Poprzednie częściJest-Takie-Miejsce 1
Pokaż listęUkryj listę

Jest-Takie-Miejsce 23

DZIEŃ 7

Jestem zmęczona i pierwszy raz tak bardzo nie chce mi się wstać. Ale Focus nie ma litości. Tupie tymi swoimi glanami i drze się na całe gardło. Wstaję powoli i ubieram dresy. Na rozgrzewkę też nie mam ochoty. Ochotę mam tylko na powrót pod koc. Jolka już nie śpi. Musiała wstać długo przede mną, bo spaceruje z ręcznikiem na głowie.

- Cześć. Dawno wstałaś? – pytam.

- Hej. Nie tak dawno. Zdążyłam dopiero umyć włosy i się ubrać. Jakoś nie mogłam spać – mówi podekscytowana. Chyba z tego samego powodu, z którego ona się cieszy i tryska energią, ja najchętniej cały dzień zostałabym pod śpiworem. Najlepiej nakryta po czubek głowy.

Kiedy ja jestem już gotowa do wyjścia, Jolka jeszcze odpala suszarkę. Anka prostuje włosy, Ola się maluje, a Marta, Agata i Klaudia już wyszły. Mi się jakoś do wyjścia nie spieszy, więc czekam na dziewczyny. Jakoś dziwnie się czuję na myśl o spotkaniu z Damianem. Próbuję sobie poukładać w głowie, co mu powiem. Nie mam już na to czasu, bo on właśnie się pojawia. Nie patrzę w jego stronę. Odpowiadam tylko ,,cześć” i nagle znajduję sobie zajęcie. Układam w torbie ubrania. Bez sensu. Nie wiem, jak z nim rozmawiać. Nie chcę wyjść na kretynkę. Powinnam zachowywać się naturalnie, jakby nigdy nic, czyli podejść do niego, przytulić i normalnie się przywitać. Ale nie robię tego. On też do mnie nie podchodzi. Podchodzi za to do Jolki. Bardzo blisko. Nie chcę na to patrzeć, więc zawzięcie grzebię w torbie. Damian bierze od Jolki suszarkę i zaczyna jej suszyć włosy. Muszę wyjść. Chcę wyjść. Teraz, zaraz, już. Zostawiam te ubrania i wstaję. Puszczam do Jolki oczko, żeby nie pomyślała, że jestem na nią zła, czy coś. Przyjaciółka posyła mi promienny uśmiech. Kiedy próbuję ich minąć, Damian kieruje suszarkę prosto na mnie, tak że czuję ciepłe powietrze na twarzy.

- Gdzie idziesz? – zagaduje mnie.

- Na rozgrzewkę.

- Bez nas??

- Myślałam, że jeszcze nie zbieracie się do wyjścia. – Anka robi dziwne miny, próbując ukryć uśmiech, a Ola patrzy na mnie i wpada na genialny pomysł:

- Ja na chwilę porywam Zuzę – ratuje mnie z niezręcznej sytuacji – Poprosiłam ją, żeby opowiedziała mi o tym liście, od tajemniczego wielbiciela – w myślach dziękuję jej, że na poczekaniu wymyśliła coś takiego.

- Jola, widziałaś ten list? – pytam, aby wszystko wyglądało wiarygodnie.

- Chyba wkładałaś go do torby – wracam po list i z nim i Olą opuszczam pokój. Zastanawiam się, czy nie wyszło głupio. Zresztą, wszystko jest głupie!

- Dzięki – mówię i przytulam koleżankę.

- Co się dzieje Zuza?

- Damian i Jolka się dzieją.

- Cooo?? Oni? Nieee.

- Tak. Wczoraj wieczorem się całowali – wtajemniczam ją.

- Nie wierzę. Byłam pewna, że to ty mu się podobasz. Poważnie. Tak fajnie się dogadujecie, wszędzie razem. Nie… On z Jolką? A co ty na to?

- Sama nie wiem, co ja na to. Damian podoba się wszystkim. I mi i Jolce i tobie – uśmiecham się.

- To fakt. Ale myślałam, że między wami jest coś więcej niż zwykła sympatia. No wiesz, że będzie coś z tego.

- Ja nie chcę, żeby coś było. To nie o to chodzi. Boję się. Zwyczaje, jak jakaś zwariowana paranoiczka boję się, że jak on coś zacznie z Jolką, to się wszystko schrzani. Nie wiem, jak mam się zachowywać, co mówić. Nie chcę się czuć niezręcznie z nimi. Nie chcę im się wcinać. Może wolą być sami.

- Rozumiem, ale nadal nie mogę uwierzyć. To może na poprawę humoru opowiedz o tym wielbicielu.

- Skąd wiesz? – pytam, bo nie przypominam sobie, żebym mówiła komukolwiek, poza Jolką i Damianem.

- Od Kuby.

- Od Kuby?? – jestem zdziwiona.

- No tak. Wczoraj wieczorem mi powiedział.

- Może Damian coś mu wspominał.

- Pewnie tak. Ale wiesz co? – śmieje się – Mówił to tak, jakby był zazdrosny.

- Co? – Kuba? Zazdrosny o mnie? Dobry żart. Jesteśmy już na boisku i on akurat do nas podchodzi. Olka zostawia nas samych i biegnie do Roberta.

- Barbie sama? Nie wierzę. Gdzie twoje przyzwoitki? – Cholernie mi tego brakowało – Gdzie Jolka i Damian?

- Suszą włosy .

- Słyszałem, że rośnie mi konkurencja – zmienia temat.

- Chyba maleje.

- Co??

- Nic, nic.

- Normalna akcja, że chcę zobaczyć ten list.

- Po co?

- Damian mi opowiedział, jak to było, no i normalna akcja, że jestem zazdrosny. Chcę poznać konkurencję – żartuje sobie.

- Co ty gadasz Kuba? Dobrze się czujesz? – śmieję się.

- Czułbym się dużo lepiej, jakbyś przegrała ten cholerny zakład – wypala nagle, a ja nie wiem, czy się cieszyć, czy bać odpowiedzi.

- Aż tak bardzo nie możesz znieść porażki? – Nie ma pojęcia, że ja też żałuję swojego zwycięstwa.

- Wiesz, że nie o to chodzi.

- A o co chodzi?

- W tym wypadku bardzo zależało mi na wygranej… - mówi i patrzy mi w oczy tak, że w moim brzuchu robi się nagle bardzo ciepło.

- Wcześniej jakoś nie potrzebowałeś zakładu, żeby przyjść.

- Wcześniej nie byłem pewny, czy mnie lubisz.

- Oooo, a teraz jesteś?

- Normalna akcja, że tak – nie zamierzam zaprzeczać, bo przecież ma racje – To jak? Po rozgrzewce przyjdę i dasz mi przeczytać, tak?

- Nie.

- Jak to nie?

- Szkoda czasu. W ogóle nie ma o czym mówić. Poza tym już i tak wszystko wiesz od Damiana.

- To że jesteś Damiana dziewczyną na przykład?

- Co???

- No opowiedział mi o tym typku.

- Aaaa, to spokojnie. Chyba Jolka jest jego dziewczyną – po co ja o tym gadam?

- Kogo? Damiana?

- Tego ci nie opowiadał? – Kuba jest rozbawiony i chyba ma to gdzieś.

- No nic nie mówił. Opowiedział tylko o tym wariacie od listu. To dasz przeczytać? - Tak. Interesuje go tylko list.

- Masz – wyciągam białą kopertę zza spodni i od razu tego żałuję.

- To ten list? Nosisz go przy sobie? W majtkach? – śmieje się, a ja wcale mu się nie dziwie.

- Tak, wszystkie listy od adoratorów noszę w majtkach.

- No to i ja muszę ci jakiś napisać – śmieje się – A tak poważnie? Po co go nosisz, skoro nie ma o czym mówić?

- Serio???

- No co???

- Pokazywałam go przed chwilą Oli.

- Jednak opcja z noszeniem listów od wielbicieli w majtkach podobała mi się bardziej – znowu żartuje.

Czyta list, a kiedy kończy, wkłada go do kieszeni spodenek.

- Oddaj.

- Przecież to nic ważnego.

- Ale tobie raczej do niczego się nie przyda. Oddaj.

- Dawno się na mnie nie wkurzałaś.

- Kuba.

- Zuza – wypowiada moje imię. Łaaaaał. Nie nazwał mnie Barbie. Jak miło.

- Znasz moje imię. Brawo.

- Rozśmieszasz mnie – chyba faktycznie go rozbawiłam – Jak adorator będzie znowu coś od ciebie chciał, to powiedz mu, że od teraz to ja jestem twoim listonoszem. Nie odpisałaś?

- Nie. Normalna akcja, że nie.

- Lubię cię – uśmiecha się – denerwować.

...

Jeszcze nie zniknął mi uśmiech z twarzy, po rozmowie z Kubą, a już muszę popsuć sobie humor. Nadchodzą Romeo i Julia. Zaczynają się ćwiczenia. Robimy jakieś śmieszne skrętoskłony, kiedy podchodzi do mnie Damian.

- Co jest? – pyta. Czyli jednak zauważył, że zachowuję się dziwacznie.

- Kuba zabrał mi list – mam nadzieję, że się nabierze, że to o to chodzi.

- Kiedy?

- Przed chwilą. Pokazywałam go Oli, a on go zabrał i nie chce oddać – troszeczkę koloryzuję.

- Cały Kuba. Ale wiesz, że nie o to pytałem.

- A o co pytałeś? – udaję głupią.

- Co się dzieje?

- No mówię przecież. Kuba zabrał mi list.

- Jesteś na mnie zła.

- Ja? Zła na ciebie? Nie.

- Nie chcesz ze mną rozmawiać.

- Przecież rozmawiamy.

- Unikasz mnie – nie daje za wygraną.

- Nie unikam.

- Zuza! Nawet na mnie nie patrzysz! – Przestaję robić skrętoskłony, staję w miejscu i patrzę mu prosto w oczy – Tak lepiej – on też nie wykonuje ćwiczeń – Powiedz mi o co chodzi. No chyba, że wolisz, żebym biegał za tobą, jak Kuba – rozśmiesza mnie – Ooo, uśmiechasz się, to chyba nie jest aż tak źle, co?

- A kto powiedział, że w ogóle jest źle?

- Nikt nic nie musi mówić. Zuza. Mów, co jest grane – Chcę powiedzieć, że nie wiem, jak mam się zachować, że nie chcę przeszkadzać jemu i Jolce. Chcę powiedzieć, że wiem o pocałunku i że naprawdę bardzo się z tego cieszę. Chcę, bardzo chcę to powiedzieć, ale w rezultacie nie mówię nic, bo podchodzi do nas Jolka, a Fibi każde gdzieś biec.

- Wrócimy do tej rozmowy – mówi Damian i biegnie tak szybko, że ja i moja przyjaciółka zostajemy daleko w tyle.

- Kuba ma mój list od Patryka.

- Jak to Kuba ma list? Skąd?

- Tak właściwie, to sama mu dałam – śmieję się.

- Zaczęliście się normalnie dogadywać? – pyta radośnie.

- Nie wiem, ale jest jakoś inaczej.

- Ale po co mu ten list?

- A po co mu moja opaska? Żeby mnie wkurzyć. Wiesz, że to uwielbia. Aaaa i powiedział, że będzie moim listonoszem – obie się śmiejemy

- Zazdrosny jest.

- Nie jest zazdrosny, tylko denerwujący.

- Jasne, jasne. I w ogóle go nie lubisz. Wiem – żartuje ze mnie, kiedy wracamy do szkoły.

Przebieram się szybko, bo wiem, że za moment będzie tu Damian. Zawsze chodzimy razem na śniadanie. Właśnie dlatego muszę wyjść przed nim. Nie chcę rozmawiać, bo głupio się czuję. Nie chcę żeby pomyślał, że jestem zazdrosna. Bo nie jestem. Jestem tylko wystraszona, że coś się popsuje między nami. To nie jest najlepszy moment na konfrontację. Zbiegam na dół. Rozglądam się, ale korytarz jest pusty. Wychodzę przed szkołę. Opara o ścianę stoi Anita, dziewczyna z łazienki. Znowu wydaje mi się, że jest smutna.

- Gdzie jest Damian? – pyta mnie i bardzo mocno mnie tym zaskakuje.

- Dlaczego mnie o niego pytasz?

- Bo on jest super. Bardzo mi się podoba. To znaczy wiem, że nie mam u niego szans. Zapytałam, bo ciągle widzę go z tobą. – Dlaczego wszyscy mnie o niego pytają? Czy my faktycznie byliśmy nierozłączni, że ludzie tak się dziwią widząc nas osobno?

- Nie wiem gdzie on jest. Przepraszam. Później pogadamy – żegnam się z Anita i podchodzę do Rafała, który właśnie wyszedł ze szkoły.

- Jak tam? Krzysiek się nie doliczył? – uśmiecham się, na wspomnienie wczorajszej ,,kolacji”.

- Chyba nie. Nic nie mówił. A nawet jeśli to spał, jak zabity. Wiesz, jak on chrapie? – znowu mruży oczy – Wpadnij dzisiaj, to opanujemy drugie ciasto – rozśmiesza mnie.

- Ok. Jesteśmy umówieni. Superman ratuje od głodu! – Nasz nieoceniony super-bohater właśnie się pojawia, w towarzystwie Mikołaja i Franka.

- Cześć Zuza – wita się ze mną.

- Cześć Krzysiu – przytulamy się.

- Wiesz, co się stało? Ktoś mi chyba zakosił ciasto. Wczoraj kupiłem dwa, a teraz patrzę i jest jedno – od razu zerkam na Rafała, któremu oczy błyszczą, jak nigdy dotąd. Oboje próbujemy opanować śmiech. Udaje się tylko mi.

- Rafał nie śmiej się ze mnie. Mówię poważnie, zniknęło – Krzysiu jest rozbawiony, ale chyba nie tak bardzo, jak my.

- Krzysiu! To straszne! Na pewno w szkole grasuje jakiś złodziej ciast. Dobrze, że jesteś Supermanem. Na pewno go wytropisz – mówię.

- Albo ich. Może działają w grupie zorganizowanej – dodaje Rafał i wszyscy się śmiejemy. Krzysiek nie ma pojęcia, że ci źli złodzieje, właśnie stoją przed nim i dobrze się bawią.

- Mówię mu, że sam pewnie zjadł, a teraz nie pamięta – odzywa się Mikołaj, a ja patrzę na minę Rafała. Jest bezcenna.

- Mikołaj, proszę cię. Pamiętałbym.

- Albo kupiłeś jedno.

- Kupiłem dwa.

- Krzysiek, powiedz mi w takim razie, co mogło się stać? Ktoś przyszedł w nocy, zjadł twoje ciasto i wyszedł? - Hahaha. Dokładnie tak było.

- Nie. To chyba jakaś magia. Znikające ciasto – Krzysiek jest coraz weselszy.

- Krzysiu, następnym razem musisz spać z ciastem – wygłupiam się.

- A co to w ogóle było za ciasto? – pytanie Rafała sprawia, że wybucham śmiechem.

- Zuzia, nie wierzysz mi?

- Wierzę. Naprawdę. Śmieję się z Rafała.

- Jakie to było ciasto? To dzisiaj ja zakoszę – kontynuuje mój wspólnik.

- Takie zwykłe, drożdżowe.

- Ooooo, lubię. Pilnuj ciasta Krzychu, mówię ci. I nie mów nikomu więcej, że w ogóle masz jakieś jedzenie. – Jest tak wesoło, że zapominam dlaczego nie jestem teraz z Jolką i Damianem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania