Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 45 "Mieszane uczucia"

Minął tydzień. Kamerşah nareszcie się obudziła. Była bardzo połamana, lecz pomału dochodziła do siebie. Doznała też silnego urazu głowy. Po kilku dniach wróciła do swej komnaty. Leżała na łóżku, owinięta bandarzami.

Z pomocą służącej oparła się na poduszkach w pozycji pół siedzącej. Zmarszczyła brwi.

- Fülane, daj mi ten lek na ból głowy - wyszeptała. Westchnęła ciężko. Dotknęła swej obolałej głowy.

Zamknęła oczy. Nagle zobaczyła stojącą obok niej postać.

- Ismihan ! - zawołała podnosząc głos.

Kobieta usiadła obok niej na łóżku.

- Kamerşah... ja naprawdę nie wiem jak to się stało... przepraszam... wybacz mi - powiedziała patrząc na nią błagalnym spojrzeniem.

Szatynka przymróżyła lekko oczy.

- Zobacz... do czego doprowadziłaś... prawie zginęłam... - wyjąkała łamiącym się głosem.

- Ale siostro ! - dodała czarnowłosa.

- Zapomnij o tym, że miałaś siostrę, zniszczyłaś wszystko, zniszczyłaś nas ! - wybuchnęła szarooka.

Ismihan prawie podskoczyła. Znowu poczuła gniew.

- Ja ? ja to wszystko zniszczyłam, to, że jesteś w takim stanie to twoja wina, to ty chciałaś powiedzieć sułtanowi o Ali beyu... tak zachowuje się siostra ? - wykrzyknęła zielonooka.

- Nie wstyd ci, Ismihan... a to co widziałam, może nie jest istnym dowodem na to, że zdradziłaś, że splamiłaś honor dynastii ? - dodała Kamer.

- Dość tego ! - krzyknęła Ismi.

- A co ? Znowu masz zamiar zrzucić mnie z balkonu ? - warknęła szatynka. Ismihan odwróciła wzrok.

- Spróbuj tylko coś knuć, mam pewnych zaprzyjażnionych ludzi w Karamanie, załatwią sprawę raz dwa... - dodała kobieta, uśmiechając się złowieszczo.

Czarnowłosa zamarła. Nie wierzyła własnym uszom, jej siostra zastawiła na nią zasadzkę. Kamerşah nie dawała jej wyboru. Trafiła w jej najczulszy punkt, grożąc jej w najgorszy sposób.

- Żałuję, że nieskutecznie zepchnęłam cię z tego balkonu - syknęła kobieta wychodząc z komnaty swej siostry. Szła prędko korytarzem. Odepchnęła dwie służące, stojące pod komnatą.

Wpadła do swej komnaty jak burza.

- Ugh, kiedy ty się taka zrobiłaś !? - powiedziała do siebie, chodząc nerwowo po pomieszczeniu.

***********

Sułtan wyglądał jak cień. Od kilku dni nękały go koszmary. Ciągle śnił mu się Cihangir i Nurbahar. Wciąż pamiętał te czasy kiedy jeszcze był księciem. Był wtedy taki młody, Nurbahar kompletnie zawróciła mu w głowie. Kochał ją tak mocno. Nie mógł wrócić do rzeczywistości. Anbare weszła do jego komnaty. Władca popatrzył na nią nieprzytomnie. Dziewczyna usiadła obok niego, gładząc go po plecach.

Było z nim coraz gorzej. Miał podpuchnięte oczy.

- Co z Kamerşah ? - wyjąkał, patrząc przed siebie smutnym spojrzeniem.

- Czuje się już lepiej - odparła przyglądając mu się.

Władca pokiwał lekko głową.

- Bajezyd, nie zadręczaj się, wypoczynek dobrze by ci zrobił... a może wyjedziemy gdzieś razem ? Może do Edirne ? - powiedziała An.

Sułtan popatrzył na nią z delikatnym uśmiechem. Młoda sułtanka prawie zapomniała jak wygląda uśmiechnięty Bajezyd.

Mężczyzna złapał ją za rękę.

- Masz rację, wyjedżmy, odpocznijmy, nacieszmy się sobą, tak dawno nie byliśmy razem, ty jesteś moim lekiem na wszystko - dodał przytulając ją. Anbare zamknęła oczy. Poczuła się trochę jak za dawnych lat. Wszystkie uczucia powróciły. Znowu czuła miłość, nienawiść, gniew i pożądanie, wszystko przeplatało się ze sobą. Odsunęła się od niego.

- Muszę już wracać, pewnie Rana na mnie czeka - rzuciła prędko.

Te wszystkie okropne wspomnienia dały o sobie znać. Wszystkie uczucia przeplatały się ze sobą niebezpiecznie. Brunetka ruszyła w kierunku swojej komnaty. Weszła wzdychając. Zobaczyła Ranę siedzącą na podłodze z Osmanem.

Chłopiec wyciągał wesoło ręce w stronę dziewczynki. Blondynka uśmiechała się do niego. Przytuliła go.

- Mój braciszku - wyszeptała.

Do oczu młodej sułtanki napłynęły łzy. Przecież sama mogła mieć taką śliczną istotkę... siostrzyczkę Osmana, maleńką Nasime.

Zacisnęła powieki. Zauważyła stojące obok niej dzieci.

- Zobacz ! Zobacz ! - krzyczała dziewczynka. Brunetka otarła łzy. Spojrzała na swego synka, który po raz pierwszy stał. Robił pierwsze kroki. An uśmiechnęła się szeroko.

Rana śmiała się wesoło do idącego w jej stronę malca.

- Widzisz, Osman, jaką masz wspaniałą siostrzyczkę - uśmiechnęła się. Usiadła na tapczaniku.

- Chodżcie do mnie - dodała wyciągając ręce. Rana pomogła iść swojemu bratu. Anbare posadziła obok siebie Osmana. Dziewczynka usiadła, wtulając się w brunetkę.

Następnego dnia Bajezyd i Anbare mieli opuścić Stambuł. Wybierali się, tak jak zaproponowała młoda sułtanka, do Edirne. Postanowili zabrać ze sobą Osmana i Ranę.

Przed wyjazdem brunetka postanowiła odwiedzić sułtankę Kamerşah. Weszła do jej komnaty.

- Jak się masz, pani - zapytała.

- Czuję się trochę lepiej, lecz okropnie boli mnie głowa, to przez to, że tak mocno na nią upadłam... - odparła, patrząc na brunetkę. Zamyśliła się.

- Na twoim miejscu nie ufałabym tak sułtance Ismihan, może wygląda niepozornie i wydaje się miła i dobra, ale to diabeł w ludzkiej skórze, zobacz co zrobiła własnej siostrze... a to tylko dlatego, że wygarnęłam jej kilka rad, na temat jej nieodpowiedzialnego zachowania, pokłóciłyśmy się, a ona ze złości zepchnęła mnie... na twoim miejscu już nigdy bym się z nią nie zadawała, nie wiadomo co znowu zacznie wymyślać... równie dobrze mogłaby potraktować tak ciebie - powiedziała Kamer z uśmiechem.

- Ooo nie teraz to już przesadziłaś, myślisz, że jestem aż tak głupia ?

- pomyślała ze złością An.

- Ja natomiast nie zadawała bym się z mordercą, który czyha na sułtańską rodzinę... - odparła pewnie młoda sułtanka.

Szatynka popatrzyła z niedowierzaniem na stojącą przed nią dziewczynę.

- O czym ty mówisz ? - wyszeptała.

- O sułtance Gizem, widzę, że mało o niej wiesz... zdecydowanie za mało... Gizem ma na rękach krew osmanów, zabiła i twojego brata i syna sułtanki Gulnihal, nie wiedziałaś o tym, co ? Sułtanka cię oszukała, działała bez twojej wiedzy... wykorzystywała cię do swoich celów, w podły sposób posadziła na tronie swojego syna... nie zawachała się przed niczym... bez skrupułów zabijała po kolei wszystkich, którzy stanęli jej na drodze... przejrzyj w końcu na oczy... Jeśli w jakiś sposób jej zagrozisz... zmiecie cię z powierzchni ziemi... zabiła swojego ukochanego, nie zawacha się też przy tobie... - powiedziała odważnie brunetka.

Szarooka zamarła. Wcześniej widziała w niej tylko zwykłego, nic nie rozumiącego podlotka, ona jednak przeszyła ich na wskroś.

- Masz... masz jakieś dowody ? - zapytała kobieta.

- Oczywiście, że mam, najpierw jednak wracaj do zdrowia, pani, w tym stanie nie możesz poznać żywych świadków - dodała młoda sułtanka, wychodząc z komnaty Kamer. Szatynka była zdruzgotana. Nie wiedziała dlaczego wierzy Anbare. Żle ją osądziła, uznała, że brunetka może mieć rację.

Przez tyle lat była ślepa. Gizem zabiła jej jedynego, ukochanego, wspaniałego brata, nie mogła jej darować. Była na nią wściekła. To rudowłosa zabrała jej całą radość i sens życia.

- Chciałaś wojny Gizem ? To będziesz ją miała ! - powiedziała do siebie ze złością.

Anbare szła korytarzem. Uratowała skórę Ismihan. Szatynka na razie zajęła myśli czym innym, młoda sułtanka mogła zadziałać. Przyrzekła sobie, że doprowadzi do kresu rządów Gizem.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Zozole 29.07.2016
    Czekam na kolejne części z niecierpliwością. Pozdrawiam:5
  • Dziękuję
  • Zozole 29.07.2016
    Widzę ze nie tylko ja nie śpię
  • Zozole. :)
  • Tina12 29.07.2016
    Czekam na cd. 5
    Rozdział jak zawsze piękny.
  • Szalokapel 31.07.2016
    MM, emocjonalny rozdział. Dobrze, że Kamer zobaczyła jaka jest Gizem. Było sporo błędów ortograficznych. :) I ogólnie nieraz źle zapisywałaś dialogi. Czekam na CD. Zostawiam 4.
  • Afraid13 31.07.2016
    Ciekawe co wymyśli Anbare...
  • Afraid13 31.07.2016
    I oczywiście 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania