Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłośc t.II r.13 [2]

– – Tak patrzę i przypomniało mi się, jak planowaliśmy zrobić balkon, pamiętasz? – zaczął sąsiad – teraz byłby na to idealny czas. Renia jeszcze tydzień zabawi z dziećmi u matki; a do tego spotkałem Walusia, szuka roboty.

– Znowu tu jest? Odszedł od żony? A gdzie mieszka? – dziwił się Adam.

– - Zatrzymał się u Alka, ale ten nie pomoże; wyszedł niedawno ze szpitala. Miał wypadek na motorze, na razie ledwo łazi. No ale jakby przyszło co do czego, to ja bym pomagał.

– Pomysł jest, muszę pogadać z Mirką, bo sporo forsy by było potrzeba. Dach ganków trzeba wzmocnić, zrobić solidne bariery, no i drzwi z górnych holi.

-Trochę drewna zostało, wystarczy podocinać – dodał Stasiu już na progu domostwa - wyobrażam sobie minę mojej żony, jakby to się udało zrobić.

– No tak, bywa, że trzeba się sporo napracować, by zobaczyć ten uśmiech i wyczytać w spojrzeniu, że już się nie gniewa – rzekł Adam klepiąc Stasia po ramieniu na pożegnanie. Przeliczyli z żoną fundusze mocno nadszarpnięte ostatnimi czasy, ale postanowili, że balkon zrobią, bo jak nie teraz, to kiedy?

– - Najwyżej pożyczę w pracy - zakończyła przeliczanie Mirka i wróciła do frapujących wiadomości o Walusiu – No tak, to było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Pewnie wrócił do picia i go pogoniła. Alek go przyjął na jakiś czas, a co dalej? – rozważała.

– Jak się tu pojawi, być może dowiemy się więcej – zakończył dywagacje Adam i wrócił do swego ulubionego ostatnio zajęcia – do pucowania nowego samochodu. A Waluś, jak tylko dowiedział się o robocie u doktorostwa zjawiał się skoro świt i pracował do zmroku; zadowolony, że dostaje pieniądze i gorący posiłek. Jednakże o swoich prywatnych sprawach nie chciał mówić.

Obaj panowie naglili z robotą nadzwyczajnie i kiedy Renia z dziećmi wróciła, zostało tylko zamocowanie balustrady i ścianki dzielącej oba balkony. Panie były przeszczęśliwe, gdyż z balkonu roztaczał się przepiękny widok na najbliższą okolicę. Końcówka sierpnia była ciepła i słoneczna; Adamowi marzył się parodniowy choćby wypoczynek, ale żona przynaglała do wyjazdu do rodziców.

– Przecież tam też odpoczniesz; możesz całe dnie leżeć pod jabłonką, nic nie będziesz musiał – zachęcała. Dla świętego spokoju zgodził się, bo przecież obiecał.

Za nową szopką tato ustawił stół i ławki; tam w letnie dni spożywało się posiłki i odpoczywało. Gdy tak siedzieli, Mirka opowiedziała, co ich aż do tej pory trzymało w domu. Tato pochwalił mądrze wydane pieniądze, mama miała szereg wątpliwości.

– Garaż za wasze, ogrodzenie za wasze, a teraz jeszcze i balkon mają za wasze ciężko zarobione, uskładane pieniądze! Nie za dużo tego wszystkiego?!

- Mamo, ale jakby obliczyć ile godzin Dalszewski przepracował, to by wyszło po połowie. A do tego jakby wyglądała posesja ogrodzona dwoma różnymi parkanami? Albo jakby u nas był balkon a u nich nie, przecież to by oszpeciło cały budynek. Wierz mi, my na tym nie tracimy, wręcz przeciwnie.

– – Wiosną planujemy całość pomalować, myślimy , jaki kolor wybrać. – dodał Adas

– – Teściowie obiecali , że kupią pnące róże, by od nowa obsadzić ganek, te stare już się wyrodziły. Nie ma rady musicie przyjechać i wszystko obejrzeć – zakończyła przytulając się do matki.

– Chodź , Piotrek, siadaj z nami, starczy ci już tych wiśni. – skinął na chłopca, ale ten jakby nie słyszał.

– – Co on taki naburmuszony?

– Dziś niedziela, pewnie chętnie by gdzieś czmychnął, ale są goście, to nie śmie – rzekła mama wstając – Wiecie co, idę odgrzać pierożki. Pewnie zgłodnieliście?

Gdy żona poszła, tato zniżył głos i opowiedział o perypetiach z synem.

– Ledwo zdał. Zawsze było tak: Piotruś, piękny, mądry, dowcipny, zabawny i nagle klops – Piotruś osioł! A to matki wina; Paweł ile by nie zrobił, pochwały nie dostał, a ten za byle co!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania