Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość r.15.[1]

Po Wszystkich Świętych Mirka zaczęła pracę. Nowa pracownica – skromna, cicha i pracowita po kilkunastu dniach zaskarbiła sobie sympatię i współpracowników i zwierzchników. A ona sama, biegnąc rano wśród ciemności i mgły do swego biura myślała, że jak to dobrze, gdy się idzie do pracy z ochotą ; a nie z duszą na ramieniu.

Zdarzało się, że ktoś jadący do Rostowa zatrzymywał się i podwoził. Korzystała chętnie , ale i na poranny marsz nie narzekała.

Inaczej pachniało, gdy się mijało stawy i mokradła, inaczej na wzgórku gdzie drogę otaczał stary las, a jeszcze inaczej, gdy się wychodziło na poletka i ogrody przed miasteczkiem Tu już były tory kolejowe a za nimi wiaty i budynki geesowskie . wśród nich niewysoki biurowiec, gdzie pracowała.

Adaś przeważnie przyjeżdżał w soboty, a w niedzielę już musiał wracać. brał sporo dyżurów, by zarobić parę groszy.

Obie rodziny pomagały, jak mogły, lecz i tak było za mało pieniędzy, by wszystko porobić przed zimą. Nieraz siedzieli i przeliczali, czy dadzą radę wykończyć łazienkę.

Jednakże, jakby nie liczyć pieniędzy było za mało. Umyślili, ze poproszą babcię Henrykę o pożyczkę. Trzeba było poczekać, aż Adaś przyjedzie ojca samochodem – tymczasem ,niespodzianie babcia przyjechała do nich!

- Babciu, ciebie się czas nie ima! – wykrzyknęła radośnie Mirka witając wystrojoną w kapelusz panią Henrykę. Babcia była obładowana torbami; okazało się, że to część pakunków, kosz z jabłkami i torba z wędlinami zostały na stacji.

– Obrobiliśmy się i na polu i w sadku, Zyguś zabił wieprzka, to myślę sobie trzeba zobaczyć, jak tam wnusi na swoim. No i przyjechałam – rzekła zdejmując kurtkę.

Siadły do obiadu; babcia patrzyła przez okno na zwały gałęzi. Mirka wyjaśniła, że niedawno znajomy pana Stasia ściął samosieje i teraz trzeba to uprzątnąć

Może się uda choć kawałek zaorać, w pracy ma możliwość kupić drzewka owocowe po niskiej cenie. Nakazała babci odpoczywać przy ciepłej kuchni , a sama przebrała się i poszła do owych gałęzi. Babcia nawet herbaty nie dokończyła, widząc, że mrok zapada, dołączyła do wnusi.

Przyszedł też Waluś i nim się całkiem ściemniło, zdołali uprzątnąć połowę działki.

Nazajutrz Mirka miała szkolenie w pracy, umówiła się z mężem, że jeśli ojciec da samochód, to odbierze ją i razem pojadą na stację po sprawunki.. Gdy wrócili, okazało się, że babcia, co grubsze konary porąbała, a resztę spaliła, czyli bardzo pracowicie spędziła dzień.

Inna rzecz ,że panowie majstrowie , poczęstowani swojską kiełbaską byli na skinienie.

Adaś wyciskał babcię, pojadł przywiezionych smakołyków i mrugnąwszy do żony, by pogadała o pieniądzach, poszedł do sąsiadów prosić o nocleg dla babci. Miał też poruszyć sprawę delikatną i drażliwą. Dalszewscy szopki, które służyły do przechowywania materiałów budowlanych przerobili na chlewiki. Była to wątpliwa ozdoba frontu posesji a do tego ta woń...

Gdy wrócił od sąsiadów pochodził, pooglądał pokoje z nową posadzką, później czegoś się uczył , w końcu poszedł spać. Babcia siedziała z Mirką w kuchni , kiwała głową, kiwała w końcu rzekła:

- Oj będziesz ty dziecko kiedyś płakać, oj będziesz!

– Czemu tak mówisz, babciu, co masz na myśli? – zapytała wystraszona.

– Myślałam, że twój mąż działa tu razem z tobą; a on, okazuje się, przyjeżdża na inspekcję. Ty jesteś od roboty, a on od oceniani; trochę zrobione, ale za mało, tu dobrze, tam nie bardzo I ty sama go tego uczysz, dziewczyno. Teraz też czeka na ciebie, zamiast posprzątać, pozmywać. Póki jesteś młoda, jest ci to miłe. Tylko, że prędzej czy później przyjdzie taki czas, że jak pomyślisz, że on wypoczęty, a ty spracowana – to wierz mi, żadne miłe słówka nie pomogą – będziesz wściekła!

Mirka żachnęła się, chciała bronić męża, ale nadeszła pani Renia zniecierpliwiona czekaniem na babcię.

Rano, przy śniadaniu wnusia siedziała markotna, do tego nabawiła się kataru.

Babcia poprosiła o kawę, śniadanie zjadła u sąsiadów. Czekając , aż wystygnie, opowiadała, jak ją mile przyjęto, jaki ten pan Stasiu uprzejmy; Jak ładnie urządził pokój dla maleństwa, jak nadskakuje żonie. Jednym słowem są jeszcze prawdziwi mężczyźni, wspaniali mężowie, tacy , co wiedzą, na czym polega życie w małżeństwie.

Mirka spuściła oczy, Adam silił się na jakiś dowcip, ale, że atmosfera była niesprzyjająca, też zamilkł. Gdy jechali do kościoła, próbował dociec, co zrobił nie tak, że panie są bez humoru.

Po powrocie , niespodziewanie zaproponował, że zajmie się obiadem, a żona nich poleży i wygrzeje się. Babcia towarzyszyła mu w kuchni, opowiadała o swoich dwu małżeństwach, tak kierując rozmową, by młody żonkoś pojął że trzeba sporo starań, żeby było dobrze. Złe to się samo robi, a dobremu trzeba pomagać, a pomagać.

Adam zaś mówił o swoich studiach, o ciężkich dyżurach w szpitalu, często przy łóżkach takich chorych, którym nie można pomóc.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania