Wybacz mi cz 40
Gdy wróciłam do domu była już czternasta. Myślałam, że wejdę niezauważona, ponieważ wszyscy powinny być już po obiedzie. Jednak się myliłam. W progu stała zdenerwowana babcia.
- Lili, co ty sobie wyobrażasz? Znikasz na niespełna trzy godziny i nie odbierasz telefonów?
- Dzwoniłaś? Musiałam mieć wyciszony telefon.
Zaczęłam grzebać w torebce, czyli w miejscu bez dna. Przynajmniej w moim wypadku.
- A no faktycznie. Poza tym wiesz, gdzie byłam!
- Mam nadzieję, że nie palnęłaś znowu jakiejś gafy.
- Nie, za kogo ty mnie masz?! Jak chcesz wiedzieć to twój ulubiony hrabia, kazał długo na siebie czekać?!
- Ale..
- A teraz wybacz, jestem głodna.
Czy ja nie mogę bez jej zgody nigdzie iść? Tu jest gorzej niż w Nowym Yorku. Ale nie, nie mogę się wycofać. Tchórzostwo to nie jest w moim stylu. Gdy doszłam do jadalni czekał na mnie Liam.
- Cześć! Widzę, że twoja babcia już ci wygarnęła.
- Szkoda gadać. Mam zamiar coś zjeść i chyba do końca dnia siedzieć w samotności.
- Obiecałaś mi kawę.
- Dobra, tylko zjem obiad. Z chęcią zobaczę Szkockie puby.
- Trzymie cię za słowo.
- A teraz pozwól mi nacieszyć się resztkami obiadu.
- Dobra widzę, że ktoś tu nie ma humoru.
I w tym momencie posłała mu spojrzenie pełne złości. Na szczęście nie skomentował tego, tylko wyszedł z jadalni. No dobra nie były to aż takie resztki. Ale to, co zobaczyłam, na stole mnie zaskoczyło. Leżał tam list zaadresowany do mnie.
- Linda możesz na chwilę tu przyjść?!
- Co się stało? Z zupą coś nie tak?
- Nie chodzi mi o ten list.
- Znalazłam go w skrzynce na listy. I położyłam tutaj.
- Acha. Dobra potem go otworze.
Włożyłam więc list do torebki i poszłam szukać Liama. Znalazłam go w ogrodzie, czytał jakąś książkę.
- Liam to, co jedziemy na tę kawę.
- Tak, ale ja prowadzę.
- Oki.
- A dokąd pojedziemy?
- Zobaczysz. A tak ap ropo, otwarłaś już tajemniczy list?
- Nie, a zresztą zrobię to teraz.
Usiadłam więc obok Liama. O bez większych ceremonii otwarłam list. Ale co tam było napisane, kolejny raz mnie zaintrygowało.
- Lili, co się stało?
- Może przeczytam ci na głos.
- Dobra czytaj.
- Следи за владельцем роз. Сердце не слуга особенно эти знакомые. Кто-то умирает чтобы кто-то мог жить.
- A możesz tak przetłumaczyć?
-Uważaj na właściciela róż. Serce nie sługa zwłaszcza te znajome. Ktoś umiera, by ktoś mógł żyć.
- Znowu, czy to ci się już nie nudzi?
- Nie. Słuchaj, ja wiem że Jack coś wie o tym posiadaczu róż.
- Tak właściwie, to o co chodzi z tymi różami?
- Może podczas kawy ci wytłumaczę?
- Oki.
Super! Kolejny list równa się coraz więcej myśli. Nie wiem jak, ale muszę wyciągnąć te tajemnice z Jacka.
Dziś tylko jeden rozdział, ale jutro już powonny buć normalnie dwa.
Komentarze (10)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania