Jest-Takie-Miejsce 96
No i pięknie. Olga znowu wkracza do akcji. Jej obecność tutaj i emocje, które we mnie wywołuje, tylko potwierdzają, jak bardzo zależy mi na Kubie. Choć wiem, że to tylko Olga, czuję się zazdrosna o każde spojrzenie. Chcę, aby całą uwagę skupiał na mnie. Kuba zachowuje się wręcz idealnie. Podczas obiadu nie odpowiada ani razu na jej, , zaloty”.
Czuję się dzisiaj jakoś nieswojo. Przelało się przeze mnie tyle emocji, że jestem już zmęczona, mimo tego, że jest dopiero popołudniowa godzina.
Ola i Judyta chyba znowu coś odstawiły, bo szepcą do siebie i ciągle się uśmiechają. Są bardzo sympatyczne i cieszę się, że usiadły przy naszym stole.
Wychodzę ze stołówki od razu, kiedy kończę jeść. Kręci mi się w głowie. Marzę o świeżym powietrzu. To chyba przez te zawirowania, których dzisiaj miałam w nadmiarze. Najważniejsze, że wszystko się już wyjaśniło. Siadam na schodach. Potrzebuję kilku głębokich oddechów. Udaje mi się zrobić dwa, kiedy słyszę za plecami głośny rozkaz Jolki:
- Wstawaj szybko!
- Daj mi chwilę – proszę.
- Ale nie ma czasu. No chyba, że chcesz wpaść na Patryka. Biega po stołówce i chyba cię szuka.
- O Jezu! – Od razu się podnoszę.
- Zawsze możemy zawrócić i popatrzeć, co robi.
- Chyba zwariowałaś.
- Może zdejmie koszulkę i osobiście ci ją wręczy? – Zaczynam się śmiać. Tego mi było trzeba. Dawka humoru w wydaniu mojej przyjaciółki.
- Gdzie Kuba? – pytam od razu, bo nie chcę kolejnego spięcia o Patryka.
- Z Damianem. Chyba poszli na fajkę.
- Nie widzieli go?
- Na pewno nie.
- To zwiewamy stąd. – Biorę Jolkę pod rękę i biegniemy, co sił w nogach. Śmiejemy się przy tym tak głośno, że w połowie drogi musimy się zatrzymać. Boli mnie przepona. Czuję się fantastycznie.
- Byłaś dziś smutna. Coś się stało? – Słyszę troskę w głosie przyjaciółki.
- Powiem ci, jak dobiegniemy do szkoły. – Znowu ruszamy przed siebie.
Zdyszane wchodzimy po schodach. W klasie od razu obie kładziemy się na materac.
- Myślisz, że to możliwe, żeby Ance spodobał się Damian? – pytam wprost, bo jeśli to prawda, to Jolka pierwsza powinna o tym wiedzieć.
- Też to zauważyłaś?? – Łał. Nieźle. Czyli ona ma podobne zdanie.
- Dopiero dzisiaj.
- A co zrobiła?
- Naskoczyła na mnie w kaplicy przed mszą. – Jolka się śmieje. – Stwierdziła, że Damian mi się podoba, tylko to ukrywam, a ty jesteś nie w porządku, bo przerzuciłaś się na Rafała.
- Tak powiedziała?! – Jolka szeroko otwiera oczy i nie kryje rozbawienia.
- Nie dosłownie, ale o to jej chodziło.
- Ja zauważyłam wczoraj na tej wycieczce. Ostatnio nas unika, a jak pojawia się Damian to ona się ulatnia.
- Może powinnyśmy ją wprost zapytać? – Proponuję, choć nie jestem pewna, czy pomysł jest dobry.
- Nie przyzna się. To przecież Anka. Nie ma szans, powie że jesteśmy głupie i będzie się wypierać.
- Też tak myślę… A co by było jakby potwierdziła?
- Chyba bym zaniemówiła.
- Też bym nie wiedziała, co powiedzieć. Jolka, jak to z wami jest? Z tobą i Damianem? – Chcę usłyszeć, że wszystko gra, że Rafał to tylko kolega, a ona nie zrobi nic głupiego.
- Ok, jest ok – mówi to jakoś bez przekonania.
- A serio? O co chodzi z tym Rafałem?
- O niiic. – Uśmiecha się. – Lubię go.
- A z Damianem co?
- Nic.
- Jak nic? Proszę cię, zacznij mówić normalnie.
- Co mam ci powiedzieć? Już o tym gadałyśmy.
- I myślałam, że jest lepiej.
- On mnie olewa. Nic z tego nie będzie, jeśli tak dalej pójdzie.
- Jak olewa?
- Po prostu, nie ma dla mnie czasu, ucieka gdzieś z chłopakami. Jeśli bywamy razem to tylko z tobą i Kubą. Sami byliśmy chwile za oknem wczoraj w nocy.
- I jak było? – Ciągnę ją za język.
- Zimno.
Do pokoju wchodzi Anka, więc nasza rozmowa cichnie.
- Przesyłka – mówi z uśmiechem i wyciąga w moją stronę małe pudełeczko.
- Od Patryka? – pytam, choć to przecież oczywiste.
- Pierścionek! – krzyczy Jolka i już biegnie do Anki. Bierze od niej pudełeczko i nie pytając nikogo o zgodę, otwiera. Wybucha śmiechem i rzuca mi się na szyję.
- On jest niemożliwy.
- Pokaż. – Też się śmieję, choć jeszcze nie wiem, co jest w środku.
- Różaniec – informuje mnie Anka, więc jak się okazuje i ona sprawdziła zawartość pudełka przede mną.
Po opanowaniu ataku śmiechu, Jolka podaje mi mój nowy prezent. Różaniec. Zielony z błyszczącymi koralikami. Piękny. Patryk nie dołączył żadnej karteczki.
- Co powiedział?
- Żebym ci przekazała – odpowiada Ania.
- Nic więcej?
- Że nie przyjmuje zwrotu i rozumie, że nie chciałaś koszulki.
- Mogłaś powiedzieć, że śmierdziała – śmieje się Jolka.
- Powiedziałam.
- Serio?! – pytamy równocześnie.
- Tak.
Wszystkie się zanosimy śmiechem, kiedy do pokoju wchodzi Olga. O masz, tego jeszcze nie było.
- Księżniczka zapomniała o sprzątaniu? – Jeeej, faktycznie zapomniałam.
- Już idę. Sprzątamy łazienkę. Wrócę za godzinę – informuję przyjaciółki i wychodzę z Olgą.
- Co mam robić? – pytam, bo chyba każdy już czymś się zajął.
- Możesz pomóc Judycie w łazience na górze.
- Judycie?
- Tak, mamy wspólny dyżur.
- A wiesz może, gdzie jest Kuba? – Wcale nie pytam złośliwie.
- Nie wiesz? Przecież taki z was świetny duet sprzątający. – Ma rację. Mieliśmy sprzątać łazienkę razem. Nie przyszedł.
- Wziął z Rafałem łazienkę na dole – mówi i zaczyna zamiatać korytarz.
Dlaczego z Rafałem na dole, a nie ze mną na górze?
Wchodzę do toalety i okazuje się, że Judyta już wszystko ogarnęła.
- Miałam ci pomóc, przepraszam. Całkowicie zapomniałam. Umówiłam się z Kubą, ale jakoś tak wyszło…
- Z Kubą? Mmmm. – Robi dwuznaczną minę, po czym obie się uśmiechamy. – Nadal się nie lubicie?
- Nadal się lubimy. – Puszczam jej oczko i biorę od niej dwa pełne worki śmieci. – Nie pomogłam ci, więc zrobię chociaż tyle.
W towarzystwie śmieci schodzę na dół. Tam spotykam nikogo innego, jak Kubę. W podobnym zresztą towarzystwie. Chyba też przypadła mu funkcja śmieciarza. Patrzymy na siebie, ale żadne z nas się nie odzywa. Otwiera drzwi i puszcza mnie przodem. Idziemy ramię w ramię. Ja zerkam na niego, a on zerka na mnie.
- Jednak słaby z nas duet. – Przerywam ciszę, a on rzuca worki na ziemię i szybkim ruchem kładzie swoje ręce na moich biodrach.
- Normalna akcja, że zajebisty. Lepszego nie ma – mówi i odbiera ode mnie śmieci, po czym rzuca je obok swoich. Obejmuje mnie, a ja się nie opieram.
- To dlaczego Pan po mnie nie przyszedł? Czyżby Pan o mnie zapomniał?
- Chciałem, żeby to Pani pamiętała o mnie. – Kładzie prawą dłoń na mojej twarzy. Jego poważna mina zamienia się w promienny uśmiech. – Coś Pani wypadło z kieszeni.
- Co? – pytam i zerkam w dół.
- Śmieci jakieś. – Te jego żarty…
- Przypominam Panu, że są nasze wspólne.
- Wspólne? Hmmm, fajnie brzmi. Ej, Barbie, możemy mieć coś innego wspólnego.
- Na przykład?
- Na przykład materac – śmieje się, a kiedy przewracam oczami, zaczyna mnie łaskotać.
- Marzenie!
- Marzenia się spełniają! Pamiętaj, Barbie, twój materac jest też moim materacem.
- A jaki ja będę miała z tego zysk?
- Mnie.
- Słabe… - żartuję.
- Słabe?? Normalna akcja, że twoje oczy mówią coś innego.
- Moje oczy nie mówią.
- Ej, właśnie, że mówią. Nie słyszysz? Ooooo, teraz. Mówią, że chcesz mnie pocałować. – Oboje głośno się śmiejemy. – Ale… Ja nie jestem taki łatwy. Nie poderwiesz mnie przy śmietniku. Musisz się bardziej postarać.
Te chwile, w których jest przy mnie, to zdecydowanie najlepsze chwile tego wyjazdu. Więcej. Najlepsze chwile życia.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania