Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość t.III r. 14[1]

] PO paru dniach, gdy wspominali wizytę Walusia, Mirka nie mogła się nadziwić, że Lonia do tego stopnia dała się zniewolić bratu, że doprowadziła się do ciężkiej choroby

- Wszystko na dobrej drodze, mój przyjaciel - ortopeda, weźmie ją na oddział i będzie kierował leczeniem.

- Bardzo dobrze, kochanie - im naprawdę warto pomóc.

- Waluś albo nie chciał, albo nie zdążył ci powiedzieć, dlaczego ona wciąż godziła się ciężko pracować u brata. Otóż w trakcie procesu wyszło, że prawie cały ogród Walusie jest na ziemi głównego gospodarza. Szwagier to wykorzystywał grożąc, że będzie dochodzić swego, jak nie będą grzeczni.

- Tak, czy siak na szczęście mają to za sobą; oby znaleźli swój prawdziwy dom.

Pod koniec stycznia mróz zelżał, za to dzień w dzień dosypywało śniegu.W taki zimny, ciemny wieczór, ktoś zapukał do drzwi. Adam pośpieszył otworzyć, przekonany, że to ktoś potrzebujący pomocy. W drzwiach stał ośnieżony Henio.

- Bój się Boga, człowieku, czemuś nie zadzwonił;przecież bym wyjechał.

- Heniuś, syneczku, czy mi się zdaje, czy ty jesteś chory?- biedziła się matka witając syna.

- Troszkę się przeziębiłem - przyznał siadając przy kuchennym stole- Rozesłali nas do domów, bo ogrzewanie w internacie wysiadło.

Marii, z promiennym uśmiechem gramoliła się braciszkowi na kolana; jednakże ku jej wielkiemu niezadowoleniu Henio został zabrany na górę, tam karmiony i leczony. Ojciec po swojemu i matka ziółkami, okładami, masażami - po swojemu. PO trzech dniach błogiego leniuchowania był na tyle podleczony, że zbierał się do powrotu. Zadzwonił do kolegi, który miał blisko do szkoły, czy naprawili. Okazało się, że trwa rozruch z przeszkodami i jeszcze dwa dni laby przed nimi.

W niedzielne popołudnie, gdy mogli się cieszyć swoją obecnością i nieposkromioną radością małej, pod ganek podjechał jakiś samochód. Ku swemu wielkiemu zdziwieniu, Mirka w kierowcy rozpoznała tatę Lisa. Wybiegli przed dom witać dawno nie widzianego gościa. Córka myślała z niepokojem, co skłoniło tatę do podróży w tak niepewną pogodę.

Dziadek najpierw wyściskał małą Marii dziwiąc się, że to już taka duża dziewczynka.

- No, worek się rozwiązał - wy daliście początek: Antosia będzie rodzić przy końcu lutego i Stefcia przy nadziei - rzekł rozsiadając się przy stole.

- Córcia nic mi nie szykuj - teściowa, nim wyjechałem, nakarmiła, a że droga ciężka - to wszystko mam na żołądku - dodał wyjmując z torby wiktuały od babci Heni.

- Znaczy gościł tato w Białośliwiu - pytał Adam podając ciepłe kapcie.

- Ano. Dziadek Zyguś trafił do szpitala, babcia słabuje, to Brygidka zadzwoniła i dała znać. Matka z miejsca zaczęła przygotowania do wyjazdu. To mówię, dopiero co wydobrzałaś, siedź w cieple, ja pojadę. Wczoraj miałem wracać, ale strasznie śnieżyło, no to musiałem przenocować. A chodzi o to, że dziadek już podpisał, albo na dniach podpisze, zgodę na leczenie jakimś nowym lekiem. - Idż Henio, w górnej kieszeni marynarki mam zapisaną nazwę, pokaż ojcu.

- Nie znam tego, nawet nie słyszałem; wychodzi na to, ze będą na dziadku testować nowe lekarstwo.

- No właśnie - Szymek z Brygidką zmusili mnie, abym zasięgnął twojej opinii i w razie czego odwiódł dziadka od tej zgody.

- Przez dwa semestry studiowałem procedurę wdrażania nowych leków. Myślę, że u nas jest podobnie, jak we Francji - w zasadzie nie ma ryzyka. Odbywa to się tak ostrożnie, dbając o bezpieczeństwo pacjenta, że, jak nie ma innego wyjścia - warto spróbować. Pojadę do dziadka i zorientuję się na miejscu, jaka jest sytuacja.

- Jak już jestem, to chcę cię też prosić, byś mi pomógł przy kupnie domu dla Rozalii.

- Znalazłeś coś odpowiedniego? - zapytali małżonkowie.

- Po Świętach odwiedził mnie Łukowski w towarzystwie młodego Markowskiego. Jednak zdecydował się pozostać jeszcze w Niemczech i dom sprzedaje. Podał cenę, spisaliśmy umowę wstępna , w marcu ma przyjechać pełnomocnik z forsą i transakcję sfinalizować.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania