Poprzednie częściOpowiw *** Jesteśmy?  Opoww
Pokaż listęUkryj listę

Opowiw *** Odwiedziny Sąsiadki

Ciszę snu, rozszarpuje na drobne kawałki, dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili domniemam, że to papuga naśladuje wrzucanie noży do metalowego kubła. Stąd takie, a nie inne odgłosy. Lecz po częściowym przebudzeniu, dochodzę do drzwi. Najprostszy sposób na wyłączenie, to ich otwarcie. Co też niezwłocznie czynię.

  

Widzę sąsiadkę w okowach futryny. Ma dłoń opartą o dzwonkowy przycisk, a oczy zamknięte. Żeby w takim hałasie tak całkiem spać – myślę odruchowo po cichu, żeby jej nie zbudzić. Nagle otwiera jedno oko, później następne i następne. Cholera, ja też chyba śpię, skoro dwoma widzę trzy.

  

Stojąca za progiem, oddala dłoń od guzika. Nastaje błoga cisza. Tak poważna jak karawan z nadzieniem.

Słyszę uroczy głosik:

 

– Czy mógłby sąsiad zajrzeć do mojej dziurki? Mam z nią kłopot.

– Do dziurki? - uściślam.

– No.

– A co jej dolega?

– Jest zatkana.

– To co tu po mnie? Czym zatkana?

– Bardzo zatkana. A jak włożę do środka paluszek, to klei.

– Klei? Do czego?

– Do ścianek. A gdzie by indziej.

  

Jako że jestem między snem a jawą, nie bardzo kumam, czy właściwie słyszę. Nie mam nic przeciwko, ale… no cóż… znowu trochę zasypiam, więc szczypię lewą dłonią, prawe ucho i pytam:

 

– Sąsiad sąsiadkę odwiedzał, proszę nie zaprzeczać. Ja już swoje wiem.

– Co też sąsiad wygaduje…

– … no ten niedowidzący?

– Wypraszam sobie takie insynuacje. Jestem z dobrego domu.

– Smakował? – zadaje śpiące pytanie

– Co?… Proszę mi pomóc, zamiast gadać głupoty po próżnicy!

 

{głupi palant głupi palant głupi palant}

 

– Przepraszam. To moja papuga.

– Kto kogo nazwał głupim palantem? – dopytuje przybyła.

– Głupi palant. Tyle, że pierzasty. A niby kto?

– No tak. Rozumiem. Ale od sąsiada musiała usłyszeć, tak?

– No… tak po prawdzie. Czasami gadam do siebie.

– Mniejsza z tym. I co z moją dziurką? Jak tak dalej pójdzie, to ją wilgoć dopadnie i grzyb będzie.

– Przecież sąsiadka może suszarką.

– Nie mam takiego długiego kabla.

  

Co jest grane. Chce mi dać do zrozumienia. Dobrze, że chociaż nie dusi guzika. Przynajmniej rozumiem, co mówi.

 

{głuchol głuchol głuchol}

 

– Stul pysk, bo ci świder z dzioba zrobię!

– To do mnie? – pyta sąsiadka. – Rozumiem, że mam iść w diabły, by zachować usta jakie mam?

– Nie, do papugi.

– A po co mam iść do papugi. Wolę z tobą gadać.

  

Tak sobie w drzwiach rozkosznie gaworzymy, aż tu nagle idzie sąsiad. Podejmuję błyskawiczną decyzję, która mnie wybawi z kłopotu. Gdy nas mija pytam uprzejmie:

 

– Może byś zajrzał czcigodnej sąsiadce do dziurki. No bądź pomocnym w potrzebie.

Wspomniana też podejmuje temat:

– No sąsiedzie. Pomożesz? Już tyle czasu tam grzebię i nie mogę wyjąć.

– Zboczeńcy. I to jeszcze nie po mojemu! Głupsi od śledzi – nagabnięty nawiązuje do tematu i podąża alejką schodową.

 

{paprykarz szczeciński, paprykarz szczeciński}

 

– Bo ci dziób na pętelkę zawiążę. Spokój tam… o kurde, gadamy przez próg. A mi jeszcze dzisiaj zielony kot przebiegł czarny asfald – informuję sąsiadkę

– A u mnie nadal wisi. I to przez święta.

– Czuć?… przepraszam. To tak odruchowo. Bez urazy, sąsiadko.

– Zrobię to, jak mi nie pomożesz. Bo jeszcze zgnije. Wilgoć tam.

– Co zrobisz? Kto?

– Nie kto, tylko co.

– Czyli?

– Gałgany na sznurkach.

 

– No nie… nie wierzę. Tak ci dobrze z oczu patrzy.

– Przestań durnieć, sąsiedzie. Świrnięty jesteś? – podnosi głos sąsiadka na języku.

– Jak niewyspany wróbel. Co z tymi gałganami?

– Nie wyschną, jak nie otworzę. Rozumiesz?

– Poczekaj chwilę…….. nie rozumiem. Muminikujesz zwłoki?

– Niezwłocznie muszę włożyć! Przeciąg musi być!

– Jak ma być przeciąg, to po co wtykać. Już i tak w niej bałagan, co hamuje napływ.

– Bo cię walnę finalnie i taki będzie koniec – wrzeszczy rozkoszna rozmównica.

– Ale najpierw przeczyszczę ci dziurkę, bo jak mi przywalisz, to nie będę miał sił, chęci i możliwości twórczych.

– Mądrze i słusznie prawisz. Jakbym siebie słyszała.

– No to chodźmy.

 

***

 

Stoimy przed wejściem na strych. Drzwi są uchylone, a w dziurce tkwi klucz.

– Okłamałaś mnie! – syczę złowieszczo. – Już po sprawie. To czego ode mnie chciałaś?

– Wcale nie okłamałam.

– To kto przeczyścił dziurkę, by klucz wszedł?

– Ty sąsiedzie! Taki niby mądruś, a nie pamięta.

– Ja? Ależ skąd!

– Ależ ty. Będę u ciebie wczoraj. Nie pamiętasz?

Średnia ocena: 2.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania