Opowiw *** Żona Krasnala
Pan Krasnal wychodzi z grzyba na siku, lecz nie zamyka wejścia. Dlatego dobiegają do niego słowa żony i szarpią z uszy:
–– A drzwi to zamknąć nie łaska. Znowu nam robaków nawłazi.
–– E tam. Przestań marudzić. Przecież tłuste robaki hodujemy w ogrodzeniu z żołędzi. Czyżbyś zapomniała.
–– To ty przestań podjadać ściany naszego muchomora i mów do mnie po ludzku.
–– Po ludzku. Nigdy w życiu!
–– A dzisiaj w nocy, drapieżny ślimak podgryzał nam kapelusz dachowy. Wyraźnie słyszałam jak warczał i wciągał strzępki blaszek. Ale oczywiście, co to ciebie obchodzi. Tyś otumaniony dnie i noce.
–– Mogłaś wyjrzeć przez lufcik i go przestraszyć.
–– Wyjrzałam. Zaraz paskud czmychnął. Przecież na ciebie liczyć nie mogłam.
–– Dobre sobie. I kto tu jest otumaniony. Wiesz co. Lepiej zrobię robakobicie. Przyrządzę smakowity, chrupiący posiłek, z posypką chitynową. Po zjedzeniu, zaraz przestaniesz odlatywać.
–– Chciałbyś, co? A najchętniej byś mnie związał ostrą trawą i wyrzucił na pożarcie myszojeża.
–– Żebyś stanęła mu w gardle i narzekała w przełyku.
–– Ej kochanie zagadany. Uważaj. Krasnojad za tobą.
–– ...
–– No nic. Fajnie, że mnie stwór nie zauważył, a ślimak nie pożarł liściotestamentu, co go na kapeluszu pod białą plamką schowała.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania