Uparta miłośc t.II r. 7 [2]
– , Henryś chwycił koszyk i poważnie niósł go do domu. Już ze schodów gospodyni zawołała;
- Paweł nasmaruj plecy Adamowi i przynieś mi drewienek! Gdy ten zjawił się w kuchni, zarządziła:
- Idź no synu pod pałac, tam pewnie jest Piotrek z małą. Niech mi tu zaraz daje dziecko, toż to żar leje się z nieba! Nakarmimy maluchy i położymy spać. Po drodze zawołaj Adama na obiad.
– Nie czekamy na tatę? – zapytał zięć, którego głód przygonił.
– A kto go tam wie, kiedy przyjdzie. Teraz stołówka ruszyła, to pójdzie i zje. Brygada budowlana się stołuje i ze stałych też wielu wykupuje obiady; jest komu gotować.
– Kto rządzi w kuchni, dalej Bruzdowa? – dopytywał zięć karmiąc synka.
– A skąd! Bruzdy dawno w Zalipiu. U nas nie ma świniarni. Przewieźli świniaki do rozbudowanego obiektu do Zalipia, Bruzda został głównym szefem Tu by go Ludmiła wykończyła, jak Dudkowskiego – rzekła mama dolewając zupy do wazy.
– Z tak licznej rodziny Dudkowskich, to chyba jedna Weronika tu została?
- I Celinka. Fabisiaki ją wzięli do siebie i starają się o adopcję. Michał jest jej chrzestnym, dziewczyna grzeczniutka, ładniutka; trudno nie pokochać.
– A co tam u Wojtka od stelmacha?
– Pod naciskiem rodziców ożenił się. W Ciłkach jest brygadzistą, niedługo zostanie ojcem – Zahotowie dopięli swego!
Tato jednakże przyszedł do domu na obiad. Zaraz od progu poinformował, że Jagusia śpi u Stasi Fabisiakowej, a Piotrek pojechał z kolegami nad jeziorko, wykąpać się.
– Pewnie, jak zwykle Bronek Bruzdów go namówił. Że też ten chłopak nie ma zajęcia w domu, wiecznie tu się szwęda!~
- Chłopak tu się wychował, tu ma kolegów, to przyjeżdża. A Piotrek zgłodnieje, to przyjedzie – nie martw się. – Nalej mi barszczyku, kochanie. Mam jeszcze roboty na jakieś dwie godzinki, jak będę wracał, przyprowadzę małą – rzekł tato na odchodne.
Na Piotrka nie trzeba było długo czekać. Wpadł do kuchni zdyszany , z mokrą czupryną i uprzedzając reprymendę matki oznajmił:
– - Werkę pogotowie zabrało!.
– A co jej się stało?- zapytali domownicy
– Na mój rozum, pojechała rodzić – odrzekł chłopak siadając przy stole.
– Ty nie bądź taki znawca. Skąd wiesz, że ją zabrali?
- Widziałem na własne oczy.
– Myj łapska, nalewam ci barszczu – mama wolała nie drążyć tematu.
– – Ale nie dużo. U cioci Stasi zjadłem pełen talerz rosołu z kluseczkami. A Jagusia ile wsunęła, wszyscy się dziwili.
– No i po coś tam polazł i to w porze obiadu?!
– Ciocia mnie zawołała, wypytywali, czy doktor Adam jeszcze u nas jest. Chcą przyjść z tym małym od pani Bożeny.
– Faktycznie, wnuczek Stasi słabuje; w niedzielę tośmy Bożenkę przepuścili , wzięła mleko bez kolejki, bo śpieszyła się do chorego dziecka, które wymiotuje.
– No, no wymioty u dziecka w taki upał, nic dobrego. Może ja bym tam poszedł, zobaczyłbym, co z moją córką i zbadał tamto dziecko, ile ono ma?
– No tak ze trzy latka będzie miał. Nasz doktor Wasilewski coś mu tam przepisał, ale widać nie pomogło. I dodała jeszcze:
– Poczekamy, może oni chcą, by się trochę ochłodziło. Co to za pomysł był, żeby tam małą zostawiać! Oj, Piotrek, Piotrek!
– No bo jak się tak objadła, to Celinka wzięła ją do pokoju, by odpoczęła . No i się pospała. I ciocia powiedziała, że mogę iść do kolegów, a małą oni przyprowadzą.
– O, idą! A nasza Jaguśka na przedzie! – rzekł Pawełek patrząc w okno.
– Ubieraj się Adaś, taki porozbierany doktor, to żaden lekarz! - poradził Piotrek poważnie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania