogromnego łóżka i nałożyłam na siebie szlafrok. Umyłam zęby i podreptałam na dół. Smakowity zapach prowadził mnie wprost do kuchni, w której urzędował mój mężczyzna. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.

 

- Dzień dobry aniołku. Jak się spało?

 

- Doskonale. Dziękuję za kwiaty, są piękne.

 

- Jakie kwiaty? - zrobił zaskoczoną minę.

 

- Czerwone róże - żartowniś.

 

- A o tych kwiatach mówisz - złapał mnie w pasie i przechylił do tyłu - To za to, że jesteś - nasze usta się złączyły.

 

- Romantyk z ciebie.

 

- Aniołku, dużo mi do niego brakuje - puścił mnie, a ja usiadłam na krześle.

 

- Głupoty gadasz. Co mój mężczyzna pitrasi, bo cudownie pachnie - posłałam mu uśmiech.

 

- Bekon, grzanki i jajka na miękko. Mam nadzieję, że lubisz? - postawił przede mną talerz z jedzeniem i szklankę soku - Życzę smacznego.

 

- Uwielbiam takie śniadania. A ty nie jesz?

 

- Już jadłem. Lecę się wykąpać - ucałował mnie i zniknął na schodach.

 

Śniadanie było bardzo smaczne. Jak nigdy zjadłam je całe. Wstałam, zaparzyłam kawy i nalałam w dwie czarne, porcelanowe filiżanki. Odniosłam talerz do zlewu i zmyłam pozostałości bałaganu Axela. Miło jest, kiedy ukochany mężczyzna dba o swoją kobietę. Czułam się szczęśliwa, ale także przestraszona tego co przyniesie nowy dzień. Głowiłam się czy faktycznie Marcus mógłby mnie porwać? A jeśli tak, to czy ktoś mnie wtedy uratuje? I co na to wszystko powiedzieliby moi rodzice. Kochałam Axela, ale był on niebezpiecznym gangsterem. Już widziałam minę taty i mamy, kiedy dowiedzieliby się kim tak naprawdę jest wielki biznesmen Axel Anderson. Moi porządni i przykładni rodzice będą skażeni przez mój związek z gangsterem i te wielkie, rzucające się w oczy tytuły w gazetach. Masakra. Powinnam raczej od razu uciekać od niego i nie wracać. Takie wyjście byłoby najłatwiejsze, ale nie wszystko co łatwe musi być najlepszym wyjściem z sytuacji. Jeśli Axel zgodziłby się na moją propozycję to każde z nas mogłoby być bardziej spokojniejsze.

 

- A ty aniołku nie ubierasz się? - spojrzałam na zegarek.

 

- O cholera! Mam pół godziny na wyszykowanie się - Axel stał i przyglądał mi się jak biegam po całym domu, w poszukiwaniu odpowiednich ubrań, butów i oczywiście szukałam wszędzie aparatu - Spóźnię się!

 

- Czy tego moja nerwica kochana szuka? - zatrzymałam się i spojrzałam w stronę mężczyzny. Stał uśmiechnięty, a w ręku trzymał aparat.

 

- Ty diable jeden! To ja robię z siebie debilkę i biegam jak tygrys za zdobyczą, a ty masz z tego niezły ubaw - podeszłam i wyrwał z jego ręki lustrzankę - Nienawidzę cię - on nadal stał i się śmiał.

 

- Jak ja ciebie kocham ty moja złośnico - złapał mnie w pasie i zaczął całować namiętnie i zachłannie. Jego miękkie usta, pieściły moje wargi, a język poszukiwał mojego. Taka drobna pieszczota, a wywoływała we mnie podniecenie. Tylko on to sprawiał, że drżałam w jego objęciach i oddawałam mu się cała.

 

- Mmmhmm - odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni na mruknięcie Henriego, bo tak naprawdę miał na imię - Przepraszam, że przeszkadzam, ale jest jedenasta.

 

- Dobra Henry, że jesteś. Zawieź tą diablicę pod ten adres - podał mu karteczkę - I pilnuj jej, bo wiesz, że Marcus i jego banda mogą czaić się wszędzie.

 

- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę Ax - miał postawny głos, a sylwetką mógł straszyć ludzi, bo był tak umięśniony, bardziej niż Dwayne Johnson. Tak jak i on był łysy, jego ciemną karnację okalał ciemna bródka, która dodawała uroku, a zielone oczy były jak łąka w czasie zakwitania. Jak na swoje czterdzieści dwa lat, był przystojny, ale potrafił sprawić, że jego uroda zamieniała się w złoczyńce.

 

- A ty nie miałeś być wcześniej w firmie ? - zapytałam.

 

- Przełożyłem jedno spotkanie na późniejszą godzinę.

 

- Mam nadzieję, że nie z mojego powodu? - przysunął się bliżej i ponownie pocałował.

 

- Dla ciebie wszystko aniołku. A teraz uciekaj, bo się spóźnisz - pomachałam mu - Tylko nie podrywaj mi tam tego fagasa - uśmiech pojawił się na jego radosnej twarzy.

 

- Tylko ty mnie jarasz.

 

- Ostatnio mówiłaś, że nie - teraz to ja się śmiałam. Przypomniałam sobie jak powiedziałam na imprezie, że nie jest w moim typie, że nie jara mnie i nie wzdycham do niego jak reszta małolatów na bankiecie.

 

- To były stare czasy. Axel?

 

- Tak aniołku?

 

- Wieczorem musimy poważnie porozmawiać. Muszę z tobą coś obgadać - spojrzał na mnie podejrzliwie.

 

- Chcesz odejść ode mnie?

 

- Nic z tych rzeczy. Pogadamy później. Kocham cię - zamknęłam drzwi i skierowałam się w stronę samochodu, przy którym czekał Henry.

 

- Możemy ruszać panno Dorian? - uchylił drzwi, a kiedy wsiadłam zamknął je za mną.

 

- Mów mi Martina - ten się tylko spojrzał, a jego twarz nie miała żadnego wyrazu. Trudno cokolwiek było z niej odczytać.

 

- Nie wiem czy powinienem.

 

- Będzie mi bardzo miło, Henry - uśmiechnęłam się ciepło.

 

- W takim razie, niech będzie - na jego twarzy ukazał się malutki uśmiech. Jednak gangsterzy potrafią okazać odrobinę radości.

 

Po około dwudziestu minut dojechaliśmy pod studio Melisy. Oczywiście drzwi otworzył mi Henry, podając swoją dłoń. Zaskoczył mnie, bo zachował się jak prawdziwy dżentelmen. Weszliśmy do środka. Nagle ktoś hulnął na mnie, a ja przestraszona odskoczyłam. Henry jednym ruchem powalił na ziemię faceta, którym okazał się być Jackiem.

 

- Kurwa, co jest?! - krzyknął z bólu.

 

- O cholera! Jack, wszystko w porządku? - byłam naprawdę zaniepokojona. Domyślałam się, ile siły miał mój bodyguard.

 

- Chyba tak. Kto to jest? - z wykrzywieniem na twarzy podniósł się z podłogi.

 

- To jest Henry, Henry to jest Jack, mój przyjaciel - popatrzyli na siebie, a ich oczy rzucały błyskawice.

 

- Przepraszam, nie wiedziałem kim jesteś - wyciągnął do Jacka rękę. Ten z ociąganiem uścisnął ją.

 

- Ok, ale nie rób tego więcej. Chłopie, ale ty masz siłę. Musiałem w dzieciństwie jeść dużo szpinaku - zaśmiał się ze swojego dowcipu. Po chwili się zorientował, że ja z Henrym patrzymy na niego jak na głupka - Rozumiem, to nie było śmieszne. Dobra Martina, chodź ze mną.

 

- W tym samym pomieszczeniu co zawsze?

 

- Tak jest.

 

- Kim jest tan facet? Bo twoja matka nie chciała mi zdradzić - spojrzał się i puścił do mnie oczko.

 

- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - rąbnęłam go pięścią w bok, na co chłopak skrzywił się z bólu.

 

- Czy wy dziś oszaleliście! - jego twarz zrobiła się czerwona - Co ja jestem? Chłopaczek do bicia?

 

- Och skarbie - pocałowałam jego zarumieniony policzek - Wybacz.

 

- Tobie zawsze, ale nie rób tego więcej.

 

- To powiesz mi, kim jest ten gościu?

 

- Dowiesz się za chwilę. Na pewno nie jest to żaden model - cholera, dlaczego nie chcieli mi powiedzieć kim był ten facet? Nigdy nie mieli przede mną tajemnic. Zawsze Melisa od razu mówiła, z kim będę pracować. Ostatnio zdjęcia robiłam aktorowi z Sagi Zaćmienie. Kellan Lutz - bo o nim mowa - okazał się wesołym, ciepłym i rozgadanym facetem. Miałam nawet okazję wypicia z nim kawy, na którą mnie sam zaprosił.

 

Melisa i Jack robili teraz wielką tajemnicę, jakby nie wiedzieli, że jedynym mężczyzną jaki mnie interesował to był Axel.

 

- Witaj kochanie - przywitała mnie mama Jacka - Tak się cieszę, że się zgodziłaś - ucałowałyśmy się serdecznie.

 

- Nasz gość zaraz przybędzie - każdy jakoś dziwnie się na mnie przyglądał.

 

- Podobno laska go do łóżka za bardzo przycisnęła - Jack puścił do mnie oczko, a jego twarz wykrzywiał głupi uśmieszek.

 

- Rozumiem, że to jakiś młody koleś z kupą kasy i do tego dziwkarz - Melisa zrobiła dziwną minę i wskazała mi głową, że właśnie nasz gość przybył. Czułam jak robię się czerwona, a serce bije jak oszalałe. Nie miałam odwagi się odwrócić. A jeśli przez mój nie wyparzony ozór, facet zrezygnuje ze sesji zdjęciowej i nie będzie chciał reklamować marki Melisy? Ona mnie wtedy znienawidzi i kariera, na którą ciężko pracowałam i zdobywałam lepsze doświadczenie, szlak trafi. Byłam idiotką.

 

Przepraszam, że nie dodałam rozdziału tak jak obiecałam, ale zabrakło mi czasu. Z lenistwa nie chce mi się sprawdzać poprawności rozdziału. Mam nadzieję, że nie będzie aż tak wielkiej uwagi na to zwracać.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Holly2004 08.10.2015
    Nie ma wielkich błędów, 5 :)
  • Szalona123 09.10.2015
    Super rozdział! Czekam na kolejny! :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania