Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość t.II r.19 [4]

Z miłą chęcią bym posiedziała, pogadała, ale mam mało czasu, muszę iść do obory, a małego nie mam z kim zostawić.

- Jak to do obory? Przecież jesteś na chorobowym - zdziwiła się Lisowa.

- No jestem. Mam zwolnienie na cały miesiąc. Popatrz , Mirusia. jak mi reumatyzm palce powykręcał. Przez to wzięłam Bartka na ten czas do siebie. U Helci małe w lipcu się urodziło; i budowa i gospodarstwo i maluszek -to chcę ich trochę odciążyć. A do obory idę za Bernasiową. Była i prosiła, aby za nią robić dziś i jutro.

- Tu mieszkają jacyś Bernasiowie? - gość usiłował przypomnieć sobie takie nazwisko.

- Ty ich nie znasz, córcia. oni tu mieszkają od wiosny, w tym długim bloku za kuźnią. On traktorzysta a ona w oborze pracuje.

- Bardzo porządni ludzie, tylko syn nic nie wart - dopowiedziała Grzelakowa. - żonę z porodówki przywiózł i poszedł pić. A w tych starych czworakach koło pałacu, to w piecach trzeba palić, jak i u nas. Po wodę do kranu chodzą dobre sto metrów. No to Bernasiowa mówi, ze tak synowej nie zostawi, tym bardziej, ze u nich jest też drugie ,najwyżej półtoraroczne.

-Że nasz majątek jako, tako stoi - to dzięki temu, że Maćkowiak bez mrugnięcia okiem pozbywa się nierobów i pijaków. Powiedz o tym sąsiadka. Bernasiowej, niech się ten Jacuś ogarnie , bo wyleci i dopiero będzie kłopot - tato wyszedł z pokoju i szykował się do wyjścia. - Paweł, mówiłeś, że masz coś do pisania. No to weź małego na górę, będziesz się uczył, a jemu daj kredki, niech sobie rysuje. A Piotrek ze mną do obrządków, póki jeszcze widno - zarządził .

Grzelakowa zerknęła na zegar i rzekła:

- Moje córki w zeszłym tygodniu poprzyjeżdżały. Zrobiliśmy porządek na ojca grobie, a dzisiaj tylko świeczki zapaliłam. Zaszłam też do Stasi, nasza Ludmiła też tam przyszła, piękne chryzantemy przyniosła. Mój Boże, Ja tej Fabisiakowej nie mogę odżałować. Nie wiem, czy jeden raz ją spotkałam, a ona nie uśmiechała się do mnie od ucha, do ucha. Co to był za dobry, serdeczny człowiek!

- A no tak. Do Stasi, kiedy by się nie przyszło, zawsze było w porę. Ciastem cie poczęstowała, miłe słowo powiedziała. I te kwiaty! W wazonie, na stole, na oknach , na kwietniku. Jedne pnące, inne zwisające, kwitnące, lub z ozdobnymi liśćmi; nie można było oczu oderwać.Popatrz . Krysia, jak to jest - człowiek się nie obejrzy, a tu i tego nie ma i tamtego; tylko to się liczy, co dobrego zdołał zdziałać. A nasza kochana Stasia , pewnie i u Pana Boga dba o kwiaty w rajskich ogrodach - dodała Lisowa, uśmiechając się przez łzy

- A wiesz, że w tej oranżerii na poddaszu pusto? Michał wszystkie kwiaty porozdawał. Obcym Na złość Bożence - dodała Grzelakowa.

- Co tam u Helci słychać? Dom gotowy? - Mirka zmieniła niemiły temat.

- A diabła tam! Nie gotowy. Dopiero dół jako, tako wykończyli i wynieśli się od teściów. Na górze jeszcze ściany do tynkowania, okna do oszklenia. Ciężko z materiałami i ciężko z pieniążkami.

- Jaśka dawno nie widziałam, młody żonkiś pewno szczęśliwy?

- Zadowoleni oboje; dostali mieszkanie na stacji w Tarnowskich Górach, nieduże, przez to córki jeszcze u dziadka są. Młodzi chcą się sobą nacieszyć Najlepiej to się Basi powodzi - dodała Krysia zbierając się do wyjścia. Na ganku przytuliła Mirkę serdecznie. - No to bywaj! Męża pozdrów ode mnie. Brygidka mówi, ze chyba do śmierci mu się nie wywdzięczy, tyle jej pomógł Dzieciaczki swoje wycałuj ode mnie.Nie wiadomo kiedy i mrok zapadł; a zimnisko, pewnie w nocy przymrozi - dodała już z dworu .

Kiedy zostały same, mama nie omieszkała uzupełnić, czego Krysia nie dopowiedziała.

- Wiesz, czemu córki nie chciały się spotkać przy ojca grobie, jak co roku? Są skłócone! Jak się to małe u Helci urodziło, to Basia z mężem przyjechali i dalejże prosić, błagać, by im tego chłopczyka dali na wychowanie. - No bo u nich już czworo dzieci - upewniła się Mirka. - Jak czworo? To małe, tp ich piąte dziecko. Pieniądze oferowali, Basia klękała przed siostra A jak tamci - nie i nie. To im Basi chłop wykrzyczał: - - To chowajcie sobie te dzieciary w brudzie, smrodzie, w biedzie! Jeszcze będziecie żałować. Młody Rogowski,tak się wściekł, że psy pospuszczał, ledwo do samochodu uciekli. Teraz jedna na drugą patrzeć nie może.

- Ale u was to się dzieje, ciągle coś. O Dudkowskiej są jakieś wiadomości? - A jak! Nic nie wiesz? No tak skąd masz wiedzieć. Przyszło, proszę ciebie, pismo do Maćkowiaka z zakładu psychiatrycznego. To jest gdzieś koło Rzeszowa, ojciec będzie wiedział, jak się ta miejscowość nazywa. No więc było tam napisane,,ze o ile na teranie majątku zamieszkuje rodzina Teresy Dudkowskiej, to wskazane byłoby, by ją z zakładu zabrała. Byłoby to z wielką korzyścią dle zdrowia chorej. I tak dalej.

- No i co/

- No i nic. Żadne dziecko matki nie chce!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania