Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość t.III r. 12[5]

Adam wrócił z Poznania bardzo późno. Żona czekała pełna niepokoju, gdyż drogi zasypywał wciąż od nowa padający śnieg. Gdy nareszcie usłyszała podjeżdżający samochód, wybiegła na ganek i witała męża wylewnie, , jak za dawnych lat.

- Wszystko dobrze, pozałatwiałem co chciałem, a droga faktycznie ciężka - rzekł siadając przy stole - Nic nie będę jadł, nie szykuj - powstrzymał małżonkę.

- Najdłużej mi zeszło w szpitalu, gdyby nie Krzysiek, nic bym nie wskórał. Pamiętasz Krzyśka?

- Pamiętam uroczego blondaska, którego pilnowało i karmiło pół Pogórza - śmiała się Mirka.

- No widzisz, a teraz to lekarz po doktoracie z hematologii, znany nie tylko w Polsce. W szkole też mi zeszło, bo chciałem gadać z wychowawczynią, a ta miała lekcję za lekcją. Jest lepiej niż myślałem, całkiem przyzwoite oceny.

A co u nich w mieszkaniu?

Córki nie zastałem, okazało się, ze dwa razy w tygodniu pracuje w zakładzie fotograficznym; za to zastałem dwóch rosłych młodzianów - razem z lokatorami zakuwają, bo mają sesję. Na Jagusię czekał w piekarniku obiad, podzieliła się ze mną. Dało się zjeść. Na drzwiach lodówki był grafik, kto kiedy gotuje, Maciek też tam figurował, widać bywa u nich

- Pamiętasz, w Ośrodku opowiadała o swoim koledze - pasjonacie fotografii, miejmy nadzieję, że to nie u niego pracuje?

- Obawiam się, ze to właśnie o nim opowiadała. Na odchodne pytałem, czy nie lepiej dać biżuterię do Rostowa. Odpowiedziała, że nikt nie wie, że to ma - a na wyroby z Jabloneksu jest popyt i można zarobić. Na co jej forsa - dociekałem,, ale nie było odpowiedzi. Nic mnie nie zaniepokoiło konkretnego; tylko, ze my, już zawsze będziemy mieli te obawy...

- A jak wygląda?

- Kwitnąco! Wesoła, ożywiona, pełna energii.

- W Bogu nadzieja, że już nigdy nie wróci do prochów - rzekła Mirka zmierzając do łazienki

Dziecko zdrowo się chowało, bliźniaki całkiem dobrze radziły sobie w szkole; skąd ten niepokój? Bywało, ze przyjeżdżały jednocześnie, wtedy i rzazem pracowali i lubili spędzać czas na rozmowach na pietrze.

- Gdyby coś było nie tak, przecież Heniek by nam powiedział - uspakajała się.

Małej Marii poczęły wyrastać ząbki; rodzice mieli wiele radości, ale, że szły jeden za drugim, osłabiły dziecko. Widząc ją taką bladziutka, Mirka pomyślała, ze dobrze jej zrobi, jak posiedzi w wózku w pełnym słońcu. Była połowa marca i przyszły dni prawdziwie wiosenne; można było robić porządki w obejściu. Pomysł był niby dobry, ale skutki fatalne - mała przeziębiła się. Trzeba było kołysać i nosić całe noce. Adam, z obawy, by przemęczona żona nie popadła znów w stany depresyjne - wyręczał ją , jak mógł. Z kolei Mirka, widząc, jak mąż się dwoi i troi, by wszystkiemu podołać - chciała radzić ze wszystkimmu sama. Po tygodniu zmagań, wreszcie przyszła poprawa. Ostatnią rzeczą, jakiej by sobie życzyli w ten czas byli jacyś goście A ktoś pukał do drzwi.Mirka oddała marudzącą córeczkę ojcu i poszła otworzyć. W progu stała Jagusia, a za nią Maciek - oboje jacyś zmieszani i smutni

- No co tak stoicie? Wchodźcie, bo ciągnie z ganku. A w ogóle, to skąd się wzięliście o tej porze?

- No rozbierajcie się, chyba nie zamierzacie zaraz wyjść uśmiechnął się Adam Mała nam słabuje, przydadzą się pomocnicy do bawienia.

- Przyjechaliśmy jakiś czas temu z kolegą, który jechał służbowo do Chodzieży i poszliśmy najpierw do moich.-

- Chcieliśmy powiedzieć, ze wzięliśmy ślub, ale oboje wyszli i nie było komu powiedzieć - dodała córka i rozpłakała sie.

Mirka patrzyła to na jedno, to na drugie i z trudem zbierała myśli.

- No dobrze, a czego tu płakać? - zapytał ojciec zupełnie nie zbity z tropu

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania