uPARTA MIŁOŚĆ T.iii R. 10[2]
W szpitalu klinicznym, gdzie pracował Adam, potrzebny był konsultant - doświadczony
internista z długoletnim stażem. Adam pomyślał o ojcu- byłby dyspozycyjny, gotowy do pracy o każdej porze.Czekał na decyzję ojca, gotów zamieszkać z nim i wspierać w tym najtrudniejszym okresie.
Spodziewali się, że Adam przyjedzie w sobotę, że zostanie na niedzielę. Planowali wspólny obiad, a później wyprawę na cmentarz.
Tymczasem doktora Zalewskiego zwerbowano do pracy ze studentami. Rok akademicki ruszył, a uczelnia miała braki kadrowe. Przyjechał w niedzielę wymęczony drogę i zły, bo w poniedziałek rano trzeba było być w pracy.
-Człowieku, nie mogłeś zadzwonić? Na pewno jakieś dokumenty będą potrzebne.
- Nie bój się, tato, oni mają swój wywiad i wiedzą więcej, niż ci się zdaje. Będzie dobrze, bo o ile wiem jesteś jedynym kandydatem.
- Niech mnie wezmą na próbę, na jakiś czas, chciałbym mieć możliwość rezygnacji, jak będę zmęczony.
-Wiem coś na ten temat - ostatnio padam na nos; zrobili ze mnie taką zapchajdziurę. Myślę, jak załatwić sobie trochę wolnego, by odsapnąć.
- Zawieziemy Jagusię do Rostowa, coś przetrącimy, kości rozprostujemy i ruszamy do Poznania.
- Mama nie lubi na łapu, capu - odezwała się panienka, gdy wsiadali do samochodu.
- Pozałatwiamy, co trzeba i przyjedziemy w gościnę, a ty nas wytłumaczysz - rzekł dziadek, sadowiąc się obok kierowcy.
Minął jakiś czas i w gościnę przyjechał sam Adam. Gdy córka zajrzała, by się przywitać, rzekł:
- Idż, dziecko do samochodu i zajmij się psem. Leżał na poboczu, widać samochód go potrącił. Odsapnę i pojedziemy do weterynarza. Jagusia wybiegła zaciekawiona, a żona podała posiłek.
- To mówisz, że masz tydzień zwolnienia; nie lepiej było zostać na miejscu?
- Wtedy ojciec czułby się zobligowany, by się mną zajmować. Jeździ na te konsylia, ślęczy nad podręcznikami, wydzwania do starych znajomych - słowem ma dosyć. A tu samo powietrze leczy - uśmiechnął się do małżonki. Faktycznie domostwo otoczone było lasem i panował tu swoisty klimat. Tym bardziej w tym okresie. Po jesiennej, zimnej pogodzie nareszcie przyszedł czas na pogodę i ciepło. Ostatnie kwiaty żegnały lato, na drzewach i pod nimi mnóstwo było dojrzałych jabłek i groszek - wszystko to nasycało powietrze rozkoszną wonią.
- Jak tam Jaguśka, przyszła do siebie?
- Oby tak zostało - odrzekła Mirka - odmiana jest ogromna. Wstaje razem ze mną, nieraz już śniadanie na mnie czeka. Planujemy, co jest do zrobienia i ona gospodarzy, aż wrócę ze szkoły. Później siada do książek. Teraz głównie przetwarzamy jabłka - widziałeś, ile ich jest. Wyjrzeli przez okno. Przy samochodzie była nie tylko Jagusia ale i Julka z Maćkiem. Wszyscy zajęci psem.
- Młody psiak, przednia łapa widocznie złamana. jakby usztywnić, mniej by cierpiał - rzekł Maciek oglądając ładnego brązowego psiaka.Po chwili, podczas, gdy dziewczyny trzymały zwierzę, udało mu się przybandażować wyprostowaną łapę do listewki. Wymościli posłanie na ganku i przenieśli psa. Julka przyniosła miskę i zapas karmy. Psina odpoczęła w chłodzie i stojąc na trzech nogach pochłonęła, co podano.
- Ma się mu na życie - śmiał się Adam stojąc w progu - to może jutro pojedziemy? Padam z nóg, muszę się położyć. Pies z dnia na dzień wracał do sprawności, ale Adam był wciąż slaby bez życia i humoru. Ostatnie tygodnie nadwyrężyły jego siły tak, ze obie z córką bały sie , ze wrócą kłopoty z sercem>
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania