Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość t.II r.8 [2]

– Nie było chętnych, wiec sama wybierała się na coraz dłuższe przechadzki po sąsiednich ulicach. Przy pomocy podręcznych słowników ucinała sobie pogawędki z ulicznymi handlarzami. Niektórzy znali parę słów po polsku, czy też po rosyjsku.

Któregoś ranka, po daremnych próbach namówienia męża na wspólny spacer, postanowiła wypuścić się nieco dalej. Chciała kupić dla mamy koszyczek z kompletem igieł, nici i koralików do ozdabiania eleganckiej odzieży. Tłumaczka w recepcji wyrysowała jej marszrutę z nazwami ulic.

Wyszła i zawróciła; z nagła lunął deszcz. W obu przedsionkach handlarze momentalnie wystawili przed swoimi bazarkami stoiska z płaszczami nieprzemakalnymi i parasolkami. Praktyczny naród – pomyślała i kupiła duży, czerwony parasol.

Deszcz zacinał, pomyślała, ze na jasnych spodniach pozostaną plamy, weszła do najbliższej kawiarenki, by przeczekać Po kilkunastu minutach przejaśniło się, można było wyruszyć na poszukiwanie potrzebnego sklepu. Zdążyła już skręcić we wskazaną ulicę, gdy dogonił ją zdyszany młodzieniec. Nie od razu rozpoznała w nim tego, który w kawiarni siedział naprzeciwko. Stal przed nią z uroczym uśmiechem i wręczył jej parasol, który zostawiła.…Mirka skłoniła się i podziękowała najuprzejmiej, jak umiała. Młody człowiek wyciągnął rękę i przedstawił się.

- Vassillssis Ipatlas, jestem Grekiem – rzekł po angielsku. Wobec tego i ona się przedstawiła. Wyglądało na to, ze za chwilę znów lunie, nie było czasu do stracenia.

- Bardzo się śpieszę – powiedziała po polsku i dodała po angielsku, ze musi coś kupić. Grek niewiele z tego zrozumiał, ale ruszył za nią. Towarzystwo nieznajomego – rzecz dziwna – nie było krępujące. Wręcz przeciwnie, dawało poczucie bezpieczeństwa. Było coś takiego w spojrzeniu, uśmiechu, co budziło sympatię. Mirka pokazała mu kartkę ze szkicem, gdzie znajdzie sklep; a on bez trudu pokazał kierunek marszu. W pośpiechu wracali do pensjonatu. Z daleka ujrzała męża – stał na górnym tarasie, oparty o barierę i przyglądał się wchodzącym na schody. Wyraźnie na nią czekał. Pożegnała swego towarzysza i pobiegła do męża.

– Bój się Boga, dziewczyno, gdzie ty się podziewasz?! Zaraz po obiedzie mieliśmy zaalarmować Angelikę i zacząć poszukiwania!.

– Nic się nie stało, po prostu pomyliłam ulice. Przebiorę się i idę na obiad, a ty jadłeś?

– Akurat bym cos przełknął – odburknął podążając za nią po schodach.

– Nazajutrz nie odstępował małżonki, nawet zrezygnował z rannej kąpieli. Po obiedzie zaś towarzystwo posprzeczało się, gdyż każdy co innego chciał.

Angelika nie zdołała przekonać panów, by wybrać się na nabożeństwo do przepięknego kościoła pod wezwaniem św,. Macieja. Na darmo tłumaczyła, przed podróżą wręcz modlitwa tamże jest konieczna! Mirka pragnęła odrobiny samotności i odpoczynku. W rezultacie panowie zostali w klubie brydżowym, panie pojechały do świątyni a ona ucięła sobie drzemkę. Pod wieczór ruszyła na mały spacerek. Już za rogiem spostrzegła znajomą sylwetkę. Przywitali się, jak dobrzy znajomi i przysiedli na ławeczce.

Vasillissis biegle mówił po angielsku, ale szybko i z dziwnym akcentem, przeto niewiele rozumiała. Pisał słowa angielskie, lub pokazywał węgierskie w swoim słowniku; Mirka szukała ich w węgiersko – polskim . Do tego wszystkie czyste kartki pokryły się malutkimi rysunkami, zadając sobie tyle trudu opowiedział swoją historię: Matka opuściła męża i dzieci – jego i jeszcze dwóch braci i wyjechała z jakimś Węgrem. W ostatnich latach życia usiłowała nawiązać z nimi kontakt. Rok temu zmarła; wtedy poznali swoją węgierską rodzinę, mają tu siostrę przyrodnią. Teraz zostali zaproszeni do Budapesztu, by się lepiej poznać. Bracia nie reflektowali, on przyjechał. Ma opłacony trzytygodniowy pobyt w pobliskim hotelu. Za parę dni wraca do Grecji.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • piliery 11.07.2021
    Podoba mi się twój klasyczny sposób narracji.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania