Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość t.III r. 11[1]

11 [1]

 

Nastała łagodna zima; a u Zalewskich duże zmiany. Jagusia zamieszkała z dziadkiem i kontynuowała naukę w normalnym trybie. Adam zaczął pracę w rostowskiej przychodni. Byli tacy, co czkali na sensację - jak też będzie przyjęty lekarz z taką złą sławą. Może o tym myślał, może nie - w każdym razie pełnił swoje obowiązki z niesłychaną pieczołowitością, z troską o pacjenta przede wszystkim, Uważny, skupiony, życzliwy każdemu - powoli począł przełamywać lody. Przeszłość zaczęła się zamazywać w ludzkiej pamięci.Zalewscy trzymali się z daleka od życia towarzyskiego, zajęci swoimi sprawami.

Renia - dawniej przyjaciółka i powiernica; miała problem, jak znaleźć się w nowej sytuacji. Skończyły się odwiedziny i pogaduchy do późnego wieczora, ale w obejściu, gdzie się wciąż spotykały, rozmawiała chętnie. Od kiedy Julka zaczęła średnią szkołę i zamieszkała w internacie, obie rodziny były w podobnej sytuacji. Tylko, że u Zalewskich, jakby wciąż było święto; a u Dalszewskich dawna codzienność. Mirce począł wracać apetyt, celebrowali więc każdy, starannie przygotowany posiłek. Adam , jak tylko dysponował rano czasem, przygotowywał obiad, żeby żona mogła zjeść, jak tylko wróci. Jak oboje byli zajęci - kupował obiad w restauracji, nie zapominał też wstępować do cukierni, gdzie panie już wiedziały, co Zalewscy najczęściej kupują.

Wspólne posiłki, wspólne spacery, wspólna praca - malutkie gesty, słowa, które sprawiały, że zawsze było miło.

Dni robiły się coraz dłuższe i powroty ze spaceru odbywały się w narastającej jasności. Kiedyś, gdy byli już u wylotu alejki - Mirka przytuliła się do męża , a kiedy podniosła głowę, oczy były pełne łez

- Kochanie moje, źle się czujesz? - zapytał zaniepokojony.

- Wprost przeciwnie, wspaniale - szepnęła. Płaczę ze szczęścia, czyż mogłam przypuszczać, że jeszcze takie chwile przede mną

- Jakie chwile? Przed tobą i przede mną całe wspaniałe lata - szczęśliwe!

- Za to Bogu dziękuje nieustannie - rzekła wycierając twarz. Z takiej matni nas wyciągnął i dał, na co nie zasłużyliśmy.

- Jak by Dino był z nami, już by tańczył dookoła, on wyczuwał nastroje. Nie wiem, czy dobrze zrobiliśmy dając go dziadkowi.

- Mnie też brakuje tej jego niezmordowanej radości, ale skoro dziadkowi pomaga, w tym trudnym czasie, niech będzie - odrzekła już na progu domu. Zobaczymy, czy pójdzie na tę propozycję Ireny.

- Ja też o tym myślę, sprzedać mieszkanie i zamieszkać z nimi w domku z ogrodem - propozycja kusząca, ale utrata niezależności. W każdym razie, powiedziałem ojcu, by wpierw wszystko dobrze rozważył.

Któregoś pogodnego wieczoru sąsiadki rozmawiały dłużej. Renia opowiedziała o tym, że wybierają się całą rodziną do Krakowa, do Kasi, która kończy postulat.

- Igor też się wybiera, bo wiadomo - gdzie Julka to i on. Czasem myślę z niepokojem, co by było jakby się tu natknął na Barańskiego. A to możliwe, jak zamieszkał po sąsiedzku.

- Gdzie , po sąsiedzku?

- Nie wiesz? Pani Janicka wynajęła mu pokój, forsy nie ma, ale pomaga w gospodarstwie.

Nie wiadomo skąd i kiedy, bliźniaki dowiedziały sie o wyjeździe i też zapragnęły odwiedzić Kasię. Mirka czekała powrotu dzieci, by dowiedzieć się nowin, ale Jagusia została w Poznaniu, a Heniek ledwo wrócił, musiał śpieszyć do szkoły. Dopiero któregoś wieczoru, gdy Adam odwiedzał swoich chorych, napatoczył się informator. Z wielką radością powitała Igora, zachwycona, że tak zmężniał i spoważniał. Poczęstowany pysznym ciastem, dzielił się wiadomościami, najpierw o rodzince:

- Wiesz ciocia, nigdy nie myślałem, że takie wrzeszczące stworzonko może narobić tyle zamętu w rodzinie.

- Mówisz o synku Tatiany?

- Najpierw babcia straciła głowę, w te pędy pojechała do Warszawy pomagać; a w domu ledwo chodzi, nocami nie śpi, tabletki łyka. A tam tydzień harowała, na szczęście Lenka i Miszka zostali ze mną i dziadkiem - nawet oni są odmienieni! Później pojechaliśmy wszyscy na chrzciny, znowu babcia wszyściutko przygotowała. Jarek chodzi niewyspany, w nocy wstaje Jaśka karmi i przewija, a Tatiana głównie leży.

- A co u twego taty?

- No jak już byliśmy w Krakowie , to było blisko i pojechaliśmy wszyscy do ciotki Sabiny. Ale była uciecha! Wiesz, że oni kupili dom, na dole restauracja, u góry pokoje dla gości.? Póki co, trwa remont i jakieś przeróbki. Tato sprzedał nasze mieszkanie, żeby wystarczyło, no to ja muszę u dziadków...

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania