Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość t.II r. 28[3]

W drodze powrotnej tato opowiadał, jak doszło do wypadku.

-W niedziele nasi chłopcy mieli rozegrać mecz z kolegami z Pogórza - wsi. W tygodniu Pojechali w pięciu, na trzy motory. Sprzątnęli boisko, kupili skrzynkę piwa i omawiali szczegóły. Bogu dzięki Piotrek nie miał czasu pić, bo coś tam uzgadniał z tym i tamtym, w końcu poszedł do szkoły prosić swego dawnego nauczyciela od wychowania fizycznego, by był sędzią. Kiedy wracali ,zjechali na tę dróżkę skracającą drogę.

-Wiem, przemierzałam ją setki razy. Pamiętam każdy dołek, każdy kamień.

Pod tymi rozkraczonymi nogami słupa trakcji elektrycznej często stoi woda, wtedy było tam mokre błoto. Kostek przejechał, motorem Piotrka rzuciło, uderzyli prawą stroną w odnogę słupa. Bronek głową. Wszyscy byli bez kasków.

Przed majątkiem zatrzymali się i poszli na miejsce wypadku. Do słupa przywiązany był czarny krzyż. Na ziemi stały świeczki, znicze i wiązanki uschłych już kwiatów. Pogrążyli się w cichej modlitwie.

Mama schudła, przybyło jej siwych włosów i stała się bardzo niespokojna; chwili czasu nie mogła usiedzieć spokojnie.Była niepocieszona, ze nie widzieli się z Piotrkiem.

- Trzeba było w łapę dać, komu trzeba, to by was wpuścili.

- Kobieto, czy wiesz, ile pieniędzy pójdzie na adwokatów?! Co ja będę groszem szastał, jak to i tak nic nie da. Wiemy, ze jest lepiej - nie mógł chodzić, teraz chodzi i sam się naje.

- Jak to, to on nie jadł?

- To było złamanie z przemieszczeniem, nie mógł sięgnąć łyżką do ust.

- To przemieszczenie, to mu cholerna policja zrobiła! - mama zrobiła się purpurowa ze złości - No tak!~Nas nie dopuścili, ale kto był blisko, to widział i ludzie mówili: Piotrek na ziemię padał. Piotrek padał! A jak miał nie padać, jak mu ręce wykręcali, a obojczyk złamany?!Do tego noga wybita. Boże, co ten chłopak wycierpiał! - przytulona do córki zaniosła się .płaczem

-Lusia, Piotrek żyje i ma się lepiej, pomyśl o tej drugiej matce - rzekł tato odwrócił się i poszedł do obrządków, bo żal serce ściskał

Po kolacji wymęczony , poszedł spać, mama radziła, by i córka się położyła, sama zaś wyszła do ogrodu. Mirka jednak, choć bardzo wyczerpana po doznaniach tego dnia, nie położyła się tylko poszła za matką, która kończyła sadzić wczesną kapustę. Powitała pomocnika z aprobatą i nakazała wytyczać rzędy i robić dołki. Chwilę pracowały w milczeniu.

- Wokoło piękna wiosna -popatrzyła na kwitnące bzy i jabłonie - a mnie tak smutno, tak na sercu ciężko. Wciąż mam przed oczyma twarz Bronka. Jaki to był dobry, poczciwy chłopak Piotrek go kochał, jak brata. Od wiosny do jesieni, co i raz ryb gdzieś nałapali, przywieźli, jesienią przytaszczyli worek gruszek, nie wiem skąd, mieliśmy na całą zimę. Po remoncie, bywało, Piotrek się rychtuje, pucuje, to Bronek pomógł ojcu i powynosili, co było trzeba.I już go nie ma; a jak wracali, to go Kostek usilnie namawiał, by siadł na jego motor, że większy, że siodełko wygodniejsze, no ale siadł z Piotrkiem...Mirka przytuliła płaczącą mamę, a ta zapytała:

-Czyś ty, dziecko, dała znać Pawłowi, co się stało?

- Wstyd się przyznać, ale nawet o tym nie pomyślałam.

- No i chwała Bogu! Przecież on właśnie maturę zdaje.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Tak w sumie, to nigdy tych tekstów nie będziesz mogła usunąć, a czasami potrzeba taka jest. Lepiej jednak założyć konto, wtedy możliwości więcej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania