Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość t.III r. 2 [1]

Babcia Henia nie po to czekała trzy dni, nie po to w głowie sobie układała - co i jak mu powie, by teraz pozwolić mu iść spać! Czy chciał, czy nie , siedział i słuchał. Henio wyraźnie ojca ignorował, a w Mirce narastała jakaś wewnętrzna niechęć

- w stosunku do męża. Nastrój jej się bynajmniej nie poprawił, kiedy obejrzała męża pantofle stojące na ganku - były niesamowicie zabłocone. To w Poznaniu takie błoto?

Rano, przy śniadaniu, Adam na darmo dwoił się i troił, nieprzyjemną atmosferę rozładować. Przyniósł świeżo wywołane zdjęcia z wczasów i wykładał na stole.

- Popatrz, Mirusia, ty i Jaguśka przy pomniku Trzygłowa. Pamiętasz, jak wtedy wiało? A tu Henio na schodach latarni morskiej.

- Ale tam pięknie mieliście. Mój Boże, ja ani razu na żadnych wczasach nie byłam; parę razy na pielgrzymce i to wszystko. Tak samo mój biedny Zyguś, choć się na roli napracował, a do tego przecież bojowy szlak przesiedl - babcia przyglądała się zdjęciom i stwierdziła, ze ten Wolin, jest inny od wszystkich miejsc, które widziała. Jedynie ona z zajęciem słuchała, co tam można zobaczyć; żona i syn nawet słowem nie skomentowali, jego opowieści. Wobec takiej nieprzychylnej atmosfery,Adam postanowił, że bierze babcię i jadą do Białośliwia.

- Jak to jedziemy?-pytała zdziwiona -opłaci ci się jechać taki świat na parę godzin Przecież jutro musisz być od rana w pracy.

- Wrócę wieczorem prosto do Poznania - rzekł Adam zbierając się do drogi.

Kiedy już odjechali, Mirka odetchnęła z ulgą - sama sobie się dziwiła, że obecność męża wytraca ją z równowagi, ze woli, jak go nie ma.

-Przyjechał po tygodniu i usłyszał, jak zona namawia Henia na wspólny wyjazd do Pogórza. Henio nie miał ochoty - wspólne z Igorem i Maćkiem wycieczki po okolicy dawały dużo zadowolenia.

- Czemu przymuszasz chłopaka? Jak nie chce to niech zostanie, oboje pojedziemy.

-No , ale ty masz urlop wykorzystany, tylko na sobotę? W niedzielę, już byś musiał wracać.

-Coś wykombinuję, a ty jak zechcesz, to sobie zostaniesz.

Tylko, ze w Pogórzu, Mirka łapała się na tym, że woli, jak męża nie ma w pobliżu.Gdzieś się podział cały jego urok, galanteria, szarmancka grzeczność wobec swoich i gości. W to miejsce nastała niemiła wesołkowatość, jak u teścia.,

- Z twojego Adama, to jakby powietrze uszło - powiedziała kiedyś mama, gdy poszły do ogrodu i nikt ich nie słyszał. Czy on jaki niezdrowy? Może w pracy ma kłopoty? Całkiem, jak nie nasz Adam. Wczoraj chciałam go trochę podpytać, ale się wykreślił, ze właśnie idzie do wujostwa. I poleciał. Ja patrzę przez okno, a on chodzi po dróżce za ogrodem w te i spowrotem. Tak podreptał i dopiero poszedł do Łukowskich.

- Myślę, ze gryzie go to, ze zrobił specjalizację, a nie leczy. We Francji ukończył takie studium, jak się wdraża do leczenia nowe specyfiki, ta wiedza mogła by się przydać,; gdyby szukał, znalazł by miejsce dla siebie. To samo z gabinetem w domu - zamknęli, to zamknęli - palcem nie kiwnął, by mógł dalej praktykować. A znajomości ma, bo miejsce dla dziadka Miłorzęba załatwił. Rzecz w tym, że nie ma w nim żadanych chęci, żadnych dążeń.

- Od tego jesteś żoną, byś go z tego dołka wyciągnęła - rzekła pani Lusia dobitnie zamykając furtkę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania