Uparta miłość t.III r. 7[5]

Henio wybierał się za granicę; rzecz jasna, gdyby się okazało, że jest potrzebny ze względu na ojca, czy siostrę - zrezygnował by. Ksiądz, który uczył religii , darzył go wielką sympatią. Po wielu staraniach, został on zakwalifikowany do wyjazdu na placówkę misyjną w ,na okres miesiąca. Mógł wziąć ze sobą dwóch uczniów - padło na Henia i jego kolegę.Mieli zamieszkać na terenie Misji, pomagać tam i zwiedzać okolicę.Mirka wiedziała już dawno o tym zamiarze, dla Adama była to nowość.Niby chciał słuchać, ale czuł się słabo i poszedł się położyć

Nie przyszedł na obiad, wiec syn zajrzał do jego pokoju.

- Mogę wejść, czy chcesz odpocząć? - a przyjrzawszy się poszarzałej twarzy zapytał z niepokojem - źle się czujesz? Może ja mamę zawołam?

- Nie, nie. Chodź, siadaj i wskazał miejsce obok siebie. Henio usiadł i znów niespokojny , zapytał - Boli cię serce?

Może i bolało, le tak miło mieć zatroskanego syna tuż przy sobie Tak dobrze było móc położyć rękę na jego dłoni, patrzeć w szczere, pełne współczucia oczy Nie czuło się bólu.

Babcia Marynia trafiła do szpitala, bardzo się zmartwiliśmy z ojcem; na szczęście jest lepiej i wkrótce ma wrócić do domu

- Tak, ona ma kłopot z sercem od dawna. Jak byłem u nich, kiedyś mi zasłabła, ale się strachu najadłem. Dobrze, że pojechałeś dziadkowi było raźniej.Chodź tato, do kuchni, zjesz obiad; póki wszystko ciepłe.

- Ile potrzebujesz na ten wyjazd?

- Kosztować nas będzie tylko przejazd, na utrzymanie zapracujemy. Mama już mi dala forsę. - rzekł Henio stawiając przed ojcem talerz z zupą- Księża mają duży ogród z drzewkami, krzewami, warzywami, ziołami - jest co robić. Jak nasz ksiądz Ksawery był tam trzy lata temu, mieli jeszcze dwie kozy!~Są prawie samowystarczalni.

Adam ogarniał spojrzeniem smukłą sylwetkę swego syna krzątającego się przy kuchni i myślał z czułością; - Moje dobre kochane, dziecko, czy zasłużyłem na tyle serca?

- A Jak jedziecie, przez Niemcy?

- Nie. Do Pragi, później Wiedeń i do Zurichu.

- Coś wspaniałego! Aż ci zazdroszczę.Gdybym ja, za młodu nie odważył się na wyjazd do Francji, niewiele bym w życiu zobaczył.

Posiedzieli, pogadali i wyszli przed dom, zobaczyć, co robi mama.Nie było jej w ogrodzie, okazało się, że ucięła sobie drzemkę.

Przed domem spotkali Renię, wracała z konewką z ogrodu.

- A ty nie na wczasach,Adam? - zapytała z głupia frant.

-Jak nie na wczasach? Od samej wiosny się wczasuję. Niepotrzebnie podlewałaś, od zachodu nadciągają deszcze.

- Daj Boże! Stronami pada, a u nas od miesiąca ani kropli.Już królikom nie ma gdzie narwać, trawa marnieje.

Dalszewsccy zachowywali wobec sąsiadów rezerwę. Z jednej strony życzyli im zgody; z drugiej zaś, po tym wszystkim, co zaszło, powrót do tego, co bylo, wydawał się i niemożliwy i wręcz nieprzyzwoity.

Henio wyjechał, małżonkowie zostali sami, ale nie byli razem - jak jedno w mieszkaniu - drugie w ogrodzie. Jedynie, kiedy dzwonili rodzice, nie umawiając się, byli przy aparacie razem, byle tylko nie dać mamie odczuć, że coś jest nie tak. ---

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania