Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 76 "Nowy początek"

Faize odpoczywała w swojej komnacie, czekając na Firuze. Cały czas rozmyślała o tym co powiedziała jej Gizem i Nuriye.

Nie potrafiła się uspokoić. Wiele razy próbowała zapomnieć o tym, lecz ta myśl ciągle powracała. Zamknęła oczy, oddychając ciężko. To było silniejsze od niej. Bała się. Bała się, że go straci.

Te kilka zdań cały czas rozbrzmiewało w jej głowie. Podniosła wzrok i ujrzała przed sobą małą dziewczynkę. Tak dawno jej nie widziała. Dziecko patrzyło na nią swymi wielkimi, niebieskimi oczami. Mała brunetka usadowiła się wygodnie na foteliku, znacznie oddalonym od miejsca w którym siedziała Anbare. Popatrzyła na nią niepewnie, po czym zaczęła jeszcze bardziej przysunęła się do małego stoliczka, stojącego obok. Młoda sułtanka nawet nie zwracała na nią uwagi. Cały czas była pogrążona w swych rozmyślaniach. Siedziała tak jeszcze przez kilka minut cały czas nie ruchomo patrząc przed siebie. Nagle usłyszała dziwne chrobotanie. Popatrzyła na siedzące nieopodal dziecko. Dziewczynka uśmiechała się szeroko i z wielkim zapałem zaczęła drążyć dziurę w drewnianym stoliku małą, złotą monetą.

Faize zamarła. Podeszła do niej.

- Huma, co ty robisz? - zapytała.

Dziewczynka odwróciła wzrok. Była dość zakłopotana, słysząc te słowa z ust mamy. Bardzo rzadko słyszała jakieś słowa wypowiedziane przez mamę. W tym momencie mała sułtanka poczuła gniew.

Była zła na nią. Skoro mama nie odzywała się do niej przez tyle czasu z pewnością o niej zapomniała i jej nie kocha.

- Nic, nie będę ci się tłumaczyć - zawołała z sarkastycznym uśmiechem, wybiegając z pokoju.

Anbare ze zdziwienia otworzyła delikatnie usta. Czy to ta sama, maleńka Huma?. Co się stało z tą wspaniałą dziewczynką?. Nagle przypomniała jej się sytuacja sprzed kilku godzin, kiedy to zastała w swej komnacie sułtankę Gizem. Poczuła ogromny gniew.

- Huma, czekaj! - krzyknęła głośno, łapiąc swą córkę za rękę. Klęknęła przy niej, cały czas nie wypuszczając z objęć delikatnej rączki dziewczynki.

Mała sułtanka patrzyła na nią z góry. Faize bardzo zdziwił jej wzrost. Była naprawdę wysoka jak na swój wiek.

- Huma, czy to babcia naopowiadała ci jakichś głupot? - zapytała brunetka.

- Wiem, że nas nie kochasz, nie bawisz się z nami, a babcia zawsze, babcia jest dobra a ty nie - powiedziało dziecko, marszcząc brwi. Szarpnęła silnie rękę swej mamy, chcąc wydostać się z jej objęć.

Młoda sułtanka zamarła. Jeszcze nigdy nie słyszała takich słów z ust swych dzieci.

Był to dla niej wielki szok. To był wielki cios w jej matczyne serce. Miała ochotę się rozpłakać. Jak bardzo musiała zaniedbać swe dzieci w ciągu ostatnich miesięcy. Przez zadręczanie się własnymi problemami sprawiła, że jej córka oddaliła się i wpadła prosto w sidła sułtanki Gizem. Faize czuła ogromny gniew. Miała wrażenie że za chwilę wybuchnie i zniszczy wszystko co jest wokół. Wiedziała, że już się nie powstrzyma.

- Gizem, Gizem, Gizem - powtarzała ze złością, zaciskając pięści.

- Wkrótce nadejdzie twój koniec, i to ja będę tego przyczyną, dość tego, byłam zbyt cierpliwa, ale teraz nie zawacham się przed niczym, ani przed nikim tej Sary i Anbare już nie ma, jest Faize,

ta, która stanie się twoim koszmarem! - syknęła, podchodząc do swej szafy.

Otworzyła ją silnie, łapiąc za nóż.

Jednym ruchem podważyła nim jej uchwyt.

Uśmiechnęła się, wyjmując z niego maleńką buteleczkę.

- Specjalnie na wyjątkową okazję - uśmiechnęła się, ściskając w ręce mały flakonik.

- Niebawem poznasz smak cierpienia, będziesz cierpieć tak jak moja matka, sułtan Murad, Zafir i ja, zadałaś swój ostatni cios w tej wojnie, nie wyjdziesz z tego żywa, nie daruję nikomu kto wmiesza w tą wojnę moje dzieci...nikomu - szeptała gniewnie.

Nagle drzwi do komnaty uchyliły się. Młoda sułtanka odwróciła się zwinnie, patrząc wyczekująco w ich stronę.

Schowała pospiesznie maleńki flakonik. Sekundy dłużyły się a napięcie rosło. Zdawało jej się, że ta chwila trwa wieki.

Do komnaty wpadła Firuze.

An westchnęła ciężko, osuwając się na kanapę. Było jej duszno. Sięgnęła prędko po ziołowy napar, stojący obok.

Wzięła jeden łyk i od razu poczuła odprężenie. Przyjemnie ciepło przeszyło jej ciało okrywając je niczym koc.

- Pani! - krzyknęła przeraźliwie rudowłosa dziewczyna, podbiegając do Anbare. Bez namysłu wyrwała jej z rąk i rzuciła o ziemię szklanym naczyniem. W mgnieniu oka z wielkim hukiem rozbiło się ono o podłogę.

- Pani! Uratowałam cię przed wielką katastrofą! Fidan Hatun jest zdrajcą! - krzyczała dziewczyna.

- O czym ty mówisz! - zawołała An, patrząc ze strachem na swą służącą.

Popatrzyła w stronę otwartych drzwi.

Stała w nich Höse. Trzymała za włosy Fidan. Ciągnęła ją za sobą. Dziewczyna miała zakrwawioną twarz. Oddychała z trudem. Siwowłosa kobieta rzuciła ją pod stopy brunetki. Pokłoniła się nisko przed sułtanką.

- Oto trucizna, którą podawała ci ta żmija - powiedziała wręczając jej małą buteleczkę.

Anbare zmarszczyła brwi.

- Jak to? - zapytała.

- Fidan od dawna podawała ci truciznę, pani. To ona była powodem wszystkich twoich problemów zdrowotnych.

Fidan podawała ci to od lat, pani - wytłumaczyła prędko Höse.

Faize popatrzyła srogo w stronę klęczącej na ziemi szatynki. Jej dotąd miły i dobrotliwy wyraz twarzy zmienił się w grymas. Szarpnęła silnie swą "służącą".

- Wiesz jak bardzo zrujnowałaś mi życie?- szepnęła z uśmiechem - Masz świadomość tego jak wielkie zadałaś mi cierpienie? Kto kazał ci to zrobić! Kto śmiał zniszczyć mi życie! - wrzeszczała, podnosząc ją z ziemi.

Brunetka przyparła ją do ściany. Patrzyła w przerażone oczy Fidan. Oddychała głośno. Zaczęła całą swoją siłą dusić zielonooką. Szarpała ją tak silnie, że w momencie jeszcze bardziej roztrzaskała jej posiniaczoną twarz. Jeszcze nigdy nie była w takiej furii.

- Kto to zrobił! Kto zabił wszystkie moje marzenia i biedną, niewinną, maleńką istotę! Kto zabił moje dziecko! Kto zabił mnie! - wrzeszczała. Cała jej idealna fryzura rozsypała się we wszystkie strony. Piękna korona spadła wprost na czerwony dywan. Anbare zacisnęła zęby. Po jej dłoniach spływało mnóstwo krwi.

Trzymana przez nią dziewczyna była wpół przytomna. Chwiała się.

Uśmiechnęła się szyderczo do Faize.

- Nigdy ci nic nie powiem - dodała. Brunetka rzuciła ją na ziemię.

Szatynka oddychała szybko, tak jakby chciała nabrać jak najwięcej powietrza.

Zaczęła głośno kaszleć. Wręcz dusiła się.

Ale nie miała zbyt wiele czasu na odpoczynek.

Spojrzała na zbliżającą się w jej stronę postać. Kobieta uklęknęła obok niej.

Uniosła silnie jej brodę. Szatynka ostatkiem sił spojrzała na wyciągniętą dłoń.

- Widzisz to, Fidan? Jedna z najsilniejszych trucizn jakie widział świat, człowiek, który w jakikolwiek sposób zetknie się z tą substancją przeżywa prawdziwe, piekielne katusze, ponieważ wypala ona wszystko od środka, każdy organ, każdą kość, kawałek po kawałku... w prawdzie była zarezerwowana dla kogoś innego... ale równie wielką przyjemność sprawi mi podanie jej tobie - dodała brunetka.

Szatynka ścisnęła silnie jej dłoń, przysuwając się bliżej. Wlepiła w nią błagalne spojrzenie.

- Pani, zlituj się - zawyła, drżąc.

- A gdzie twoja litość? Gdzie wierność którą mi obiecywałaś? Gdzie twoje sumienie? Sprzedałaś mnie za drobne grosze, zniszczyłaś wszystko co posiadałam, teraz ja zniszczę ciebie - syknęła brunetka.

Skinęła głową w stronę Höse i Firuze.

- Jakie są twoje rozkazy, pani? - zapytała staruszka.

- Zabierzcie ją i wtrąćcie do lochu! - wrzasnęła An - Dobrze wiecie co z nią zrobić. Macie wszystko zakończyć. To jej ostatnia noc.

Kobiety pokłoniły się, wychodząc.

Fidan posłała brunetce jeszcze jedno przerażone spojrzenie. Cała się trzęsła.

Faize patrzyła na nią z pogardą. Ta noc była jedną z najważniejszych nocy w całym pałacu Topkapi. Odmieniła całe jej życie. Tej nocy wydała wyrok na swoich wrogów i przyrzekła sobie, że zawalczy o przyszłość, o nowy początek, o nową siebie. Tej nocy pogrzebała wszystkie swe lęki i demony.

Przyrzekła, że zawalczy o lepsze jutro.

Tej nocy wyrzekła się samej siebie.

Dla przyjaciół, dla rodziny, dla lepszej przyszłości narodziła się na nowo.

Stawiła czoła losowi, ruszyła przed siebie, prosto w drogę z której nie ma powrotu...

******************

Dziękuję serdecznie za przeczytanie. Rozdział może nie do końca udany, ale mam nadzieję, że da się czytać i jest wystarczająco treściwy.

A teraz czas na drobne info.

Cóż, mogę powiedzieć? Jesteśmy już bardzo blisko końca. Nie wiem ile jeszcze będzie rozdziałów, ale zostało już ich naprawdę niewiele.

Przed nami jeszcze kilka ważnych wątków, które rzeczywiście "obiją"

się o fakty historyczne.

Dziękuję wszystkim czytającym i pozdrawiam :*

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Tina12 25.10.2016
    Nareszcie pojaeił się nowy rozdział!
    5 jak zawsze.
  • Olga Undomiel 25.10.2016
    No nareszcie, myślałam że nie żyjesz! 5 i niech Faize Anbare się wiedzie.
  • Zozole 26.10.2016
    Wkońcu! 5 i czekam na dalsze
  • No i jesteśmy w komplecie ;)
    Dodam coś w najbliższym czasie, gdyż pomysł powrócił. Obmyśliłam dużo nowych wątków.
    Wszystko się zmieni. Pozdrawiam i dziękuję za ocenki :*.
  • Margerita 28.10.2016
    Pięć
  • katharina182 22.11.2016
    Lubię twoje opowiadania. Są oryginalne. Zazwyczaj czytam książki Fantasy itp. Fajnie od czasu do czasu zerknąć do czegoś innego. Jak zawsze 5 ode mnie; )
  • Bardzo dziękuję za miłe słówka :)
    Zawsze dają mi motywację do dalszego pisania.
    A ja idę czytać kolejną część Falcon

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania