Uparta miłość t.III r. 18[7]
Tuż przed wyjazdem do Pogórza na Złote Gody rodziców, Mirka zadzwoniła do domu , by zapytać, jak przygotowania, czy coś przywieżć. Zaskoczył ją głos matki, bliski płaczu. Wyliczyła córce, co ją niepokoi, a ona pomyślała, że matka czeka na wsparcie, bo nerwy ją zjadają. Tak mąż, jak i syn , który dopiero co wrócił - nie byli zachwyceni tym, że matka już w sobotę rano chce ruszyć do Pogórza, na dodatek bez córeczki. Ta jednak nie bacząc na nic z samego rana pojechała.
Tato pichcił coś w kuchni, mamy chwilowo nie było w domu. Mirka zaoferowała pomoc przy garnkach.
- Córcia, tu mamy nagotowane, napieczone, ja tylko sos kończę, a matki tylko patrzeć. Poszła do Bożeny prosić o nowe nakrycia dla trzech osób.
- Doprosiliście jeszcze kogoś?
- Tak wypadło; bo widzisz twój teść przyjechał do Łukowskich. Paweł choruje od dawna, a teraz i Melania coś słabuje, no to przyjechał pomóc, w końcu doktor! Byliśmy tam wczoraj i go zaprosiliśmy; do tego moja siostra powiedziała, że przyjedzie , ale z całą świtą - no to musieliśmy i Walusia i Lonię przygarnąć. Syn świętej pamięci Bolka Kubisiaka, ma kapelę. Sam się zaoferował,że nam pograją. My chętni, ale Bożena mówi, ze oni dziś grają na weselu, a jutro na poprawinach - to też pójdzie zapytać się, czy to aktualne.Dobrze, ze przyjechałaś, bo matka strasznie wszystkim się zamartwia, żeby było jak należy. Uspokój ją trochę.
- Powiedz, tato, co tam w majątku słychać nowego.
- Majątku, czyli POHZ-etu nie ma - to wiesz.U nas ludzie mają dobrze, bo jest praca. Ta, jakaś spółka niemiecka ma obie obory i ubojnię, tam są dobre zarobki; Wojtek Zahota przejął magazyny i kieruje mieszalnią pas. Chyba od trzech lat wróciło ogrodnictwo. Takie sympatyczne, młode małżeństwo wykupiło ziemię od pałacu, az pod las.A Bożena dziurawi parter pałacu i zarabia na różnych imprezach. Jutro sama zobaczysz, jak to wszystko się tam pozmieniało. Stronami, jak się słyszy, tak dobrze nie ma. Ludzie zostali bez środków do życia - no bo zakład, gdzie pracowali upadł. Bardzo niesprawiedliwie się obeszli z t biedną społecznością pegeerowską.
Mama wróciła bez humoru, ledwo się przywitała; zdejmując lekka chusteczkę z głowy - rzekła:
-Popatrz, co ze mną zrobiła!
- Co zrobiła, i kto?
- No Zyta, żona Kostka od Grzesiaków.Fryzjerka od siedmiu boleści! - fuknęła.
- Nie jest tak źle, najwyżej po bokach troszkę się podetnie.
- Dziewczyna z drogi, głodna - a ty zamiast dać obiad, głupotami głowę zawracasz! - tato tracił cierpliwość
- Szymek przyjechał z mamą i Brygidką, zapraszałam na obiad, ale Krysia ich zwinęła. rzeka gospodyni , stawiając na stole wazę z rosołem.
- No samiutka siedzi, to gościom rada - rzekł tato lubując się wybornym smakiem kluseczek.
- Jak to sama, a Kaja? Wyjechała?
- Tam u Jaśka w pracy organizowali wycieczkę autokarową do Berlina. Jasiek opłacił za siebie i za dziewczynę i pojechali. Tylko, ze nie wrócili. Po miesiącu napisali, ze są w obozie przejściowym i że zostają w Niemczech - wyjaśniła mama zastawiając stół następnymi daniami Po obiedzie zakomenderowała:
- - Idź no do sąsiadki i zapytaj się, gdzie mama woli spać. Jak u Krysi, to choć niech przyjdzie, jak Bondosy z Poznania przyjadą. Tato wyszedł bez słowa.
Usadowiona przed lustrem, mama nadzwyczaj cierpliwie znosiła zabiegi poprawiające fryzurę.
- O tak może być, już tak nie odstają nad uszami. - rzekła na koniec. Zadowolona z aprobaty Mirka zaproponowała, że położy mamie na twarz maseczkę odświeżającą.
- No, coś ty! A jak ktoś przyjdzie?
- To go do pokoju nie wpuszczę! Myj buźkę i kładź się. Ułożona wygodnie pani Lusia nareszcie odetchnęła, napięcie zniknęło.
- Jak dobre, ze przyjechałaś, przy tobie moja dusza odpoczywa. Jagusia też ma taki kojący dotyk, lubiłam, jak mi robiła masaże, czy okłady. Szkoda, ze ich nie będzie. A powiedz, jak tam sobie żyją?
- Jak jechaliśmy, to zapakowałam cały karton słoików z najlepszymi przetworami. A na nas czekały dwa kartony, worek gruszek, pera słoików miodu i kiełbasa myśliwska. Przywiozłam trochę dla was.
- To oni pszczoły mają?
- Nie, ale Maciek dał zezwolenie, pszczelarze ustawili ule pod lasem, no i się odwdzięczyli. Jak tam jest pięknie urządzone, jak zadbane, tośmy się z Adamem nie mogli nadziwić. Maciek żartuje, że ani chybi, a żona radną zostanie. Gazety lokalne o niej pisały.
Tam u nich, w miasteczku jest dom opieki dla staruszków. Dwoje postanowiło się pobrać, zamówili fotografa; wysłali Jagusię. Będąc na miejscu zorientował się, jakie braki w wyposażeniu ma ta placówka. Sprzedała więc część biżuterii z kuferka od babci Maryni i dała na doposażenie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania