Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia lubi się powtarzać - Rozdział 17

Utracony dotyk w mojej duszy

Nie miałam gdzie się zwrócić

Nie miałam dokąd pójść

Utraciłam wizję z moich marzeń

Myślałam, że to będzie mój koniec

Myślałam, że nigdy przez to nie przejdę

Nie miałam żadnej nadziei, której mogłabym się trzymać

Myślałam, że się załamię

 

 

 

- To nie jest dobry pomysł Axel - mojemu facetowi zachciało się pływać jachtem po wybrzeżu Atlantyku.

 

- A co ty się boisz? - zrobił taką zdziwioną minę jakbym coś szalonego zrobiła.

 

- Nie będę pływać jachtem - jeszcze chwila, a straciłabym nad sobą panowanie.

 

- Ale dlaczego? - czy on skończy w końcu te swoje głupie pytania?

 

- Jeśli to miała być ta twoja niespodzianka, to sorry, ale się nie zgadzam - nalałam sobie do szklaneczki brązowego płynu i przechyliłam do ostatniej kropelki.

 

- Możesz mi powiedzieć do cholery dlaczego? - czułam, że zaraz strzelę go w tą piękną twarz.

 

- Bo nie i koniec tematu. Zresztą możesz sobie płynąć sam albo z jakąś swoją panienką - nalałam kolejną porcję procentu i wypiłam. Axel podszedł do mnie i wyrwał mi szklankę - Ej! Oddaj mi - frustracja we mnie narastała.

 

- Przestań pić! - odstawił moją szklankę na komodę - Co ci do cholery odbija? Zachowujesz się tak, jakbym nie wiadomo co ci zrobił - wydawało mi się, że wyglądał na zakłopotanego i przestraszonego. To ja zawsze się obawiałam jego wybuchów, a tym razem to on się bał.

 

- A ty co? W tatusia się będziesz zabawiał! - zabrałam butelkę whisky i pociągnęłam z gwinta.

 

- Ja pierdolę! Zaraz doprowadzisz mnie do szału! - czyżby dupek zaczął się denerwować?

 

- Trzeba było mi nie mówić o pływaniu! - wrzasnęłam i pociągnęłam kolejny łyk alkoholu.

 

- Jeżeli za chwilę nie odstawisz tej przeklętej butelki to zaraz ją rozjebie - mówił spokojnie, ale stanowczo. Lekko już kołysząc się na nogach podeszłam do niego i przy nim przechyliłam butelkę raz jeszcze. Wyrwał mi ją i rozbił o ścianę. Kawałki szkła rozsypały się po pokoju.

 

- Jesteś cholernym dupkiem, Anderson! - uderzałam w niego z całej siły pięściami. Ten jednak złapał mnie za nadgarstki i potrząsnął mną.

 

- Ty paskudna i nieokiełznana dziewucho! - darł się na mnie - To ja staram się, by ciebie zadowolić robiąc ci niespodziankę, a ty mi z byle jakiego powodu awanturę urządzasz? - ze złości aż mu żuchwy chodziły, a na twarzy zrobił się czerwony.

 

- A czy ty rozumiesz, że nienawidzę wody? - wyrwałam mu się - Nienawidzę! I więcej mnie to tego nie namawiaj.

 

- Ciekawe bardzo - teraz to on wziął sobie piwo z lodówki i pociągnął duży łyk - A trzy lata temu z tym dupkiem ... Jak mu było? Edward? ... Tak Edward. Pływałaś jego zasranym jachtem cała rozanielona, a teraz mi mówisz, że nienawidzisz wody? - patrzyłam na niego z wielkim zaskoczeniem. Skąd on to wszystko wiedział?

 

- Jeśli tak wszystko wiesz, to czemu nie wspomnisz o tym, że prawie się utopiłam? - teraz to on był zaskoczony - I co? Nic teraz nie powiesz dupku? No tak, wielki pan wiedzący pominął największy szczegół z tej całej wyprawy - zabrałam walizkę z salonu i szłam do wyjścia.

 

- A gdzie ty się wybierasz? - jego głos zmienił barwę na czulszą.

 

- Spadam stąd - złapałam za klamkę i chciałam już wyjść, kiedy w drzwiach stanął obcy mężczyzna. Był tak samo zaskoczony jak ja. Przyglądałam się mężczyźnie bardzo szczegółowo. Wydawał się cholernie nie przyjemny. Jego opalona karnacja nie pasowała do jasnych oczu. Facet miał mniej więcej z dwadzieścia siedem lat, był wysoki, szczupły, a jego dłonie zdobiły tatuaże.Ubrany był w jakieś dresy, a na nogach miał czarne adidasy. Patrzył na mnie z debilnym uśmieszkiem, a mnie na ten widok przeszły ciarki przerażenia. Kto to do cholery był? Wyglądał jak morderca, który czaił się w ciemnych zakamarkach miasta.

 

- Martina! Poczekaj - krzyknął za mną Axel, ale zamilkł gdy zobaczył stojącego faceta - Co ty tu kurwa robisz!? - złapał mnie za ramię i odciągnął od drzwi - Idź w tej chwili do sypialni i poczekaj tam na mnie - przerażona poszłam tak jak kazał mi Anderson.

 

Weszłam na górę i nie zamykając drzwi. Ciekawość zwyciężyła i zaczęłam podsłuchiwać. Niestety, Axel zaprowadził go do swojego gabinetu i nic nie mogłam usłyszeć. Kim tak naprawdę był Anderson? Nie podobało mi się. Najpierw jakiś facet mówi coś o zdjęciach, a Axel każe kogoś pilnować. Teraz tajemniczy bandyta pojawia się w jego domu. Co się do cholery działo? Może to był błąd, że związałam się Axelem. Myśli kłębiły mi się w głowie.

 

- Tak dłużej być nie może. Dziś musi mi wszystko powiedzieć - sama do siebie gadałam, chodząc po sypialni.

 

Nie wiem ile tak chodziłam myśląc i denerwując się jak cholera i zastanawiając się kim był ten bandyta i co ma wspólnego z nim Axel. Nagle usłyszałam jak mój mężczyzna krzyczy na tego przerażającego człowieka. Podeszłam do drzwi i je uchyliłam

 

- Wypierdalaj z mojego domu i żeby więcej twoja noga tu nie postała! - darł się na niego bardzo.

 

- Nie bądź śmieszny Ax. Zrobisz to co powiedziałem albo ona będzie moja - zaśmiał się bandyta przerażającym głosem, aż podskoczyłam ze strachu.

 

- Po moim trupie Marcus!

 

- To nie żaden problem - znów ten sam diabelski śmiech.

 

- Spierdalaj stąd albo Henry ciebie stąd wyprowadzi - nie usłyszałam co ten drugi odpowiedział, ale za to słyszałam odgłosy szarpaniny i rozbijające się szkoło o podłogę. Przestraszona prowadzącą adrenaliną, zbiegłam szybko na dół i zaczęłam krzyczeć widząc jak Axel biję się z Marcusem. Prosiłam, by przestali, ale oni nie zauważali mnie. Nie myśląc nad tym co robię, wskoczyłam na plecy bandycie i zaczęłam okładać go pięściami po głowie. Ten w szoku zamachnął swoim ciałem zrzucając mnie na podłogę. Gdy leżałam obolała skierował swoją po tatuowaną pięść w stronę mojej twarzy. Już czułam jak jego pięść rozmaśla całą twarz. Jednak w ostatniej chwili Axel kopnął go w plecy, a ten z jękiem upadł na podłogę.

 

- Spróbuj ją tylko tknąć, a będą ciebie szukać w lesie - całe ciało moje się trzęsło ze strachu.

 

- Dotrzymaj słowa, a nic się jej nie stanie - bandyta wstał i otarł zakrwawioną wargę - Jednak zaskoczyłeś mnie. Ty wielki gangster, który panienki traktował jak dziwki, zakochał się. Niebywałe - zaśmiał się w głos.

 

- Zamknij się skurwielu.

 

- Czyżby twoja kobietka nie znała o tobie prawdy? - patrzyłam to na Axela to na Marcusa - Ups. Wybacz stary - powiedział i wyszedł z domu. Patrzyłam się na Axela i nie wierzyłam w to co usłyszałam. Wielki bogacz Axel Anderson był pieprzonym gangsterem. Jak mogłam być taka ufna i dać mu się tak omamić.

 

- Czy to prawda co ten bandyta powiedział? - stał i patrzył się na mnie. Nie odezwał się nic, tylko stał jak słup soli - Axel! Kurwa powiesz mi prawdę?

 

- Nie zrozumiesz tego - powiedział cicho siadając na sofie.

 

- Masz natychmiast mi wszystko powiedzieć! - krzyczałam.

 

- Kurwa! To nie jest takie proste - wstał i nerwowo chodził po salonie, kopiąc rozbite szkło.

 

- I jak ja mam ci ufać.

 

- Kocham cię. Takiego jakiego mnie poznałaś, takim byłem, jestem i będę. Moja przeszłość zawsze mnie dosięgnie i nic na to nie poradzę - chodził i mówił do mnie.

 

- Odpowiedz mi na pytanie. Jesteś gangsterem? - czekałam jak zaprzeczy.

 

- Tak, to prawda - odjęło mi głos i nie byłam w stanie niczego z siebie wyciągnąć - Przepraszam, że o wszystkim wcześniej tobie nie powiedziałem, ale wtedy nie dałabyś nam szansy - spojrzałam na Axela i ujrzałam jego łzy.

 

- Gangster, a płacze? - uśmiechnęłam się ironicznie - Chyba dupek, a nie gangster - w jednej chwili Axel stał koło mnie, łapiąc za ramiona i przyciskając do ściany.

 

- Kocham cię, nigdy nie zrobiłem nikomu krzywdy, nigdy nikogo nie zabiłem, rozumiesz!? - wbił we mnie swoje wargi. Nie odwzajemniłam jego pocałunku, stałam jak manekin, a on próbował dostać się do mojego wnętrza. Zrozumiał, że nic mu to nie da i odsunął się - Będziesz wstanie mi wybaczyć?

 

- Nie wiem. Potrzebuje czasu i poznać o tobie całą prawdę. Mamy na to siedem dni - zaskoczenie biło z jego twarzy.

 

- To nie zostawisz mnie? - nie wierzył w to co usłyszał ode mnie.

 

- Nie. Ale chce znać całą prawdę i to co Marcus miał na myśli. To jest mój warunek zostania z tobą.

 

- Wszystko ci powiem, przysięgam, ale jutro, dobrze?

 

- Dobrze, a teraz posprzątam ten cholerny bałagan - zabrałam się za pracę.

 

Ten dzień i ten facet Marcus to jedna wielka porażka. Szczęście jednak bywa kruche i jedno słowo może je zniszczyć, a odbudowanie związku jest ciężkie. Czy nam się uda uratować naszą miłość stworzoną na kłamstwie? Nie wiem.

 

Rozdział nie sprawdzony. Przepraszam.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Holly2004 05.10.2015
    Nie sprawdzony, ale GENIALNY! 5! :D
  • kesi 05.10.2015
    Jutro poprawie wszelkie błędy. Oczywiście dziękuję.
  • Szalona123 05.10.2015
    Fantastyczny! Czekam na kolejny mam nadzieje że już jutro! :) ;)
  • kesi 05.10.2015
    Postaram się.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania