Poprzednie częściWybacz mi. - Prolog.
Pokaż listęUkryj listę

Wybacz mi cz 89

Gdy nareszcie Helen odwiozła mnie do domu, babcia już na mnie czekała z nietęgą miną.

 

- Lili na reszcie! Ile można czekać!? - Powiedziała nieco podniesionym tonem pani baronowa.

 

- Trochę się nam u krawcowej przedłużyło. - Powiedziałam na odczepne, szukając w torebce kluczyków od samochodu.

 

- Trochę? Masz na myśli dwie godziny. Nie mogłaś dać znać, że się spóźnisz. A tak ap ropo Jack tu był i chciał z tobą rozmawiać. - Dodała babcia wygodnie usadawiając się w fotelu.

 

- Babciu nie mam pojęcia, o czym chciał gadać. A tak przy okazji nie widziałaś gdzieś moich kluczyków? - Szybko wyrzucałam z siebie, przy okazji przeszukując szufladę komody.

 

- Mówisz o tym. - Śmiejąc, się starsza pani wyciągnęła z kieszeni kluczyku do auta.

 

- Strasznie śmieszne. A teraz już naprawdę muszę, jechać Emma na mnie czeka. Pogadamy potem! - Krzyknęłam na odchodne.

 

Miałam szczęście, że na drodze nie było korku. Bo gdy dojechałam do sali, którą dekorowała moja przyjaciółka miałam już godzinę spóźnienia. Gdy weszłam, do środka Emma dmuchała balony.

 

- Hej sory za spóźnienie, ale Helen uparła sie, żebym przymierzyła jedną kieckę. - Powiedziałam nerwowo.

 

- Haha. Nie przepraszaj, o wszystkim wiem. A teraz siadaj i mi pomórz dmuchać balony. Bo dziś mają się tu odbyć zaręczyny tej wiedźmy i Jacka. - Dodała, śmiejąc się do rozpuku Emma.

 

- No to bieżmy się do roboty. W końcu dla naszej królowej zołz wszystko. - Wypaliłam jak z procy.

 

- A tak właściwie Lili czemu ty i Jack w końcu nie jesteście parą? - Zapytała Emma.

 

- Bo nie, już ci to kiedyś tłumaczyłam. - Próbowałam jakoś wybrnąć z niewygodnego pytania.

 

- A właśnie, że nie! - Krzyknęła ciekawska przyjaciółka.

 

- Zrozum ja i on do dwa światy. Noc i dzień, a tak poza tym ja nie mogę być z kimś z litości. Z kimś, kto tylko mi przypomina... - I tu moja wypowiedź została brutalnie przerwana.

 

- Przypomina Bila. Ale Lili jego już nie ma. A życie trwa. A teraz proszę weź te kwiaty i zanieś je do ogrodu. - Powiedziała rozkazującym tonem Emma.

 

- Dobra już idę. - Dodałam na odczepne. I wyszłam do ogrodu.

 

A tam zobaczyłam coś, czego się nie spodziewałam. A konkretnie była tam Ewangelina kłócąca się ze swoim ojcem. Nie wiem, co mnie podkusiło, ale zaczęłam nagrywać tą rozmowę.

 

- Tato, czy ja na pewno muszę wychodzić.za mąż za tego idiotę?! - Krzyczała ta wiedźma Ewa.

 

- Ewangelino tłumaczyłem ci to sto razy! Jeśli nie wezniesz z nim ślubu to nasza fortuna przepadnie! A tego raczej byś nie przeżyła! - Krzyczał starszy pan.

 

- Ale jak ja mam się z nim publicznie pokazać?! Już zapomniałeś tą aferę, której był główną gwiazdą?! - Ryczała na cały głos Ewa.

 

- Błagam cię córeczko. Przecież jemu i tak nie zostało dużo czasu. Będziesz bogata, trochę poudajesz, że tęsknisz. A potem znów będziesz wolna. - Szeptał ojciec Ewy.

 

- Ale przysięgasz, że tak się stanie? - Zadała zdziwionemu ojcu pytanie ta jędza.

 

- Wiesz dobrze, że szczęściu trzeba pomóc. A teraz leć się przyszykować. - Dodała starszy pan.

 

Co to miało być? Ale ja nie mogę się w to mieszać. Lecz z drugiej strony, nie mogę mu pozwolić na zmarnowanie życia u jej boku. Usiadłam więc na ławce naprzeciwko starego dębu. I zaczęłam rozmyślać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania