Poprzednie częściJest-Takie-Miejsce 1
Pokaż listęUkryj listę

Jest-Takie-Miejsce 126

- Pogięło cię??!! – wypalam szybko, żeby przepadkiem nie przyszła mu do głowy choćby najmniejsza myśl o tym, że się zawahałam. Czyli naprawdę, naprawdę całe to zamieszanie kręci się wokół Damiana. Nie chciałam w to wierzyć, bo miałam świadomość tego, jak bardzo to jest niedorzeczne. Jejku. Kuba myśli, że jestem zakochana w Damianie. Czyli jednak zazdrość. Cieszę się, że to z siebie wyrzucił. Mam okazję, żeby wszystkiemu zaprzeczyć.

- Normalna akcja, że tak właśnie powiedziałaś. Sam słyszałem i nie mów, że…

- Stop. Przestań. Nigdy niczego takiego nie powiedziałam – przerywam mu, bo chyba jest za bardzo nakręcony. Błysk, który przez moment pojawił się w jego oczach zniknął na dobre.

- Zuza, ale ty nie musisz się tłumaczyć. To nie jest moja sprawa. – Boli. Nawet sobie nie wyobraża jaką siłę mają te słowa.

- Skoro to nie twoja sprawa to czemu przestałeś się do mnie odzywać? – pytam z wyrzutem.

- Nie będę biegał za dziewczyną, która myśli o moim kumplu. Chyba w ogóle mnie nie znasz.

- Masz, rację, w ogóle cię nie znam – mówię wściekła, bo okropnie mnie wkurzają jego słowa. Przecież powiedziałam wyraźnie. Nic takiego nie miało miejsca. A on dalej swoje.

- No i najlepiej będzie, jak tak pozostanie.

Przesadził. Teraz to już powiedział o jedno zdanie za dużo… Podnoszę się z krzesła, bo nie mam najmniejszej ochoty mu niczego wyjaśniać.

- Nie ma sprawy – odpowiadam i kieruję się w stronę schodów. Słyszę, że też się zrywa z krzesełka, ale chyba się zastanawia, czy pójść za mną czy nie. W końcu się na to decyduje i mnie dogania.

- Czekaj! – krzyczy i zachodzi mi drogę.

- Zostaw mnie. Wszystko już zostało powiedziane.

- Jesteś następna w kolejce. – Naprawdę? Martwi się o moją spowiedź??

- Dam sobie radę.

- Uspokój się. Zostań.

- Daj mi spokój, Kuba. Nie mam ci nic więcej do powiedzenia. Chociaż nie. – Zastanawiam się, czy powinnam to powiedzieć. Jestem tak wściekła, że jednak się decyduję. – Nie jestem zakochana w Damianie i cholernie tego żałuję.

Wymijam go i schodzę na dół najszybciej, jak się da. Nie chcę, żeby za mną szedł. On chyba też tego nie chce, bo zostaje na górze.

Było już tak blisko… Mam ochotę się popłakać. Z nim się nie da gadać. Przecież zrobiłam co mogłam. Powiedziałam, że Damian mnie nie interesuje. Jaki on jest skomplikowany.

Zastanawiam się, co dalej. Spowiedź trwa i ja muszę z niej skorzystać. Pewne jest to, że nie wrócę na górę. Zostaje mi opcja pójścia do Janka lub Alka. Kiedy jestem już przy drzwiach wyjściowych słyszę kroki na schodach. Domyślam się, że to on, ale mimo wszystko odwracam się, aby się upewnić. Nie pomyliłam się. Schodzi powoli na dół, a na jego twarzy wyraźnie wypisana jest złość.

- Możesz wrócić na górę. Nie będziesz musiała mnie znosić.

- Dziękuję, nie musisz się o mnie martwić.

- Nie martwię się o ciebie. Jestem tak wkurwiony, że nie dostanę rozgrzeszenia.

Zanim zdążyłam coś z siebie wydusić, on już wychodzi ze szkoły.

Jest źle. Jest bardzo źle. Jest tak źle, jak jeszcze nie było.

Nie czuję się na siłach, żeby wrócić na górę. Wiem jednak, że spowiedź jest niezbędna to tego, co nas czeka jutro. Co ja powiem Fibiemu? Czy w ogóle będę w stanie myśleć o czymkolwiek innym niż o tej nienormalnej akcji Kuby.

Drzwi szkoły się otwierają, ale tym razem to nie on.

- Już po spowiedzi?

- Nie idę do spowiedzi – odpowiadam przyjaciółce.

- Jak nie idziesz? – Dziwi się Jolka.

Zamykam oczy, bo czuję, że robią się wilgotne. Moja spowiedź już się odbyła i zakończyła się totalną porażką. Grzechy nie zostały odpuszczone, nie będzie momentu pojednania. Nic nie będzie.

- Pokłóciłam się z Kubą.

- Chodź. – Jolka bierze mnie pod rękę, bo chyba widzi, że sama mogę nie dać rady się ruszyć.

- Dokąd?

- Do pokoju.

- Po co?

- Wolisz tu stać i przyciągać uwagę wszystkich, którzy się tu kręcą?

- Nie.

- No właśnie. Chodź, chodź.

Kiedy jesteśmy już na górze dostrzegam na korytarzu Mateusza. Chyba niedawno wyszedł od Fibiego. O wilku mowa. Nasz spowiednik właśnie się pojawia.

- To co? Kto teraz? Zuza, Jola?

- Ja już byłam – odzywa się moja przyjaciółka.

- Chodź, Zuzka – zaprasza mnie do sali spowiedzi.

Patrzę na niego błagalnie i nie wiem, co mu powiedzieć.

- Chyba nie dam rady.

- Dasz, dasz. Chodź. Nie będzie strasznie. Pogadamy.

Jolki wzrok mówi mi, że powinnam pójść. Może to szalone, ale idę. Fibi przepuszcza mnie w drzwiach, po czym sam wchodzi do środka.

- Siadaj. – Pokazuje ręką na materac. Robię, co każe. W głowie mam totalną pustkę.

- Widzę, że jesteś zdenerwowana, wyluzuj się.

- Nie wiem, co mam powiedzieć. Od czego zacząć.

- Spokojnie, nie chcę żadnych formułek. Mów o tym, co cię boli.

Wychodzę na zewnątrz czując się dużo lepiej. To ani trochę nie przypominało spowiedzi, ale zakończyło się rozgrzeszeniem i błogosławieństwem.

Zapytał o Kubę. Nie mogłam skłamać.

Do kolacji jest jeszcze trochę czasu. Mam ochotę wyjść na dwór. Świeże powietrze dobrze mi zrobi. Widzę w oddali Janka przechadzającego się z Krzysiem. Nikogo więcej nie dostrzegam. Napełniam płuca powietrzem, wierząc, że to polepszy moje samopoczucie. To będzie ciepły wieczór. Przez chmury przebijają się ostatnie promyki słońca.

- I co dalej, Jezu? Co dalej? Kuba mnie nie chce, a ja nie chcę nikogo innego. Dlaczego on nie rozumie, że jestem w nim zakochana? Co?? Że powinnam mu powiedzieć? Nieee, nie. Wiesz, że nie mam tyle odwagi. Nie, nie ma szans.

Kiedy oddalam się kilka metrów od szkoły nie mam pojęcia, w którą stronę skręcić. Wiem, że to czego szukam, jest w środku. Jedyną osobą, która może mi teraz poprawić humor jest Kuba. Gdybym mogła chociaż ujrzeć jego twarz. Ale nie taką wściekłą. Nie taką poważną. Taką, którą uwielbiam najbardziej, uśmiechniętą, promienną, bijącą nienazwanym blaskiem. Twarz takiego Kuby chcę zobaczyć. Oglądam się tęsknie za siebie, a moje serce mówi mi:, , To chyba cud!”

Kuba wychodzi ze szkoły. Patrzy w moim kierunku. Więcej, on idzie w moim kierunku. Nie mogę zawrócić. Muszę poczekać i usłyszeć, co ma mi do powiedzenia. Idzie bardzo szybko, jakby chciał załatwić sprawę zanim się rozmyśli. W jego ruchach dostrzegam jakieś szaleństwo. Jego oczy są inne. Takich jeszcze nie widziałam. Płoną. Każdy jego najmniejszy gest doskonale opisuje jego osobowość. Pewny siebie, perswazyjny i nieprzewidywany. Kiedy jest już blisko wyciąga ręce przed siebie i obejmuje nimi moją twarz. Jego usta składają na moich ognisty, pełen emocji pocałunek. Nie mogę się poruszyć i złapać oddechu. Po chwili odrywa się ode mnie, ale dłonie pozostawia na moich policzkach.

- Wiesz, co? Nie obchodzi mnie czy jesteś zakochana w Damianie, czy nie jesteś zakochana w Damianie. Czy walniesz mnie w twarz, czy nie walniesz. W ogóle wszystko mam w dupie. Musiałem cię pocałować.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Kobra 23.01.2017
    5 razy naciskałam na 5 gwiazdek i cały czas był jakiś błąd. A, że jestem bardzo uparta (w końcu mam na imię Marta) to się udało po 5 odświeżeniu strony. :-) Trochę za dużo tych 5 ;-) Ale ja i tak zostawiam mega 5. Opowiadanie cudne. Nawet Twoje opowiqdanie, jak i "Piękne istoty" poleciałam mojej koleżance. <3
  • Kobra 23.01.2017
    *poleciłam
  • NIEjestemBARBIE 23.01.2017
    Wow:) Dzięki! I za tyle 5, i za komentarze i za każde ciepłe słowo ;D Zapraszam na nową część już jutro :) Pozdrawiam!!:) :*
  • Kobra 23.01.2017
    Nie ma za co. To jest jedno z moich ulubionych opowiadań. Oczywiście jutro kolejną część przeczytam. Czekam z niecierpliwością. Pozdrawiam :-*
  • Margerita 25.01.2017
    pięć

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania