Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość t.III r. 2 [4]

Łukowscy przyszli w niedzielę na poobiednią kawkę.Tematem wciąż aktualnym, szczególnie dla nich, był niedawny pogrzeb Krysi Markowskiej; wciąż do tego wydarzenia wracali. Lisowie na pogrzebie nie byli, wiec wypytywali o szczegóły.

- Jak ją zapamiętałam, zawsze była okazem zdrowia. Całej choroby, to może było ze dwa tygodnie.Skarżyła się na kłucie w okolicy serca, Janek wezwał pogotowie. Sama się spakowała, nie zapominając o butelce wódki. Później Sylwek miał nieprzyjemną rozmowę z lekarzami na temat chowania tabletek pod poduszkę i pociągania z butelki.No i tak robili badania - na to i na tamto, aż któregoś dnia rano, pielęgniarka przyszła z termometrem i stwierdziła, ze Krysia nie żyje.- relacjonowała dobrze, widać poinformowana pani Mela.

- Takiego pogrzebu, to ja nie pamiętam - odezwał się pan Paweł; tam było ze dwieście osób!Nasi przyjechali z Drezna - inaczej być nie mogło. To, co Waldek osiągnął , to dzięki Sylwkowi. A że niedawno zostaliśmy pradziadkami, syn został, byli tylko oboje.

Nawet nasz Maćkowiak przyjechał, wyobraźcie sobie; tylko, ze bez Ludmiły, widać się rozeszli.

- Jerzego, to byście nie poznali - spasiony z wąsikami - jak minister - uzupełnia pani Łukowska. W ministerstwie ma jakiś stołek - od polowań jest.

 

- Strasznie krakał Maćkowiak - rzekł pan Paweł sięgając po kolejny kawałek ciasta - że czas pegeerów się kończy, że marny nasz widok, co tu żyjemy.

- Skończy się jedno, nastanie drugie, coś się zmieni, ale przecież tysiące ludzi żyje w majątkach, coś rzad musi dla nich przygotować - odrzekł Lis.

- Wciąż nie ma gospodarza, co by się znał na rolnictwie, Gierek niby coś ruszył, ale za wielki rozmach wziął i runęło - odezwał się milczący dotąd Adam.

- No tak, że jest źle, widać na sklepowych półkach, Jaruzelski na wojsku może i się zna, ale na gospodarce słabo - dodał LIs.

- Mój Boże, Markowski życie poświęcił, by zgromadzić pieniądze, pobudować piękny dom - no i co? Sam został na włościach. Sylwek w Niemczech, Dorota w Warszawie na stanowisku w sądownictwie - nie przyjdą tu. Tylko współczuć temu Jasiowi - rzekła na koniec pani Mela.

PO wyjeździe zięcia nastał spokojniejszy czas, obiad mógł być jednogarnkowy, albo i odgrzewany, wczorajszy. Ojciec z samego rana robił obrządki i szedł na grzyby. Mama szycie, robienie przetworów odłożyła na później, teraz chciała się nacieszyć towarzystwem córki. Dom rodzinny, bliskość rodziców- dawały poczucie bezpieczeństwa; nareszcie można było w pełni odpoczywać. Najczęściej siadały sobie na ławeczce za szopką - Mirka z kawką, mama z ziółkami i rozmawiały. że Piotrek wciąż w Warszawie, kończy pisanie pracy magisterskiej, a Paweł Pewnie nie przyjedzie, bo w czerwcu byli nad morzem i teraz muszą pracować. U Grzelakowej znowu dom pełen, bo Jasiek wziął obie córki i przyjechał do matki. Starsza będzie dojeżdżać do szkoły gastronomicznej w Szczecinku, a młodsza do przedszkola, chyba, że ją Basia weźmie.

- Jak to weźmie?

- Kochana, oni jeżdżą po urzędach, jakieś szkolenie przechodzą - na głowie stają, by tą Malwinkę adoptować. Jasiek już się zgodził.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania