Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość t.II r.2]

Pogawędkę przerwało wejście rosłej, jasnowłosej panienki.

- Mamuś, pani Mela prosi, żebyś przyszła na kolację

- Kolację mamusia właśnie je i ciebie też zapraszamy -Mirka robiła miejsce przy stole. -

- Janinko, powiedz pani Melanii, ze za pół godzinki będę. Niech się nie kłopocze, bo jestem nakarmiona. Nie chcesz usiąść na chwilę?

Dziewczyna jednakże podziękowała, skłoniła się i wyszła

- Jak tak można? Za grosz ta Łukowska nie ma wyczucia! Żeby tak kogoś wyciągać z gościny?

- Nie denerwuj się Lisowa, ona taka była i taka umrze. Ale wiecie co - zauważyłam, że Paweł teraz ostro się jej stawia, nie to co było. Na swoją niemiecką synową złego słowa nie da powiedzieć. Słyszałam, jak jej groził, że jak nie przestanie mu życia zatruwać, to wyjedzie do syna. Opowiadali, że po weselu, przed samym powrotem Paweł bardzo źle się poczuł. No to ta młoda zawiozła go do kliniki, tam porobili badania, dobrali leki i była wielka poprawa. Tylko, że już mu się kończą, a tu nie wszystko można dostać.

- Ta kobieta bardzo Waldka kocha, a to jest najważniejsze. Powiem Adamowi, by skontaktował się z wujkiem, może uda mu się pomóc.

- Mela ma do was żal, że byliście u Waldka, a nie odwiedliście go od zamiaru tego ożenku.

- Ach, ona musi mieć zawsze coś do kogoś, inaczej jest chora! - podsumowała pani Lusia z irytacją. Halinka zbierała się do wyjścia.

-Co u was tak pusto? Gdzie reszta waszych?

- Wszyscy w magazynie zbożowym. Chłopcy chcą sobie zarobić, a mój pomaga Fabisiakowi, Czyszczą suszarnie i dmuchawy do zboża. Michał całkiem kołowaty chodzi, a tu ludźmi trzeba zarządzić i samemu do maszynerii zajrzeć.

- Wciąż wspominam lata tu spędzone i ludzi bliskich mojemu sercu; a teraz nowy etap życia mi się zaczyna. Pomódl się za mnie , Lisowa czasem - rzekła Halinka ściskając i całując panią Lusię i Mirkę.

- Z panem Bogiem - rzekła gospodyni - ocierając łzy.

Minęło deszczowe lato, przeleciała dosyć ciepła jesień i przyszła zima.Dni były przepiękne; jaskrawe słoneczko mieniło się w świeżych płatkach śniegu. Dzień w dzień troszkę go dopadywało, nie za dużo - tylko tyle, żeby uzupełnić braki owej jasności i migotliwości. Po Świętach przyjechali w gościnę bracia - Piotrek i Paweł. Mama wysłała ich i do Białośliwia i do Rostowa. Od babci nie było listów, wyglądało na to, że ma kłopoty. Dla Mirki zaś przywieźli dwie pokaźne torby z najrozmaitszymi produktami, tak, jakby jej rodzina przymierała głodem.Potwierdziły się przeczucia mamy, co do babci Heni: Szymon dorobił się używanego samochodu i jako niewprawny kierowca spowodował wypadek. Nic się nikomu nie stało, ale młodzi dostali po kieszeni. A że babcia woli pocieszać, niż być pocieszana - do nikogo się nie odzywała.

-Ważne, że wszyscy zdrowi - relacjonował Piotrek - a u nas po staremu. Jakoś na początku października była pani Sabina u Grzelakowej, tym razem z córką.

- Pamiętasz, Mirusia, tę małą , którą tak lubiła się zajmować pani Halinka? Wyrosła na piękną pannę. Sąsiadka mówiła, że zamierza zdawać do szkoły aktorskiej - dodał Paweł.

- Były u pani Halinki w Kołobrzegu i w drodze powrotnej zajechały. Miał też być Boguś, brat Moniki, ale on musiał jechać do dziadka Czyżewskiego, bo zachorował. No, a ta Monika może i ładna, ale tak zarozumiała i niemiła, że nie chciało mi się patrzeć w jej stronę - zakończył Piotrek.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania