Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość t.III r.6[4]

Mieszkanie w szkole pozwalało zebrać myśli i nieco odpocząć. Przekonana, że Adam czuwa nad sprawami rodzinnym, oddała się pracy.Któregoś popołudnia siedziała nad papierami a za drzwiami ktoś głośno rozmawiał. Uchyliła drzwi

-Renia? Co tu robisz?Wejdź do mnie, jak masz czas.

 

- Ja właśnie do ciebie. - Renia opadła na krzesło, a uśmiech zniknął z jej twarzy.

- Mirusia, musisz wrócić do domu.Mróz narasta, nie wystarczy już raz przepalić, powinien być stały ogień, a my mamy swoje obowiązki. Do tego opału masz najwyżej na miesiąc.

- Tak, pomyślę...

- To nie wszystko. Rozmawiałaś w tych dniach z Adamem?

- Nie. Na razie nie dzwoni.

-No właśnie!

Jak się wyniosłaś, a on przyjechał, to chodził po obejściu, jak błędny.Różniej wziął się za robotę: węgiel wniósł, garaż i kotłownię wysprzątał. Siłą go przyprowadziliśmy na obiad. Staszek, widząc, jak źle wygląda, zaklinał go, by na noc nie jechał do Poznania..To mówi - wykąpię się odpocznę i pojadę- zadzwonię, jak będę na miejscu i tak do dziś cisza.

- Mam nadzieję, że to koniec nowin, bo masz taką minę...

- Chciałabym. Przedwczoraj Staszek obudził się w nocy, a widząc że temperatura spada, ubrał się, by pójść i dołożyć do pieca. Przed domem stała nyska bagażowa - tak cofnęli pod same schody, by dogodnie wynosić jakieś większe gabaryty. Czworo ludzi ustawiało drabinę przy ścianie ganku. Naradzali się, Jak będą wyważać drzwi balkonowe. Było dwie dziewczyny - poznał Jagusię. Zwinęli się w mgnieniu oka, ale mam tu numer rejestracyjny.

 

Mirka siedziała skulona, bliska płaczu, a Renia myślała tylko o tym, by wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem. Weszła pani Pelagia, zaparzyła herbatę i dyrektorka odzyskała równowagę. Poczęła wydzwaniać do Adama, by my przekazać wieści i zapisany na karteczce fragment numeru rejestracyjnego. Niestety telefon i domowy i w pracy milczał.

Spała niespokojnie, pełna złych przeczuć; postanowiła wśród nocnych rozmyślań, że najbliższą niedzielę przeznaczy na przewiezienie sprzętów do domu. Z samego rana zadzwoniła do laboratorium.. Odebrała sekretarka - suchym, beznamiętnym głosem zapytała:

- Z kim mam przyjemność?

- Z żoną.

- Pan kierownik Adam Zalewski został przewieziony do Szpitala Przemienienia Pańskiego, na ulicy Długiej z powodu zawału serca - rzekła bez odrobiny emocji i odłożyła słuchawkę.Mirka czuła w całym ciele trwożne drżenie. Natychmiast próbowała skontaktować się z synem, niestety miał zajęcia warsztatowe i zawołano go do telefonu dopiero po południu.Gdy przyjechał do domu, zaskoczył go rozgardiasz, jaki panował w każdym pokoju. Matka była całkiem rozbita, nie wiedziała, co wpierw robić, o czym najpierw opowiadać.

- Mamo, tylko spokojnie, na razie wszyscy żyją, czyli z czasem może być tylko lepiej. Zadzwonimy do wujka Tomka Bondosa, on jest mądry, na wszystko znajdzie radę

.Jak się okazało, był to bardzo dobry pomysł. Tomek- bardzo poruszony wieściami, zaprosił Igora w gościnę, do tego obiecał udać się na posterunek, no i rzecz jasna otoczyć opieką Adama.

Już następnego dnia Syn dzwonił z najnowszymi wiadomościami:

- Ojciec jest bardzo słaby, leży pod aparaturą.Bardzo się ucieszył, prawie się popłakał. Troszkę pogadaliśmy; nalegał bym poszukał w jego szafce kluczy do mieszkania i tam się zatrzymał. Szukałem, weszła pielęgniarka i wyprosiła mnie, że niepokoję chorego Może jutro się uda pobyć dłużej.

- A wujostwo też wie, co się dzieje?

- Wiedzą, ale są uwiązani. Tatiana z mężem przywieźli dwoje dzieci; to są sieroty wojenne wzięte z ulicy. Jest z nimi dużo kłopotu i obowiązków, bo rodzice pracuj w Warszawie. Wujek Józek obiecał jednak odwiedzać ojca, resztę ci opowiem, jak przyjadę.

- Nim syn wrócił, zdołała przewieźć na powrót rzeczy i uporządkować mieszkanie Mieli wieczór, by pogadać od serca

-Co to za dzieciaki, widziałeś je? Henio nałożył sobie nową porcję maminej sałatki i orzekł;

- Ruscy weszli do Afganistanu i ugrzęźli. Na froncie coraz więcej poległych, a w kraju sierot. Tych jakaś babuszka przygarnęła, ale i tak żyli na ulicy. Tatiana ich adoptowała. Byliśmy tam z Igorem, ale mieli termin jakichś badań w ośrodku zdrowia i ciocia Jadwinia z wujkiem zawieźli ich tam, więc nie widziałem. Tak patrzyłem na ojca, jaki się zrobił mały chudziutki i serce mi się krajało. Niczego tak nie pragnę, jak tego, by wydobrzał i żeby było jak dawniej. A ty, mama?

-A ja nie wiem - odrzekła Mirka z miną tak zbolałą, że Henio o nic już nie pytał.

 

- .Syn musiał wracać do szkoły, znowu samotne dni, znów niepokój i zwalające z nóg złe przeczucia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania