Opowiw *** Zosia
Tekst z NSzO
Był słoneczny, wiosenny dzień. Sześcioletnia dziewczynka o imieniu Zosia, będąca na wakacjach u swoich dziadków, biegała wesoło w przydomowym, ogródku. Obrazki przebudzonej przyrody, tak bardzo ją cieszyły, że często musiała przystanąć, by otworzyć buzię ze zdziwienia, a nawet posapać z zachwytu.
Właśnie z wielkim zainteresowaniem, oglądała ziarenka piasku na leżącym listku, gdy nagle zauważyła, że ziemia się poruszyła i powstała tajemnicza szczelina. Zosia, będąc ciekawą świata i nie bacząc na to, co może z dziury wyskoczyć, włożyła tam wskazujący paluszek. Widząc, że nie dziabnął go żaden stwór, wyciągnęła, by włożyć ponownie, wszystkie pięć.
Wtedy nagle poczuła, że koniuszki paluszków coś dotyka, wypychając na zewnątrz. Gryźć jednak nie gryzło. Gdy wypchnęło całkowicie, ujrzała trzy białe kwiatki, które się śmiesznie kołysały, na zielonych łodyżkach. Już chciała je zerwać, lecz nagle usłyszała cienki głosik:
– Cześć mała. Nie zrywaj nas. Jesteśmy zaczarowane. Wreszcie ktoś nas uwolnił. A tym ktosiem, jesteś ty – powiedziały równocześnie.
– Kwiatki nie mówią, więc nie mogę was słyszeć i nie jestem mała – wtrąciła rezolutnie Zosia.
– Skoro tak, to uważnie nie słuchaj, czego nie powiemy.
– No dobrze. Jak tam sobie chcecie. Uważnie nie słucham, bo i tak nie potraficie mówić.
– Dobrze nam idzie.
Miała jednak wielką ochotę zerwać delikatne maleństwa i zanieść chorej babci, żeby bardziej nimi cieszyła umysł, niż dziadkiem, który żonę miłował, lecz był czasami nieznośny, ale niegroźny. Dlatego podjęła drugą próbę zerwania i znowu usłyszała głosik:
– Zosiu. Proszę, nie zrywaj nas. Chyba nie zapomniałaś, że jesteśmy czarodziejskie.
– Coś was kwiatki słabo słyszę, bo nie umiecie mówić.
– Lubisz przekomarzanki, prawda?
Też mi coś. Przekomarzanki? Nie znała takiego dziwnego słowa, którego nie mogła usłyszeć, gdyż ponownie pomyślała, że przecież one nie mówią. Aż chciała z tego wszystkiego, podjąć trzecią próbę zerwania kwiatków.
– Dziewczynko. Masz rację. Nie potrafimy mówić, ale możemy pomóc twojej babci, jeżeli ty nas nie zerwiesz, chociaż pragniesz tego całym swoim sercem.
– By zanieść babci.
– Wiemy o tym.
***
Któregoś dnia, kiedy Zosia wstała z łóżka, zauważyła zajęty, skrzypiący fotel, a trochę wyżej, wydmuchany pierścionek z dymu. Złote promienie słońca oświetlały otoczenie domu, a także pokój oraz cybuch fajki, do którego był przyczepiony siedzący dziadek. Otworzyła okno, żeby wychylić ciekawość i dokładniej spojrzeć w głąb ogrodu. Wtem zobaczyła babcię. Szła w jej kierunku. Kiwała do niej. Nie wyglądała wcale na chorą. Szczęśliwy uśmiech, zdobił twarz. W drugiej ręce, trzymała niewielki bukiet kwiatów.
Komentarze (14)
To opis srarej baby.
Dzieci są bardzo mądre. Emeryci mniej. Powodzenia
Może lepiej było dać babci konewkę do ręki...
Pozdrawiam serdecznie 5*
Miłego dnia
Zosia odmówiła sobie radości zerwania i zaniesienia babci, nie znając całości planu.
Zaufała... :)↔Pozdrawiam:)
– Skoro tak, to uważnie nie słuchaj, czego nie powiemy.
– No dobrze. Jak tam sobie chcecie. Uważnie nie słucham, bo i tak nie potraficie mówić.
– Dobrze nam idzie." - Piękne 😁
czy ten wydmuchany pierścionek z dymu to nawiązanie do aureoli? czy za bardzo kombinuję...?
do zamysłu mego. Ale to dopiero po Twoim wpisie, tak pomyślałem.
Pozdrawiam🙂
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania