Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość r 11[3]

– Hauleres deGaulle ma gościć w Polsce jesienią, to Warszawa jest tak odnawiana, że jak byłaś przedtem, to jej nie poznasz – rzekł doktor Zalewski, gdy minęli Sochaczew.

– Mnie i przedtem wszystko się podobało. Byłam w stolicy tylko raz, jak ciocia Rozalia przyleciała nas odwiedzić..

– A my to nawet jakiś czas mieszkaliśmy w Warszawie, na Pradze, ale Wiciu uparł się jechać na Ziemie Odzyskane, no i zostawiliśmy piękne mieszkanie w prawie wcale nie uszkodzonej kamienicy i pojechaliśmy do Stargardu – westchnęła pani Marynia

Widocznie tak miało być, inaczej nie spotkałabym mojego Adasia – uśmiechnęła się Mirka, a rodzice tylko wymienili spojrzenia.

Wypatrywali szczupłej , delikatnej sylwetki syna, tymczasem podszedł do nich mężczyzna słusznego wzrostu, barczysty i opalony na brąz. Do tego kryl oczy za fantazyjnymi okularami, tak, ze nie od razu go poznali. Dopiero gdy się odezwał, roześmiał – rzucili się witać, ściskać, całować.. Praca pod francuskim ciepłym i

– słonecznym niebem najwidoczniej służyła mu.

– Mój ty śliczny , kochany, nareszcie jesteś. Wspaniale wyglądasz – szeptała mu czule do ucha, gdy tulił ja w objęciach. Pani Marynia chlipała w chusteczkę, a ojciec patrzył trochę zazdrośnie, ze rodzice zeszli już na drugi plan.

Zanosiło się na burzę; rodzice po nieprzespanej z emocji nocy, najchętniej zostaliby na odpoczynek w stolicy, lecz Adam parł do domu. Postanowili więc jechać, choć ulewa wisiała w powietrzu.

Pod Kutnem musieli się zatrzymać w przydrożnym zajeździe, gdyż burza szalała z taką siłą, ze niepodobna było podróżować.

Wynajęli pokój, zamówili kolację i czekali aż nawałnica minie. Grzmoty to cichły, to wracały z podwójną siłą i wyglądało na to będą musieli zanocować.

Rodzice pokładli się i zmęczeni, posnęli. Młodzi siedzieli przytuleni i patrzyli w okno. Błyskawice raz po raz rozświetlały widok tak, że wyraźnie było widać gałęzie drzew z pobliskiego lasu, A w chwilach ciszy było ciemno, że choć oko wykol ,

. Nareszcie burza minęła i zrobiło się zupełnie widno, choć dochodziła dziesiąta.

Adaś otworzył okno, a że było ciepło i przyjemnie zapragnęli pospacerować. Wyszli na dziedziniec i omijając wielkie kałuże, poszli w stronę lasu.

Wymyty i napojony do sta, stary bór roztaczał cudowną woń. Poprzez konary prześwitywały różowe błyski zachodu, gdzieś z głębi podnosiły się mlecznobiałe mgły; a ptactwo nawoływało swoje młode do gniazd.

Stali przy ścianie lasu i nie mogli się dosyć napatrzeć, nazachwycać, nadziwić. Adam przygarnął narzeczoną.

– Chyba mi serce pęknie ze szczęścia, nie mogę tego pomieścić! I moja najmilejsza przy mnie i mój kochany kraj dookoła!

Tymczasem rodzice powstawali, znieśli torby i rozglądali się za dziećmi, bo tato postanowił jednak jechać do domu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • piliery 22.02.2020
    jak zwykle piknie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania