Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość t.II r. 24 [3]

Uparta miłość t.II r.24 [3]

 

Mirka chciała podać, to co najlepsze, ale tato się skrzywił.

- Ileż razy dziennie można jeść kopytka?!

Czekając na kolację opowiadał o Stefanie Polebskim. Uciekł z Radomia, bo groziło mu aresztowanie.Werka przekonała Wojtka, by go przygarnąć; ten Ludmiłę, a ona męża. Tm sposobem tu znalazł lokum i zatrudnienie.Jako że tam pracował w tartaku, Maćkowiak dał go do stolarni, jako pomocnika dla Zahoty. Po tygodniu Mikołaj przyszedł do biura i prosił, by go zabrać.

- To cud boski, że sobie palców nie poucinał, albo zakładu od niedopałków nie podpalił. Od rana do fajerantu opowiadał mi, co nadaje Wolna Europa i co w majątku trzeba pozmieniać. Żadnego pożytku, istna zawalidroga! - tłumaczył. Wobec tego szef kazał mu pracować w magazynie zbożowym.

Fabisiak zawsze miał dość radykalne poglądy, w zupełności zgadzał się z nowym pracownikiem, że pegeery nie mają przyszłości, że przyszłość jest w prywatnej własności. Jednakże dni mijały, a pan Stefan nie potrafił obsłużyć żadnej maszyny i partaczył robotę. Rzekł więc do Polepy, że narazie majątek jest państwowy i tu za gadanie się nie płaci i że ma więcej nie przychodzić.

Wojtek chciał go wziąć do obory, ale oburzony odmówił. Póki co jest w ogrodnictwie - Jacek Bernaś przeważnie jest podpity, więc nie bardzo wie do czego go pan Polepa przekonuje.

- Tak, tak on do roboty nie bardzo, ale ministrem byłby znakomitym ! - rzekła na koniec mama podając kolację.Mirka lekko i z humorem opowiedziała jaką propozycję jej złożono i ile musiała nakluczyć, nim przyjęli jej odmowę. Rodzice zamilkli.

- Przemyśl jeszcze , dziecko, swoje decyzje - żeby nie było jakichś szykan w stosunku do ciebie, czy Adama. Widzisz, co się dzieje u nas Jóźwiaka zamknęli i nie chcą żonie powiedzieć, gdzie siedzi.

- Naszego listonosza? A za co?

- Różnie ludzie mówią, że niby szpieg.O, widzisz , byłabym zapomniała - ciotka Rozalia napisała. Adama wspomina, Michael bardzo lichy, coś z kręgosłupem ma.Pisze, że przydałby im się taki domowy lekarz, bo u nich leczenie i opieka nad chorym bardzo droga.

Mirka nieuważnie słuchała rozmyślając, czy nie zmienić swoich postanowień. Tato jakby czytał w jej myślach:

- Ty się, córcia do rządzenia bardzo nadajesz. U ciebie porządeczek na pierwszym miejscu. Dożo dobrego mogłabyś zrobić mając trochę władzy. Zajrzał Paweł.

- Idę spać. Gadałem z Kostkiem; był w warsztacie, nasza glebogryzarka na razie nienaprawiona, nie wiadomo do jakiej roboty jutro pójdziemy.

- Nie będziesz jadł?

- Grzesiakowa wyniosła nam do ogrodu pół blachy ciasta ze śliwkami, już nic nie zmieszczę. Śpij dobrze siostrzyczko - przytulił Mirkę i poszedł na górę.

- To jest dobre, kochane dziecko - rzekła mama.

- A Piotrek?

- Tego jedno ratuje - w szkole go bardzo chwalą - rzekł tato - a teraz przez lato, jak widzisz. Wpada i wypada, wiecznie gdzieś goni, ktoś na niego czeka, jakieś sprawy ma niecierpiące zwłoki.

- Przyjdzie czas i on rozumu nabierze - broniła mama. - Młode to to i głupie. No i dziewczyny go psują; latają za nim, jakby nie wiadomo kim był.

- No bo przystojniak z tego mego brata, takiego drugiego w okolicy nie ma!

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania