Opowiw *** Rozmawiam z kwiatami
Tekst powtórkowy
Kiedy ostatnie godziny dnia, wieczór okrywa poświatą ciszy, a lekki wiatr kołysze świat do snu… to czasami tak niewiele brakuje.
***
Mam już niestety swoje lata. Mieszkam samotnie na skraju miasteczka w niewielkim domu. Nie powiem, radzę sobie jak mogę. Dbam o wszystko jak potrafię najlepiej. W sumie trzy pokoje, kuchnia, łazienka i piwnica. Chociaż najczęściej przesiaduje pod domem. Jest tam dodatkowy pokój. Nazywam go Piątym. Logicznie rzecz biorąc powinien być czwartym. Coś mnie przyciąga w tamto miejsce, lecz nie potrafię powiedzieć, co.
Wiele rzeczy nie potrafię. No cóż. Tak bywa. Nie wszystko jest dla mnie. Akceptuje to. Wtedy człowiekowi lżej. Nie musi tęsknić za rzeką, którą nigdy nie popłynie. Wyschła za wcześnie, lub za późno. Tylko jedno mnie denerwuje. Ludzie mi wmawiają jakieś głupoty nie z tej ziemi. Nawet tego nie słucham. Po co. Jestem obok tych spraw. Wypraszam ich z domu, kiedy przychodzą. Czyżby nie wiedzieli, że to nie uchodzi tak sobie kpić ze starego człowieka.
To jeszcze nie wszystko, co mnie nurtuje. Nigdy na drugi dzień nie pamiętam wieczorów, ale o jednym pamiętam. Dbać o kwiaty w przydomowym ogródku. Zasłoniętym lub nie. Zależy od pory roku. Rozmawiam z nimi. Proszę, żeby rosły i były najpiękniejsze. Na dobrą sprawę nie wiem dlaczego do nich przemawiam. Często słyszę jak mówią płatkami: „Tyś wariat. Ogarnij umysł.” Te mniejsze poprzestają na: „Tyś wariat”. Widocznie mają mniej sił. Nie mam do nich żalu. Są mi potrzebne. Nie wiem do czego, ale wiem, że tak.
W poddomowym pokoju, też są kwiaty. Na obrazkach. Nie pamiętam, żebym miał talent do malowania.
Dzisiaj od samego rana jestem jakiś nieswój. Kolejny już raz nie potrafię powiedzieć: dlaczego. Odwiedzam wszystkie pomieszczenia, spoglądam w przeróżne kąty i sam nie wiem, po co i na co. Widocznie jakiś powód musi być. Z oddali słyszę cichy gwar miasteczka. Jest jakby poza mną. A przecież często tam jestem. Nie mogę umrzeć z głodu i pragnienia. Ludzie nadal wciskają mi przysłowiowy kit. No tak. Dziwakowi to czemu nie. Fakt. Nie jestem podobny do wielu rzeczy, ale do okna, to już na pewno.
Zupełnie nagle wiem, że muszę odwiedzić ulubione miejsce. Dla mnie to prawie sacrum. Schodzę do piwnicy. W piątym pokoju stoi starodawny piec. Rozbrzmiewa w nim płomień muzyki. Słyszę wyraźne dźwięki, wylatujące z paleniska. Nie pamiętam, żebym rozpalał. Ale któż inny mógł to uczynić? Zresztą w tej chwili to, nie jest najbardziej istotne. Siadam na kanapie i skupiam uwagę na obrazach wiszących na ścianie. Same kwiaty. Najróżniejsze i chyba najpiękniejsze jakie widziałem. Były tu od zawsze. Dziwnie to brzmi, lecz tylko tyle wiem.
Faktycznie. Refleks mi pozostał. Przyciskam jeden z obrazków do ściany. Chwilę przed podłogą. Szklana ochrona nie pękła. Nie ma na niej szczeliny, poprzez którą może uciec obraz. Tylko samotny gwóźdź skrzywiony pozostał.
Wtem dostrzegam na podłodze dziwne obramowanie. Domniemam, że to jakaś skrytka. Podnoszę klapkę. Wewnątrz pusto, tylko ścianki pełne kwiatów. Miałem nadzieję, że coś znajdę. A tu nic. Pustka prawie taka jak we mnie. Prawie, bo wypisany ołówek leży na dnie, temperówka i kartki. Nie mam pojęcia, po co to wszystko. Jakbym spojrzał do własnego umysłu. Dziwne myśli przychodzą na starość do głowy.
Znowu mnie nachodzi dziwna przerwa w życiorysie. Jak gdybym w tym czasie był świadomy i nieświadomy równocześnie. O co w tym wszystkim może chodzić?
Nagle i niespodziewanie wiem, że muszę zrobić bukiet i gdzieś iść. Nie wiem gdzie, ale wiem w którą stronę. Wychodzę z domu, mając wrażenie, że nigdy tak jeszcze nie było. Że będzie inaczej. Inaczej w porównaniu z czym?
***
–– Mamo! Chodź szybko na balkon. Ten starszy pan znowu idzie i niesie kwiaty. Dzisiaj piękna noc, pełna złotych gwiazd. Dlatego dobrze widzę, chociaż jest daleko.
–– Przecież wiesz skarbie, że on tak codziennie. Żadne słowa do niego nie docierają. Idzie w tunelu swojego świata. Wiele razy chciałam mu powiedzieć, że przecież…
–– Ależ mamo. Dzisiaj wyjątkowa noc. Marzenia mogą się spełnić.
–– Zapewne jakieś ma.
***
Przyznam, że to prawdziwy szok. Taka sytuacja nie przyszła mi do głowy. Stoję i nie mogę uwierzyć. Skąd nagle wieczór i dlaczego stoję na cmentarzu. Przecież żyję. To po diabła? I znowu kolejny już raz, wiem że mam czegoś szukać. No więc szukam. Chodzę między grobami już dłuższy czas. Księżyc świeci jasno, więc jest mi łatwiej. Trzymam w ręce kwiaty. Wiem, że będą za chwilę potrzebne. Nie pomyliłem się. Kolejny szok.
Przystaję przy jednym z grobów. Napis jest dziwnie zamazany. Jakby prześwitywał z równoległego świata lub zaświatów. W wazonie są kwiaty, troszkę przywiędłe. Wyjmuję i wkładam te co przyniosłem. Prawdziwe zdziwienie wywołuje inny widok. Takiego się zupełnie nie spodziewałem. Cały grób jest zakryty kartkami we foliowych koszulkach. Przyduszone różnymi kamieniami, żeby wiatr nie porwał.
I kolejna niespodzianka. Mam przy sobie latarkę. Nie pamiętam, żebym brał. A jednak. Wyjmuję jedną kartkę, żeby przeczytać, lecz coś odwraca moją uwagę. Patrzę w tamtą stronę. Niedaleko, między ciemnymi tujami, stoi dwóch ludzi. Mimo że są oddaleni, słyszę wyraźnie jak przebiega ich rozmowa na cmentarnej ścieżce.
***
–– Widzisz go?
––Ano widzę.
–– Co wieczór tu przychodzi i stoi tam jakiś czas.
–– Dziwne. Grób jak grób. Nic szczególnego.
–– Dla ciebie nic.
–– No tak. Racja.
***
W świetle latarki napis jest ładny i wyraźny. Niczym obrazek z wielką wprawą namalowany ołówkiem. Czytam słowa:
„Kochana Żono. Przysięgam, że na zawsze zachowam Ciebie w pamięci.”
Ile jeszcze szoków zdołam przeżyć na cmentarzu? Biorę następne kartki. Zupełnie przypadkowe. Na każdej jest ten sam napis. I nagle w głowie jakby coś otwarło, drugie coś, co było niedostepne. Wiem już, dla kogo urządziłem ten przytulny pokój. Dla nas. Dla mojej żony i dla mnie. To ona namalowała te wszystkie obrazki. Inne pomieszczenia były po to, by przetrwać. A ten pokój, by naprawdę ze sobą być nawzajem, w tym całym zamieszaniu spraw.
Czy mieliśmy dzieci? Chyba tak. Nie wiem tego na pewno. Wiele różnych ludzi spotykałem, wiele mi mówiono. Nawet niektórzy byli w moim domu. Teraz sobie przypominam. A ja ich przeganiałem na cztery wiatry, bo jakieś głupoty gadali. Wracali ponownie, ględzili swoje, ale na próżno. Odchodzili. Muszę wszystko naprawić. Przeprosić. Wrócić.
***
Siedzę z rodziną w Piątym pokoju. Wszyscy przebaczyli. Wspierają w trudnych chwilach powrotu. Pomagają wypłynąć na powierzchnię rzeczywistości. Znowu płynę z nurtem, którego nie ma, a jednak jest. Wyławiam z odmętów fal zagubione wspomnienia. Jest ich sporo. Podziwiają wszyscy namalowane obrazki. Klepią przyjaźnie po plecach. Uśmiechają płatki. No ale czas coraz krótszą rzeką.
Wychodzę z pokoju. Zamykam drzwi. Dla mnie to bardzo ważne miejsce. Idę do ogrodu. Wieczór. Biorę patyk i rysuję kwiatka na piasku. Jasna poświata księżyca rzuca ciemne cienie. Nie widzę ich.
Nie chce widzieć. Dostrzegam tylko jasne. Tam gdzie mój obrazek. Kryje w sobie tyle wspomnień.
Jestem naprawdę szczęśliwy. Wieje przytulny ciepły wietrzyk. Przyjazna cisza i spełnienie.
Tylko kwiaty mówią do mnie.
Komentarze (10)
Chyba pierwszy raz widzę/czytam Cię - w takim melancholijnym wydaniu/klimatycznie przecudnym i śmiem twierdzić, że mamy se sobą wiele wspólnego.
Też mieszkam na uboczu, z dala od tętniącego zgiełku, maniakalnie wręcz rozmawiam z kwiatami/nawet mi odpowiadają... baaa, mają nawet swoje imiona.
Mam też osobliwy pokoik, który nazwałam "galeryjka wspomnień' - czym narażam się/mówiąc delikatnie/ na niezrozumienie, więc nie zapraszam do niego gości/jedynie psiarnio - kociarnia może się tam bezkarnie panoszyć. Okna są szczelnie zasłonięte... wnętrze nie potrzebuje światła, bo nie ma tam nic 'żywego = klimatyczne świeczki - wystarczają w zupełności.
Kwietne obrazy, lanszafciki, twarze, które są jedyną dekoracją - wykonałam własnoręcznie, ale nie są to typowe obrazy.
Ok, już nie będę dalej przenudzać.
Pozdrawiam i dobrej nocy życzę.
Tak. To fajnie pogadać z kwiatami. Tylko czasami róże, mogą ostro przygadać, łodygą:)
A zatem w takim pokoju→przytulna-nastrojowa-klaustrofobia byłaby jak dla mnie🫠
No i jak to nie ma życia→A Tyś?→A psiokoty, to co?→Przecie życie.
Zapewne ściany wyglądają mniej "ścianowo" a bardziej zalegają stonowaną artystycznością
Pozdrawiam🫠
No tak wyglądają ściany moje... jak rzekłeś Ty🤫
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania