Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 96 (cz 2)

Faize wyszła ze swojej komnaty, pozostawiając Murada samego.

Mężczyzna nie ruszył się z miejsca. Nie trzeba było wielkich przemyśleń, aby dostrzec, że owa informacja jest dla sułtanki wielkim szokiem. Ciosem w jej serce. Brunetka zmarszczyła brwi, wypuszczając powietrze przez zaschnięte usta.

Kąciki jej warg drgnęły, sprawiając, że na jej twarzy ukazał się uśmiech.

Nie wiedziała co się z nią dzieje. Wlokła się powoli korytarzem, co chwilę przytrzymując się marmurowej ściany. Czuła, że traci kontrolę nad swym ciałem. Każdy mięsień napinał się boleśnie, każda komórka drżała.

Wszystko to doprowadzało ją do szału, a jedynym pragnieniem, był krzyk.

Miała ochotę krzyczeć. Wykrzyczeć cały swój ból. Zacisnęła powieki, zatrzymując się w połowie korytarza. Oddychała głośno, jedną ręką łapiąc za ściskającą jej pierś suknię, a drugą opierając się o ścianę.

Przyłożyła czoło do zimnego marmuru, który w jednej chwili ostudził jej zmartwioną głowę. Przełknęła ślinę, czując jak coś dusi ją w gardle. Uśmiechała się coraz szerzej i szerzej...

Czuła pulsujący ból w okolicach swej twarzy, a jej policzki wręcz błagały o litość.

Brunetka zaśmiała się głośno.

Jej głośny, jakby nieludzki śmiech rozbrzmiewał w całym pałacu.

Z całej siły uderzyła pięścią w ścianę, krzycząc przy tym głośno.

Zmarszczki widniejące pod wpływem napięcia twarzy pomału rozluźniały się.

Brwi wykrzywiły się, przybierając kształt brwi strapionego, bezradnego dziecka.

Faize uderzyła ponownie w ścianę, lecz tym razem dużo słabiej. Otworzyła swą zaciśniętą dłoń, osuwając ją z piskiem po marmurze. Runęła na ziemię, cały czas śmiejąc się głośno. Tym razem cienkie strumienie łez spłynęły po jej delikatnej twarzy. Czuła, że braknie jej tchu.

Wbiła wzrok w biały sufit, oddychając szybciej. Otworzyła drżące usta i już miała powtórzyć swą falę płaczu, gdy rozległ się głos:

- Destur! Haseki Nuriye Valide Sultan.

Anbare skrzywiła się na dźwięk imienia swej rywalki. Nie widziały się od wielu miesięcy, a może nawet i lat. Faize podniosła się. Zacisnęła silnie pięści, a jej zęby chrupnęły głośno, również się zaciskając.

Korytarzem dumnie kroczyła niewysoka, lecz zgrabna i dostojna kobieta. Nuriye, kiedyś wyglądająca jak mała dziewczynka, teraz przemieniła się w prawdziwą, podłą kobietę, która nie zawacha się przed niczym.

Faize wbiła w nią mordercze spojrzenie, mierząc ją od stóp do głów.

- Anbare Sultan - skinęła głową młoda kobieta, patrząc na swą rywalkę. Kącik jej ust uniósł się do góry, a oczy zaczęły łapczywie lustrować postać zapłakanej kobiety. Nuriye czuła wielką satysfakcję widząc Faize w tym stanie. Wiele lat czekała na tą chwilę. Oddałaby duszę diabłu, aby choć przez chwilę mieć nad nią przewagę. Teraz osiągnęła to czego pragnęła przez lata.

Faize przybliżyła się do niej, zaciskając ze złości zęby.

- Nuriye - wycedziła. Spojrzała na towarzyszących dziewczynie służących.

- Pakuj swoje rzeczy, Sułtanko Faize - syknęła jej do ucha dziewczyna - Nie ma tu dla ciebie miejsca. Teraz rządzę tu ja, i książe Sulejman. Radzę ci już zacząć się modlić. Nie tylko za Bajezyda, ale i za twoją rodzinę, która niebawem również będzie tego potrzebować.

Anbare posłała jej wściekłe spojrzenie.

Wzięła silny rozmach, uderzając prosto w twarz szatynki. Kobieta zachwiała się, jednak nie upadła. Przechyliła się do przodu, unosząc do góry rękę.

Faize złapała ją mocno, a jej oczy pociemniały z wściekłości.

Uderzyła dziewczynę po raz drugi.

Brała kolejny rozmach, gdy poczuła, że ktoś odciąga ją od zielonookiej.

- Puszczajcie mnie! - wrzeszczała - Nie macie prawa! Puszczajcie mnie, inaczej pozabijam was wszystkich - zaczęła z całej siły okładać i kopać strażników, krzycząc przy tym głośno. Miała wrażenie, że ten krzyk rozrywa jej płuca na miliony kawałków. Mężczyźni oddalali się coraz bardziej i bardziej, ciągnąc za sobą Faize.

- Zabiję tą sukę! Zabiję! Zabiję! - wrzeszczała coraz głośniej - Zabiję cię Nuriye! Zniszczę wszystko co kochasz! Zmiotę z powierzchni ziemi cały ten pałac! Będziesz cierpieć tak jak ja! Zginiesz Nuriye! Zginiesz! Przez ciebie Bajezyd nie żyje! - krzyczała. Oddychała ciężko, a przypływ powietrza dusił ją. Nie miała już siły na nic. Ani na krzyk, ani na obelgi. Po jej twarzy spływał pojawiający się z wycieńczenia pot, oraz bezradne, słone łzy, urozmaicone kroplami krwi.

Czuła jak jej stopy drętwieją w nienaturalnym ułożeniu, a czwórka silnych, wysokich strażników ciągnie ją gdzieś. Odchyliła głowę, a po jej skroniach spłynęło kilka łez. Na ziemię spadła piękna korona, na którą nikt nie zwrócił uwagi. Tak naprawdę w tej chwili nie liczył się już ani jej tytuł, ani uczucia. Brunetka zacisnęła powieki, czując jak wszystko wokół wiruje, rozmazując się zupełnie jak na karuzeli.

Czuła, że odpływa, a wszystko zdaje się być tylko zwykłą iluzją...

**************

Sułtanka Nuriye wpadła do komnaty swego syna. Gdy tylko zobaczyła go, siedzącego na tronie wielka duma przepełniła jej serce.

- Panie - powiedziała z radością, kłaniając się przed nim ceremonialnie.

Młody brunet uśmiechnął się w jej stronę, wstając.

- Valide - powiedział, całując jej dłoń.

Szatynka zaśmiała się cicho, gładząc go po twarzy.

- Sułtan Sulejman - dodała patrząc na niego z dumą.

Chłopak uśmiechnął się. Nuriye patrzyła na niego z radością, lecz w jednej chwili posmutniała. Młody władca usiadł na łóżku, kryjąc na chwilę twarz w dłoniach.

- A jeśli to moja wina, Valide?

Jeśli to przeze mnie zginął ojciec? - mówił, mrużąc swe zielononiebieskie oczy.

- Nie martw się, Sulejman. To nie twoja wina. Wojsko Timura było zbyt silne, a ty miałeś prawo zawrócić naszych janczarów. Ich bunt to nie twoja wina - dodała, gładząc syna po twarzy.

Młody chłopak uśmiechnął się, ujmując dłoń swej matki. Nuriye czuła jak coś łapie ją za serce. W jednym momencie jej oczy przykryły się warstwą mokrych kropli.

Patrzyła w oczy Sulejmana, których nie widziała od lat. Tęskniła za nimi, lecz nigdy niepomyślałaby, że sprawią jej tyle bólu.

To spojrzenie, ten wyraz twarzy...

Szatynka spuściła prędko wzrok, nabierając powietrza przez otwarte usta.

Nie potrafiła dłużej znieść tego spojrzenia. Miała wrażenie, że patrzy na nią zatroskany, smutny Bajezyd.

Te oczy wyglądają identycznie. Piękne, wielkie, szmaragdowo - niebieskie, i choć od czasu do czasu błyszczały obfitą zielenią, przypominały te same, pełne żalu i bólu oczy dawniejszego padyszacha.

Pełne gniewu i smutku. Pełne odwagi, nieugięte spojrzenie, a jednak wyrażające cierpienie.

Nuriye podniosła się z łóżka, i bez słowa udała się w stronę drzwi. To było dla niej zbyt silne przeżycie.

Wyszła z komnaty, pospiesznie ocierając kilka kropli zbierających się w kącikach jej oczu. Spojrzała na swą mokrą, trzęsącą się dłoń.

- Przyrzekłaś sobie, Nuriye, że nigdy więcej nie pomyślisz o nim w ten sposób!

Nienawidziłaś go, a on niszczył twoje serce, doskonale o tym wiedząc.

Nigdy, przenigdy nie poczujesz już tego samego. To koniec. Bajezyd nie żyje. Ten przeklęty Bajezyd nie żyje. Teraz to ty rządzisz w tym pałacu! Rządzisz, choć byłaś poniżana. Przed nikim nie ugniesz już karku! - mówiła do siebie, zaciskając zęby. Ruszyła w stronę swej nowej komnaty.

*****************

Zimne powietrze krążyło po obijanych, mokrych od potu plecach. Ciemnowłosa postać wzdrygnęła się, czując przeszywający wiatr. Czuła jak z każdą chwilą rzeczywistość powraca, a wraz z nią ta cholerna świadomość.

Brunetka ukryła twarz w poduszce, uwalniając spod powiek kilka łez.

Jej ciało zadrżało, a gardło ścisnęło się mocniej.

- Baje... Bajezyd - wydusiła cicho.

Zimny podmuch ustąpił nagle fali ciepła.

Anbare czuła czyjś oddech na swej szyi.

Odwróciła się i oniemiała na widok siedzącej obok postaci.

- Bajezyd - szepnęła.

Mężczyzna uśmiechnął się, ocierając z jej twarzy strumienie migoczących kropli.

- Bądź silna, moja zwycięska sułtanko.

Rusz prosto po zwycięstwo. Będziemy przy tobie - mówił, gładząc jej włosy.

Brunetka otworzyła szeroko oczy.

Przed nią stał nie tylko Bajezyd, ale też Osman, Sułtanka Gulnihal, trzymająca za rękę dwoje dzieci. Za nimi stał uśmiechnięty Zafir, który również trzymał na rękach niemowlę.

- Matko, Zafir, Bajezyd, Osman - mówiła, zanosząc się płaczem - Zabierzcie mnie ze sobą.

Wysoki brunet pokiwał przecząco głową.

- Musisz być silna, moja różo. Nie poddawaj się - dodał, spoglądając na pozostałych - Tobie powierzam imperium, Tobie tylko ufam.

Proszę wybacz mi, ale nie potrafiłem inaczej...

Postacie wyblakły. Faize podbiegła do nich, klękając przy świetlistej postaci swej matki. Otworzyła oczy, a każda z postaci zniknęła.

Brunetka zaniosła się płaczem.

Zacisnęła dłonie na czerwonym dywanie. Otarła łzy ręką, unosząc swe czerwone od płaczu oczy do góry.

- Bajezyd, nie zostawiaj mnie samej - zawyła.

Wygięła swe plecy w koci grzbiet, wodząc wzrokiem po podłodze.

Dopiero po chwili dotarło do niej gdzie tak naprawdę jest.

Było to stare, zniszczone pomieszczenie, które zapewne nie znajduje się w Seraju.

- Nuriye ty przeklęta wiedźmo - zawołała, przewracając ze złości stolik.

Podeszła do drzwi, chcąc je otworzyć.

Były zamknięte. Zamknięte od zewnątrz.

Brunetka kopnęła je z całej siły.

Wrzasnęła głośno, uderzając w nie pięściami. Po chwili otworzyły się a do pomieszczenia wpadło dwóch zakapturzonych mężczyzn.

W rękach zaciskali sznur. Ciemnowłosa kobieta cofała się do tyłu, rozglądając się w poszukiwaniu jakiejkolwiek rzeczy, która mogłaby służyć do obrony.

Zatrzymała się na ścianie, w głębi maleńkiej komnaty, chowając głowę w cieniu szafy.

- Cholerne kundle! - usłyszała czyjś wrzask, oraz brzęk wywracanych talerzy i kubków.

Po chwili można było usłyszeć dźwięk stali, a jeszcze później cichy, stłumiony krzyk.

- Nic ci nie jest, pani? - usłyszała ciepły, dobrze jej znany głos.

Otworzyła oczy i wychyliła się zza szafy, ukazując swą przerażoną twarz.

Przed nią stał Murad Pasza, wyciągając w jej stronę pokiereszowaną dłoń.

Faize ścisnęła ją silnie, a mężczyzna wybiegł, ciągnąc sułtankę za sobą.

Biegli prędko korytarzami, a Anbare odwracała wzrok od leżących wszędzie, martwych ciał.

- Murad, zająłeś się moimi dziećmi, są bezpieczne? - pytała w biegu.

Mężczyzna kiwał po drodze głową, cały czas nie puszczając dłoni sułtanki.

- Są bezpieczni. Ahmed, Musa, Mehmet i Cihangir są w naszym pałacu. Sułtanka Huma zajęła się nimi - mówił, lecz po chwili wyraźnie posmutniał. Zawiesił wzrok na leżącym obok, martwym mężczyźnie.

Zatrzymał się, jakby zupełnie nie wiedział co ma robić.

Rozglądał się wokół, wodząc wzrokiem po starych ścianach.

- Niech to szlag trafi! Już tu są. Zabili moich ludzi. O nie... - wyjąkał - Skoro są tutaj...

Ugryzł się w język, spuszczając wzrok.

Chwycił silnie rękę sułtanki, zawracając.

Pędzili prędko korytarzami, aż w końcu zatrzymali się przy tylnym wyjściu.

- Murad, dlaczego uciekamy właśnie tędy? - zapytała, prześlizgując się przez wąską część korytarza.

- Są tutaj. Jeśli dowiedzieli się o tym, że przybyłem cię uratować musieli już być w moim pałacu - mówił ze zrezygnowaniem. Po chwili zmarszczył brwi, zaciskając ręce na przypiętym do pasa mieczu.

- Musimy się pospieszyć. Nie wiadomo co tej żmii chodzi po głowie - dodał, podążając śladem sułtanki.

Po chwili oboje zniknęli w głębi korytarza.

*****************

Sułtanka Nuriye siedziała w swojej nowej komnacie, popijając herbatę.

Służące uwinęły się naprawdę prędko, a nowa sułtanka matka dostała swą komnatę jeszcze tego samego dnia.

Szatynka rozciągnęła się na kanapie, a jedna ze służących masowała jej plecy.

Obok stała Ahsen, która awansowała na stanowisko zarządczyni.

- Uhh - stęknęła Nuriye - Tego mi było trzeba. Jestem wykończona - mówiła, wyginając się.

Nuriye uśmiechnęła się szeroko.

- Teraz cały świat należy do nas...

Nic już nie stanie nam na drodze - dodała z radością.

- Pani, teraz gdy objęłaś władzę, musimy być jeszcze ostrożniejsze.

Wobec synów sułtanki Faize pozostajemy bezradne. Sułtan Sulejman nie pozwoli na to, aby ich stracono. Po za tym są dobrze chronieni. Musimy też usunąć z Divanu kilku Paszów.

Pierwszy będzie Murad.

Z twarzy kobiety zniknął uśmiech.

- Nie trzeba, właśnie o niego muszę najlepiej zadbać. To prawdziwa perełka, która może nam się bardzo przysłużyć...

- Pani, skąd ten pomysł! - zawołała zdziwiona blondynka - Murad od lat służy sułtance Faize. Jest w końcu mężem jej córki...

Nuriye przymknęła oczy, sięgając po winogrono.

- Murad jest silny - mówiła obracając w palcach winogrona - Nie łatwo będzie go złamać. Jednak który z naszych kochanych Paszów ma tak świetne pole widzenia i idealną sytuację?

Szatynka podparła ręką swą brodę, po czym uniosła głowę, tak jakby sobie o czymś przypomniała.

- Murad ma też wiele słabości. Każdy, nawet najsilniejszy mężczyzna ma swoją słabość. Po za tym Murad jest jeszcze młody, a co za tym idzie zbyt porywczy, i za mało doświadczony. Jego uczucia nie zostały jeszcze doszczętnie zniszczone.

To jest jego słabością. Uderzymy prosto w jego najczulszy punkt.

***************

Murad Pasza szedł ogrodowymi ścieżkami pałacu, prowadząc za rękę sułtankę. Kobieta zatrzymała się, a po jej twarzy spłynęła łza.

Na trawie leżały dwie trumny. Stały daleko, lecz mimo to można było dostrzec niedomknięte wieka, a przez nie najcięższy do zniesienia widok. Anbare przełknęła z trudem ślinę.

- Osman, Bajezyd - szeptała, a jej głośny płacz rozbrzmiewał w całym ogrodzie.

Puściła dłoń Murada upadając na ziemię.

Załkała głośno. Cała się trzęsła.

Murad ukucnął, dotykając ramienia drżącej sułtanki.

- Pani, błagam nie załamuj się. Musimy mieć pewność, że dzieci są bezpieczne.

Musimy iść im na ratunek - powiedział.

Kobieta wyciągnęła w jego stronę swą słabą rękę, a mężczyzna pomógł jej wstać. Szła za nim, a jego peleryna tańczyła na wietrze, zasłaniając brunetce ten straszny widok.

W końcu wsiedli do stojącego przed bramą powozu i ruszyli w stronę pałacu sułtanki Humy.

Faize łkała po cichu, wyglądając przez okno. Nawet słoneczne dotychczas niebo, przykryło się warstwą deszczowych chmur. Ocierała co chwilę słone krople, jednak nie potrafiła ich zatrzymać.

Murad chwycił jej mokrą dłoń.

- Przysięgam ci, że pewnego dnia Nuriye odpowie za wszystko. Pozbędę się jej osobiście.

Faize uśmiechnęła się delikatnie, również odwzajemniając jego uścisk.

- Dziękuję. Zawdzięczam ci naprawdę wiele. Po tym wszystkim ufam już tylko tobie. Nigdy mnie nie zawiodłeś.

Wymienili się jeszcze spojrzeniami, a powóz zatrzymał się.

Wysiedli z powozu, a Murad popędził w stronę stojącej w ogrodzie dziewczyny.

Młoda brunetka również zaczęła biec.

Wpadli sobie w objęcia, a młoda sułtanka pochlipywała cicho w jego skórzaną pelerynę.

Czarnowłosy ucałował jej czoło.

- Huma, gdzie są dzieci? - spytał, ocierając dłońmi jej łzy.

- Są w mojej komnacie. Jest z nimi Melis i kilku strażników, ale...

- Co ale? - szepnął Murad, unosząc jej głowę, aby spojrzeć jej w oczy.

Szmaragdowy błękit błysnął tylko, a chwilę później mokra kropla opadła na jej twarz.

- Porwali Mehmeta - powiedziała.

- Jak to porwali! - usłyszała czyjś słaby, piskliwy głos. Huma oswobodziła się z objęć Murada, po czym podbiegła do swej matki. Wtuliła się w nią bez słowa.

Faize dopiero po chwili uświadomiła sobie co tak naprawdę się stało.

Objęła drżącymi rękami swą córkę, kołysząc ją w ramionach.

Czuła jak na jej twarzy również pojawiają się łzy. Pogładziła włosy Humy, zatapiając w nich swą twarz.

- Zaprowadź mnie do moich dzieci - dodała, pomału się uspokajając.

Huma bez słowa ruszyła w stronę pałacu. Weszli do niego, i pokonując kilka pięter znaleźli się w wielkiej komnacie. Na łóżku siedziało dwóch chłopców. Pozostali byli trzymani przez służące. W głębi pokoju siedziała mała, odziana w czarne suknie postać.

Była odwrócona tyłem, co chwilę jednak jej plecy drgnęły, a w komnacie zabrzmiał dźwięk szlochu.

Faize podeszła do swoich synów i uściskała każdego z nich.

Obejrzała też Cihangira, Orhana i Nuricihan.

Po chwili szloch siedzącej na łóżku postaci stawał się coraz bardziej nierówny.

- Mnie podejrzewałaś o intrygi, a nigdy w życiu nie pomyślałabyś o tej przeklętej Nuriye! - zabrzmiał pełen wściekłości i bólu głos. Rudowłosa postać wstała, podchodząc do ciemnowłosej kobiety.

- Teraz nie mamy nikogo, kto mógłby nam pomóc. Nuriye rozpętała rzeź, a my nic nie przewidziałyśmy, rozumiesz?

Nasi mężczyźni wyjechali na wojnę, a my sądziłyśmy, że powrócą zwycięsko.

Zobacz jak skończyłyśmy!

Tobie zabrali Bajezyda i trzech synów, a ja straciłam Osmana!

Cudem ochroniłam mojego synka - łkała, ledwo łapiąc powietrze.

Zacisnęła powieki, osuwając się na podłogę. Faize złapała ją za ręce, zanim upadła. Dziewczyna osunęła się ponownie, lecz tym razem w ramiona sułtanki.

Płakała głośno, tuląc twarz do pięknej, niebieskiej sukni Anbare.

Brunetka objęła ją dłońmi.

- To koniec naszych sporów, Humeyra.

Błagam, wybacz mi. Ja już dziś wybaczam ci wszystko - mówiła, gładząc ją po ognistych włosach.

Rudowłosa załkała cicho. Nie miała już siły na nic. Nie potrafiła skleić ani jednego zdania.

Przytulała się tylko do swego dawnego wroga. Wiedziała, że nie ma już prawie nikogo, tak jak Faize.

Pozostała jej tylko ona i książe Cihangir...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Tina12 22.01.2017
    Nie wierze, że to sie tak sskończy na pewno sie uda An i odnajdzie Sułtana żywego. I odzyska swoje dzieci.
    5
  • katharina182 22.01.2017
    Ale masz wene;) podziwiam.
    Super rozdział. Dużo się dzieje. Ciągle jakoś nieszczęścia.
    Zostawiam zasłużone 5;)
  • Dziękuję za oceny i komentarze. Cieszy mnie, że ktoś to czyta :)
  • Zozole 22.01.2017
    Ja to sądzę, że tak naprawdę oni żyją, ze te trumny są jakies sztuczne XD Chce zeby oni żyli! Koniec kropka xd 5
  • Hah, ciekawa koncepcja XD
    No cóż, moje plany będą chyba odrobinkę inne...
  • Zozole 22.01.2017
    Aaa łamiesz moje serce
  • Zozole więcej nic nie powiem :)
    Także dość już łamania serc XD
  • Tina12 23.01.2017
    Lokowanie produktu.
    Dodałam kolejną część Piętna
  • Widzę, widzę Tinuś. Pozostawiłam tam już mój ślad :)
  • Tina12 23.01.2017
    Faize Anbare Sultan
    Bo bałam się, że już nikt nie czyta.
  • Tina12 Czytam czytam i czytać zamierzam. Tylko czasami jestem zbyt ślepa i nie widzę, albo nie myślę trzeźwo to wolę nie czytać, bo wtedy brednie piszę XD
    Spokojnie, jak się coś podoba to się zawsze do tego wraca :)
  • Alesta 24.01.2017
    I co dalej?! Oszaleję przez te ciekawości.
  • Ojej. Witaj. Podziwiam, że tak szybko nadrobiłaś ;)
    Myślę, że pojawi się niebawem
  • Alesta 25.01.2017
    No właśnie chyba za szybko nadrobiłam ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania