Poprzednie częściOpowiw *** Jesteśmy?  Opoww
Pokaż listęUkryj listę

Opowiw *** Bezjutrze

Tekst z NSzO

 

 

Zawisłam na krawędzi smutku, drugą ręką ściskając spopieloną radość. Szybuje na twarz w podmuchach zapomnianych emocji, wzruszeń i przepłakanych chwil. Jeszcze tak niedawno znaczyły ślady na wyblakłych marzeniach, by w strzępkach czasu, niezupełnie jeszcze spopielonych, przemycać kryształki zastraszonych, lecz żywych, wirujących sensów.

 

Nie pamiętam kiedy przyszłam na świat. Za pewne przed pytaniami o wszystko, gdy jeszcze odpowiedzi, zarówno te oczekiwane jak i te niechciane, nie były mi znane. Przyszły później, zakłóciły błogi spokój rozkrzyczanej kołyski.

 

Widziałam wtedy bezkształty i cienie, a nawet światło w oddali, które dla mnie zostało na horyzoncie. Nigdy na tyle blisko, by mogło ogrzać swoim ciepłem. Zawsze pozostawało daleko, chociaż tyle razy próbowałam je dogonić. Nieustannie odpychało i niszczyło, by w końcu zranić złudzeniem szczęścia, prawdziwej tęsknoty i jeszcze bardziej bolesnych zwątpień.

 

Nie wiem co widzę pode mną, ale wiem, że wzrok od tego ucieka. Czasami w szaleństwo zapatrzone w dno, podtrzymujące trupa zgniłej trampoliny. Innym razem na czarodziejskim dywanie źrenicy, pragnące odlecieć, poszybować jak najwyżej poza cierpienie i przesadny zachwyt, który niekiedy faluje tak bardzo, że nie można wiedzieć, czy na szczycie odnajdzie ścieżkę powrotu, którą morze zatapia, by unicestwić własne istnienie.

 

Chwile mijały bardzo szybko, szybciej ode mnie. Zawsze zostawałam w tyle, a poranione stopy bolały bardziej niż ból. Nie mogłam od niego uciec. Biegł razem ze mną, a ja widziałam jego zadowoloną twarz, pełną potępienia i pogardy dla moich słabości, które rzucały ziarno na jakże żyzną glebę. Jednak osłabioną i poniewieraną przez innych i samą siebie.

 

Byłam owadem w przezroczystej zjeżdżalni, gdzie ścianki tak gładkie jak moje posrane życie. Proste i równomierne. Wciąż w dół, a jeśli w górę, to tylko po to, żeby płakać, widząc przez szybę, ile to cukierków zjedli inni, a ja mogłam jedynie wędrować do tyłu. W końcu tak szybko, że wszystko co pragnęłam, było niezrozumiałymi smugami. Może i lepiej. Mniej tęskniłam, cierpiałam i mniej miałam wiary we własne fantomy sił.

 

Powiadają, że wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. To prawda. Nigdy tam nie byłam. Jedyną namiastką szczęścia był fakt, iż nie miałam czego utracić, by później tęsknić.

 

Smutek coraz bardziej dotkliwy. Jestem dla niego coraz większym ciężarem. Niedługo nawet on mnie zdradzi. Tak samo jak inne odczucia i ludzie. Jestem mu wdzięczna, za okazaną siłę, wyrozumiałość i cierpliwość. Mogłam chociaż odrobinę odnaleźć siebie, by wiedzieć z kim przestanę zamartwiać umysł o: wczoraj, dziś i jutro.

 

Przepraszam. Wprowadziłam was w błąd.

O jutro nie muszę się martwić.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Dekaos Dondi...

    Wydawało mi się, że jestem raczej twarda/niektórzy mówią o mnie 'baba dragon' - nic jej nie złamie, a tu proszę... powiedzmy, że lekko zaszkliły mi się oczy tak, jak rasowej pensjonarce.

    Pozdrawiam serdecznie.
  • Dekaos Dondi rok temu
    Powracająca↔Dzięki:)↔A juści. Są na padole zwroty akcji, o których nie śnił ktokolwiek, a tym bardziej w temacie człek:)↔Pozdrawiam🙂
  • Pasja rok temu
    Jesteśmy jak te emocjonalne kawałki rozpryskujące się po życiu.

    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi rok temu
    Pasja↔Dzięki:)↔Ano właśnie. Czasami takimi bywam:)↔Pozdrawiam🙂
  • Po prostu niezwykłe opowiadanie 🤩 🙂. Pełne różnych motywów, psychologiczne i zaskakujące. Uderzające w głowę, że tak napiszę 🤯.

    5, pozdrawiam 😃
  • Dekaos Dondi rok temu
    Piotrek P.1988↔Dzięki:)↔No raczej chyba zróżnicowane nieco:(↔Pozdrawiam😃

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania