Poprzednie częściJest-Takie-Miejsce 1
Pokaż listęUkryj listę

Jest-Takie-Miejsce 109

Zwariował. Kuba naprawdę już do końca zwariował. Stoi półnagi, a łobuzerski uśmiech nie znika mu z twarzy. Chyba próbuje zrobić na mnie wrażenie swoim wyglądem. Nie musi. Jestem pod wrażeniem za każdym razem, gdy go widzę. Zdecydowanie bardziej działa na mnie, kiedy jest ubrany. Czuję się nieswojo i wolałabym, żeby miał na sobie coś poza ręcznikiem.

Nie mam pojęcia, czy brał prysznic w damskiej toalecie, czy przyszedł tu już po umyciu się, chwilę przed mną. Ma mokre włosy. Nie tylko włosy. Cały jest mokry. Zerkam na jego nagi tors i obserwuję spadające w dół kropelki wody.

- Oszalałeś?! Kąpałeś się w damskiej łazience?

- Tak i nie.

- To znaczy?

- Tak, oszalałem i nie, nie kąpałem się…Albo odwrotnie. Nie i tak. Nie oszalałem i kąpałem się… - Nie kończy i zaczyna się śmiać.

- Z czego się cieszysz?

- Spójrz w lustro. Powinnaś zobaczyć swoją minę. – On się właśnie ze mnie nabija.

No dobra, jestem troszeczkę wystraszona, bo nie wiem, jak daleko mogą sięgnąć jego żarty. No i zdecydowanie wolałabym, żeby nikt nas tutaj nie zastał razem. Pewnie za chwilę pojawią się Anka z Jolką. Swoją drogą wielkie szczęście, że łazienka jest pusta. Wszystkie koleżanki już zdążyły się wykąpać, a ja jak zwykle na szarym końcu. Zawsze brakuje mi czasu.

- Wyjdź – żądam, bo chcę zostać sama i w spokoju wziąć prysznic.

- Wyganiasz mnie?

- Tak.

- Normalna akcja, że nigdzie nie idę.

- W takim razie ja wychodzę, cześć.

- Zuza! Czekaj. – Zatrzymuję się.

- No co? Jeszcze jakieś niespodzianki?

- Tak…jedna! – mówi radośnie i zrzuca z siebie ręcznik. Udaje mi się w porę odwrócić i niczego nie widzieć. Automatycznie chwytam za klamkę, z zamiarem, jak najszybszego wyjścia z tego pomieszczenia. On jest popieprzony. Nie zostanę z nim nawet sekundy dłużej. Nie wiedzieć czemu, jego to nadal bawi.

- Ej, Barbie, no co ty? Boisz się? – Staje tuż za mną i obiema rękami przytrzymuje drzwi.

- Nie dotykaj mnie! – krzyczę i nadal bez skutku siłuję się z klamką.

- Odwróć się, przecież żartowałem. Jestem ubrany. – Nie może opanować śmiechu, a ja zmieszana nie wiem, czy mówi poważnie, czy to kolejny żart w jego stylu.

- Jeśli się odwrócę, a okaże się, że kłamiesz…

- To co? Rzucisz się na mnie?

- Wychodzę. – Łapie mnie za rękę i kładzie ją na swoje spodenki. Ufff. Naprawdę jest ubrany.

- Widzisz? Nie kłamałem – mówi zadowolony z siebie, a ja się odwracam wkurzona tą sytuacją. Krew mi się gotuje w żyłach…Jak on mógł?

-Słaby żart! – krzyczę i uderzam go w twarz. – Najgorszy!

Wybiegam z łazienki najszybciej, jak potrafię. Jejku, właśnie strzeliłam go z liścia. Jestem popieprzona tak samo mocno, jak on. Biegnę, bo nie chcę, żeby mnie dogonił. Odwracam się za siebie, ale na szczęście go nie widać. Zatrzymuję się dopiero koło Anki, która wyszła naprzeciw siostrze.

- Zuza, a czemu ty się nie kąpiesz? – pyta zdziwiona moim widokiem.

- Wiesz…Nastąpiła taka mała komplikacja. Nie ma wody.

- Jak nie ma wody?

- No właśnie nie mam pojęcia, co się stało. Chyba jakaś awaria.

- A w męskiej jest?

- Nie! W męskiej też nie ma. W ogóle mówili, że nigdzie nie ma, wiesz? Nigdzie. Wracamy do szkoły.

- No dobra, trudno. Może w szkole będzie.

- Nie martw się. Pomogę ci umyć włosy w umywalce.

- Zuza, wszystko ok?

- Nie, nie jest ok. Wkurzyłam się!

- No ja też. Jak może nie być wody?

- Straszne…

- Musimy to zgłosić.

- Koniecznie.

- To chodź do Fibiego. Może coś z tym zrobią.

- To ty poczekaj na Jolkę i powiedz jej, że może wskakiwać w tą żółtą piżamę, a ja się tym zajmę.

Kiedy wchodzimy do szkoły, jeszcze raz oglądam się za siebie. Nadal go nie widać. Za to ze schodów właśnie zbiega Jolka.

- Już się wykąpałyście?

- Nie Joluś, wracamy na górę.

- Dlaczego?

- Nie ma wody – informuje ją Anka, a ja nie mogę już wytrzymać i zaczynam się histerycznie śmiać.

- Kłamałaś?? – Ania patrzy na mnie z wyrzutem.

- Nie kłamałam, tylko żartowałam.

- Słaby żart! – krzyczy, a ja czekam na cios. Nie nadchodzi. Potraktowała mnie dużo łagodniej, niż ja Kubę, bo o nic nie pyta i zawraca pod prysznic.

Siadam na schodach, a Jolka w mgnieniu oka pojawia się obok. Musi się dowiedzieć, o co chodzi. Nie byłaby sobą, gdyby nie zapytała.

- Co się stało? – patrzy na mnie rozbawiona. – Wkręciłaś ją, że nie ma wody?

- Tak jakoś wyszło.

- Ale woda jest?

- Jest. To znaczy, jeszcze chwilę temu była. Chyba. Nie wiem właściwie…Ale Kuba był.

- Gdzie?

- No w łazience – mówię szeptem. – Wchodzę, a on, rozumiesz, stoi sobie w samym ręczniku i do mnie idzie prawie goły. – Jolkę ogarnia atak głupawki. Śmieje się tak głośno, że zaraz zbiegną się tu tłumy. Ciągnę ją za rękę i chcę wyjść z nią na zewnątrz.

Boże! Przy drzwiach sobie uświadamiam, że on przecież gdzieś tam jest i zaraz tu przyjdzie.

- Do łazienki na górę, szybko!

Wbiegamy po schodach i barykadujemy się w toalecie. Jolka siada na parapecie, a ja sprawdzam wszystkie kabiny, czy aby na pewno nikogo tu nie ma.

- I co dalej? – pyta przyjaciółka, a ja opieram się plecami o drzwi, aby nikt nas nie zaskoczył.

- No dalej to…dostał po mordzie. – Uśmiecham się, bo nie wierzę, że to zrobiłam.

- Cooo??!!

- A nie, czekaj, to było później.

- A co było wcześniej?

- Wcześniej…zdjął ręcznik…

- Nieee!!! I jak??

- Weź się…uspokój się!! Nijak! Spodenki miał. Wiesz, taki żart w stylu Kuby, jak z tym oknem. – Jolka zanosi się od śmiechu, zeskakuje z parapetu i kuca pod oknem.

- Muszę siku, bo nie wytrzymam.

Ona wchodzi do jednej z kabin, a ja dyskretnie wyglądam na korytarz. Czysto. Nikogo nie ma.

- Zuza, to czemu ty go właściwie uderzyłaś? – pyta, myjąc ręce.

- Nie wiem. Taki odruch.

- Bezwarunkowy?

- Mhm.

- Głupia jesteś.

- A on to nie jest? Co to w ogóle za żart? Wiesz jak się wystraszyłam?

- Dobrze, że Damian nie ma takich pomysłów.

- Dobrze, że Kuby głupawka nie jest zaraźliwa.

- Nie powiedziałabym. Ej, a jak ty go uderzyłaś?

- Jak? Normalnie, niechcący.

- Ale pokaż mi jak.

- Mam zademonstrować?

- Tak. Wyobraź sobie, że ja jestem Kubą.

- Serio? Mam cię uderzyć?

- Nieee, nie. Zły pomysł. Wyobraźmy sobie, że Kuba stoi, powiedzmy, tutaj.

- Mam imitować uderzenie na powietrzu? Chyba za dużo z nim przebywasz.

- Jaaa?? Mam pomysł. Olga. Zademonstruj na Oldze – żartuje i do końca mnie tym rozbawia. Obie się śmiejemy, a do mnie dopiero zaczyna docierać, co się stało.

- Ale numer – mówi Jola. – To musiał być naprawdę beznadziejny żart. Dobrze, że na moje tak nie reagujesz.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • nagisa-chan 03.10.2016
    O boze Kuba dostal po mordeczce :0 niemożliwe i to od Barbie! Wow! Jolka mnie rozbtoila tym pytaniem ,,I jak?''
  • Margerita 25.10.2016
    pięć

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania