Uparta miłość tII r.3 [3]
–Synowie zaprosili do rodziców swoje dziewczyny i Bondosowie znów się gościli i wzajemnie poznawali; Adam wymówił się brakiem czasu. Ostatnimi czasy czuł się podle. Jako jedynak był zawsze w centrum uwagi, teraz rodzice trochę się od niego odsunęli. Ojciec drżał o zdrowie żony; wolał by syn nie przyjeżdżał zbyt często i nie zakłócał z trudem zbudowanego spokoju i zgody.
Wobec Mirki czuł się winien i tylko jej bezgraniczne zaufanie pozwalało mu zachować twarz. Romans z Anią i jego konsekwencje kosztowały go dużo zdrowia i nieźle zdołowały.
Marzył o wyjeździe, jak powietrza potrzebował wyróżnienia, sukcesu, oderwania od szarej rzeczywistości.
Kiedyś na nocnym dyżurze, gdy ślęczał nad papierami w gabinecie lekarskim, przyszła siostra Trudzia i przyniosła mu kawę. Była najstarszą na oddziale i najbardziej lubianą pielęgniarką. Miał chęć pogadać, odpocząć od pisaniny, poprosił, by przyszła ze swoją kawą - że w jej towarzystwie będzie mu lepiej smakować.
-Słyszała może siostra, kiedy ogłoszenie werdyktu komisji - kto jedzie na to stypendium?
– Tak, jak było ustalone - dziesiątego sierpnia, czyli w poniedziałek. A co, denerwuje się doktor?
– Okropnie. Jestem , jak na huśtawce – raz pełen wiary, mknę w górę, to znów pewien porażki i spadam w dół!
– O, kochany, teraz to już po herbacie, trzeba było wcześniej o tym pomyśleć. Tak, jak niektórzy wziąć asystenta Przebierka na tańce, powdzięczyć się do adiunkta Samborskiego, robić słodkie oczy do Profesora, zakręcić się koło się do naszego ordynatora..
– – Ktoś tak robił? – śmiał się Adam. – Robił, robił! Kto ma oczy otwarte, ten wiele i jeszcze więcej widział; ale doktor chodził zamyślony, duchem nieobecny – to nic nie spostrzegł.
Siostra Trudzia zdradziłaby pewnie jeszcze coś niecoś, ale dzwonek wezwał ją do chorego, a później już nie było czasu na pogawędkę.
Ogłoszony w poniedziałek z samego rana, werdykt komisji nikogo nie zaskoczył. Jeden doktor Zalewski stał przy tablicy ogłoszeń oniemiały, zdruzgotany; jakby czymś ciężkim dostał w głowę.
W kategorii – młody, obiecujący lekarz , pokonała rywali doktor Anna Jarosz, a jako dobrze zapowiadającego się specjalistę , komisja wybrała Eugeniusza Pacułę.
– No tak, no tak – powtarzał idąc korytarzem.
Przegrałem! Anka nie zna języka, dużo gorsze noty uzyskała na Lekarskim Egzaminie Państwowym po stażu – więc czemu ona, nie ja?
Wieczorem, po całym dniu pracy, był do granic możliwości wyczerpany, nie wysiadał z samochodu – siedział; i rozmyślał.
– Jak ja im to powiem? Mirka już spakowała walizkę dla mnie. Bondosowie, o ile jeszcze zachowali odrobinę szacunku
–
–
– , to ze względu na ten pewny wyjazd. Dopiero teraz widzę, jaką podłą grę prowadziła Anka – a ja , jak zawsze głupi i naiwny. Boże mój, tylko Mirka nigdy mnie nie oszukała, nie zawiodła, nie wykorzystała – a co ja daję w zamian?
–
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania