Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 43 " Co my teraz zrobimy ?!"

Bajezyd otworzył szeroko oczy. Złapał mocniej za rękę swojego synka. Była zimna i ciężka.

- Cihangir - zawołał z przerażeniem.

Nagle jego ciało przeszył dreszcz.

Do oczu ponownie napłynęły łzy.

Do chłopca podszedł medyk. Dotknął jego ręki, sprawdzając puls.

Dziecko było martwe. Władca patrzył jeszcze przez chwilę tępym wzrokiem jak zakrywają ciało Cihangira. Nie wysiedziałby już tam ani chwili dłużej. Ledwo łapał oddech. Wyszedł z komnaty. Szedł korytarzem. Czuł się tak jakby dostał silny cios. Jakby wydarto mu cząstkę duszy.

Nagle ujrzał wyjście na taras.

Ruszył w tamtym kierunku.

Na dworze padał deszcz.

Bajezyd bez zastanowienia szedł po

mokrej trawie.

Padł bezwładnie na ziemię. Zaczął płakać. Nigdy wcześniej tak nie cierpiał.

- Boże, dlaczego mi to robisz, dlaczego, on był taki niewinny, mogłeś zabrać mnie ! - zawył żałośnie. Zacisnął dłonie na trawie. W okół niego zaczęła się tworzyć błotna kałuża. Spływały po nim litry wody.

Anbare zmierzała właśnie do lecznicy. Szła spokojnym krokiem. Chciała zobaczyć co z księciem.

Nagle jej oczom ukazało się kilku mężczyzn. Nieśli zwłoki księcia i Nurbahar. Młoda sułtanka przyłożyła dłoń do ust. Po jej policzku spłynęła łza.

Poszła szukać sułtana. Wiedziała, że z pewnością bardzo nim to wstrząsnęło. Ujrzała otwarte drzwi. Wyszła do ogrodu.

Zobaczyła władcę, klęczącego na trawie. Podbiegła do niego.

Serce jej się krajało.

- Bajezyd - wyszeptała.

Sułtan popatrzył na nią, drżąc.

Na jego twarzy widniały smugi błota zmieszane z deszczem i łzami.

Zaczął łkać. An pomogła mu wstać.

***********

Wszyscy dowiedzieli się o śmierci sułtanki Nurbahar i księcia Cihangira. Najbardziej ucierpiała na tym sułtanka Rana. Była jeszcze bardzo mała. Straciła matkę i brata, to zbyt wiele nieszczęść, jak na siedmiolatkę. Następnego dnia odbył się pogrzeb. Wszyscy zebrali się na cmentarzu. Bajezyd ledwo trzymał się na nogach. Podtrzymywała go Anbare. Jej wzrok padł na stojącą obok Ranę. Wielkimi oczyma o dziwnym, jakby niedziecięcym spojrzeniu patrzyła w stronę dwóch trumien. Jej wyraz twarzy był pozornie spokojny. Rana nie płakała. Jej serce natomiast było pełne bólu. Spojrzała na Anbare. Po jej małej, drobnej twarzyczce spłynęła łza. Młoda sułtanka spojrzała na nią z czułością i smutkiem.

Przykucnęła przy niej.

Mała blondynka przyglądała się jej.

- Rana - wyszeptała brunetka gładząc ją po ramionach.

Mała sułtanka delikatnie przymróżyła oczy. Patrzyła jeszcze przez chwilę na stojącą przy niej dziewczynę.

- Czy to ty sprowadziłaś to na mojego brata i moją mamę - powiedziała bez wachania, tonem bardzo stanowczym i niedziecinnym.

An zamarła, nigdy niespodziewałaby się tak ostrych, odważnych słów z ust dziecka.

Dziewczynka patrzyła na nią ze złością.

- Odpowiadaj - dodała jeszcze bardziej stanowczo.

- Rana, co ci przyszło do głowy, ja... ja nie jestem taka, nie mogłabym być tak podła ! - odparła Anbare.

Blondynka popatrzyła na nią jeszcze przez chwilę swymi niebieskimi oczami. Miała bardzo ładną buzię. Była podobna do Bajezyda. Dziewczynka wtuliła się w brunetkę bez słowa, wybuchając płaczem. Poczuła wstyd, że podejrzewała ją o takie przestępstwo.

- Przepraszam - wyszeptała łapiąc dziewczynę za skrawek sukni.

An pogładziła ją po jasnych włosach. Przytuliła ją mocniej. Wzięła ją potem za rękę i stanęła obok sułtana.

*********

Minęło kilka dni. Władca nie mógł normalnie funkcjonować. Przeżywał ogromną traumę. Przy życiu trzymała go tylko Anbare, Rana i Osman. Cieszył go fakt, że brunetka troskliwie zajęła się jego córką. Zabrała ją nawet do siebie. Dziewczynka polubiła Anbare. Natomiast młoda sułtanka traktowała ją jak własną córkę. Okazywała jej naprawdę macierzyńską miłość. Chociaż tyle mogła zrobić dla tego osieroconego dziecka. Bajezyd spędzał z córką każdy dzień. W końcu dziewczynka miała tylko jego. Władca mając ją przy sobie odczuwał siłę, wiedział, że musi żyć dla niej, dla Osmana, i dla Anbare. Oni byli jego wsparciem, jedynym sensem życia. To dla nich wciąż oddychał, znosząc to cierpienie. Sułtanka Ismihan siedziała w swojej komnacie. Właśnie dowiedziała się, że Ali bey wyjeżdża. Sama nie wiedziała co robić. Z jednej strony coś ją do niego ciągnęło, z drugiej zaś chciała o wszystkim zapomnieć. Na przekór sobie uznała, że jego wyjazd będzie najlepszym rozwiązaniem. Ali wracał z powrotem do Karamanu, aby rozwiązać problem z buntownikami. Był już tam wcześniej, lecz przerwał misję, gdyż władca zachorował.

Szambelan nie chciał opuszczać stolicy. Wiedział, że przez te wszystkie miesiące będzie musiał być z dala od Ismihan. Pokochał ją.

Zielonooka również wiedziała, że mimo wszystko będzie tęsknić.

Był piękny, słoneczny dzień. Tego dnia Ali bey miał właśnie wyjeżdżać. Pożegnał się z sułtanem i ze zrezygnowaniem zmierzał w stronę pałacowego dziedzińca. Stała tam Ismihan.

Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.

- Pani - powiedział lekko się kłaniając i podchodząc do zielonookiej.

- Cieszę się, że przyszłaś - wyszeptał. Czarnowłosa popatrzyła na niego z rozmarzeniem. Zaczął wiać silny wiatr, który rozwiewał jej długie czarne włosy i suknię.

Szambelan patrzył na nią oczarowany.

- A więc żegnaj, Ali - powiedziała sułtanka, łapiąc go za rękę.

Położył jej coś na ręce.

- Żegnaj Ismihan - dodał. Patrzył jej w oczy. Przybliżył się i ją pocałował. Ismihan zupełnie nie wiedziała co się z nią dzieje. Zapomniała, że jest sułtanką, zapomniała o całym świecie.

- No, no, no, nie spodziewałabym się tego po tobie siostrzyczko - usłyszała. Czarnowłosa odskoczyła gwałtownie od szambelana. Za nią stała Kamerşah. Ugięły się pod nią nogi. Patrzyła z przerażeniem na szatynkę.

- Kamer...şah - wydusiła.

Kobieta zaśmiała się.

- A to takie sekrety ma moja siostrunia - powiedziała perfidnie.

Odwróciła się na pięcie.

- Ciekawe co powie na to sułtan... - syknęła.

- Nie... nie zrobisz tego ! - wyszeptała przestraszona Ismi.

Szarooka uśmiechnęła się złośliwie w jej stronę. Zielonooka otworzyła szeroko oczy i usta. Kamerşah pędziła w stronę komnaty sułtana. Ismihan ogarnął gniew. Podbiegła do Kamer i złapała ją za ramię.

- Tylko spróbuj to zrobić... - warknęła.

- To co wtedy ? Sułtan musi wiedzieć co wyprawia jego ciotka...

Nie wstyd ci Ismihan ? - mówiła ironicznie. Czarnowłosa zmarszczyła brwi. Była wściekła.

- Jak śmiesz ! - krzyknęła donośnie. Nie wytrzymała, uderzyła ją w twarz.

Kamerşah padła na ziemię, lecz zwinnie się podniosła. Zaczęły się szarpać. W pewnym momencie Ismihan przycisnęła szatynkę do balkonu... i ta... wypadła. Zielonooka wydała głośny odgłos przerażenia.

Spojrzała w dół. Jej siostra leżała na trawie. Jej ciało było nienaturalnie ułożone, a wokół niego utworzyła się kałuża krwi. Zaczęła drżeć. Podbiegła do Aliego.

- Co my teraz zrobimy ! - powiedziała zanosząc się

płaczem.

- Sułtanko Ismihan ! Coś ty zrobiła ! - usłyszała nagle.

Był to dobrze jej znany damski głos...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Tina12 25.07.2016
    To chyba najsmutniejszy z rozdziałów. Szkoda mi księcia. Już myślałam, że nic już sie nie stanie. A tu zabójstow.
    5
  • Margerita 25.07.2016
    Pięć
    Ktoś tu kogoż chyba zabił
  • Zobaczymy...
  • Margerita 25.07.2016
    Faize Anbare Sultan
    Mogę zdradzić rąbek tajemnicy części 5 Tajemniczej wojowniczki że Ola nie przystanie na propozycję bandziora, ale nic więcej nie powiem
  • Margerita aj mogłaś nie zdradzać,niespodzianki smakują lepiej, ja nigdy nie zdradzam, lubię niepewność :)
  • Świadczy o tym dzisiejsza końcówka...
  • Margerita 25.07.2016
    Więcej, już tego nie zrobię
  • Margerita :-) jak uważasz
  • Margerita 25.07.2016
    Faize Anbare Sultan
    Bo masz rację niespodzianka lepiej smakuje
  • Margerita Owszem, bynajmniej dla mnie.
  • Szalokapel 28.07.2016
    Ech, ciężki rozdział. Niedociągnięcia były, ale przechodząc do tresci - jest dobrze, a nawet smutno. Bardzo przykro mi z powodu Rany. 5
  • Afraid13 31.07.2016
    Pięć ^^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania