Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość r.21 [1]

Adam zaczął ostatni rok studiów. Do Nowego Roku wszystko było po staremu, przyjeżdżał do domu dwa, trzy razy w miesiącu. Mirka , z braku towarzystwa, prawie się zaprzyjaźniła z Lilianą, choć widziała jej wady

Po Nowym Roku udało się załatwić praktyki w poznańskich szpitalach i wtedy Mirka cieszyła się swoim mężem każdego tygodnia!

Teraz czas mijał bardzo szybko i ani się spostrzegli, jak zawitał kolejny maj - i upragniony koniec studiów. Rodzina czekała na ten uroczysty dzień czyniąc przygotowania do wyjazdu na uroczystość rozdania dyplomów. Adam był bardzo zajęty – zwoził rzeczy do domu, zaliczał ostatnie egzaminy; odezwał się też doktor Florian i usilnie zapraszał ich oboje do Paryża. Tymczasem

Mirka stwierdziła, ze jest spłukana do cna a tu trzeba zaprezentować się odpowiednio przy boku bądź co bądź – lekarza!

Od kiedy sięgała pamięcią zawsze widziała siebie ładnie ubraną. Była żywą reklamą kunsztu krawieckiego mamy A teraz przejrzała szafę i nie znalazła niczego w czym mogłaby pokazać się na tak podniosłej uroczystości

Po paru próbach, udało się: trafiła na tz. resztki. Kosztowało to grosze, było dobrej jakości, tylko, że było tego mało! Trochę białej wełenki i kawałek granatowego brokatu. Starczyło na długą, wąską spódnicę z białego i prosty żakiet z granatowego. Stała właśnie przed lustrem i przymierzała uszyty przez siebie strój. Żakiet nie miał kołnierza, próbowała, czy pasek białego mógłby udawać szal.

– Ale wystrzałowa kreacja! Tylko kołnierz przyszyć i ruszać na podbój świata! - wykrzyknęła Lila, stojąc w progu.

– A może tylko pliskę przyszyć z góry do dołu?

– Ja bym wykorzystała cały ten kawałek, zresztą chodźmy do Reni, ona się zna na modzie – zaproponowała lokatorka. Reni bardzo się podobało.

– No, na takiej figurze, to worek by przepasał i też byłoby elegancko – rzekła z podziwem, bo sama była o głowę niższa i o dużo kilogramów cięższa.

- Ja bym to jakoś upięła – i Renia przypięła prawy dłuższy koniec do lewego boku; przyniosła srebrną broszkę i to było to!

– Wspaniale! Co za prezencja! – stały z Lilą zachwycone piękną , prostą kreacją.

- Skoro już jesteście, to siadajcie panie do podwieczorku, mam budyń malinowy – zapraszała gospodyni.

-To ja przyniosę sok malinowy, mama mi przywiozła – zaoferowała Mirka.

-Ależ po co tyle fatygi! – protestowała Renia.

– I tak musze iść, bo mnie szpilki kłują – i Mirka pobiegła do siebie myśląc po drodze, że jak to dobrze, że nie padło ani jedno ostrzejsze słowo ani w sprawie kur, szopek, czy też niemiłych zapachów. Można się odwiedzać i być zawsze mile przyjętym.

Teściowie przyjechali po Mirkę i razem wyruszyli do Szczecina, choć uroczystość miała być następnego dnia..

Tato Zalewski pragnął odwiedzić przyjaciół~, a mama kupić odpowiednią kreację i iść do fryzjera.

Niedaleko szosy Stargardzkiej, przy Parku Leśnym Dąbie mieszkał w starej wilii dobry przyjaciel rodziny – pan Andrzej, tam się zatrzymali.

Mirka odpoczęła, odświeżyła się i pojechała tramwajami na Arkońską szukać męża. Okazało się, że absolwenci mają próbę jutrzejszej uroczystości na Rybackiej. Tam już nie miała siły jechać. Obawiała się, też że się miną w drodze. Wróciła na Kijewo i szukała ulicy Kurzej i domu pana Andrzeja. Nawąchała się bzów, naoglądała pięknych ogrodów i wymęczona do cna dotarła do celu. Żadnego z rodziców nie było, załatwiali swoje sprawy. Starszy pan był sam w domu; siedli razem do kolacji. Mirka była ciekawa skąd się znają z teściami. Okazało się, że razem studiowali medycynę. Pan Andrzej wdał się w sprawy polityczne, należał do PPS, brał udział w głośnych demonstracjach we Lwowie i został z uczelni usunięty. Spotkał się z doktorem Zalewskim całkiem przypadkowo – pracował w Komitecie Wojewódzkim, a lekarze mieli tam szkolenie.

Jest samotnym wdowcem, rencistą; śledzi politykę, uprawia ogródek i wspomina przeszłość. Jak najbardziej wybiera się na uroczystość, bo ma tam znajomych i ze Szczecina i z Lwowa!

A podniosła uroczystość rozdania dyplomów odbywała się w zabytkowej, nieco mrocznej auli Akademii Medycznej a stała się naprawdę podniosła, gdy wprowadzono sztandar, a chór huknął:’” Gaudeamus Igitur”

Mirka wypatrywała męża wśród siedzących w pierwszych rzędach absolwentów.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania