Poprzednie częściJest-Takie-Miejsce 1
Pokaż listęUkryj listę

Jest-Takie-Miejsce 117

Przed całkowitym popadnięciem w rozpacz ratuje mnie Krzysiek, który akurat wychodzi ze swojego pokoju.

- Już jesteś? – zagaduje mnie, a ja się odwracam w jego kierunku i nie umiem wydusić z siebie słowa. Patrzę na niego i cieszę się, że jest, bo to mnie powstrzymuje przed płaczem.

Co Kubie odbiło?? Spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakim ja nigdy nie obdarowałam nawet Olgi. Myślałam, że wszystko jest super, ale on chyba zmienił zdanie.

- Zuzia, coś się stało? – Krzyś podchodzi bliżej, a ja sobie uświadamiam, że nadal stoję pod drzwiami Kuby.

Muszę stąd iść. Skoro on nie chce ze mną gadać, to ja nie będę stać pod jego pokojem, jak jakaś skończona idiotka.

- Nie, idziemy? – Zdobywam się na uśmiech i razem z Supermanem wychodzę ze szkoły.

Biorę głęboki wdech i wypełniam płuca świeżym powietrzem. Zamykam oczy, bo razi mnie słońce. Mimo wysokiej temperatury, nadal jest mi zimno. Niczego nie rozumiem. Coś musiało się stać. Coś musiało mu popsuć humor. Więcej, coś musiało go porządnie wkurwić. Tylko dlaczego odgrywa się na mnie?

Przez całą drogę do sklepu staram się uśmiechać i udawać, że wszystko jest świetnie. Krzyś jednak bez problemu zauważa, że jestem wyjątkowo milcząca, nie żartuję, nie opowiadam głupich historii i prawie w ogóle się nie odzywam.

- Zuzia, nie musisz mówić, o co chodzi, ale nie musisz też udawać, że jest super, kiedy wcale nie…

- Dzięki – przerywam mu i naprawdę jestem wdzięczna za te słowa.

Zostało nam kilkanaście metrów do sklepu, ale Krzyś się zatrzymuje i mocno mnie przytula. Pomogło. Na chwilę.

Kupujemy ciasto, czekoladę, chipsy i masę różnego rodzaju ciastek. Zamierzam zjeść to wszystko i poprawić sobie humor, poprzez zwiększoną ilość cukru we krwi. Nigdy nie działało, ale może tym razem…

Nie mówię Krzyśkowi, że chodzi o Kubę, bo wiem, że się nie lubią i nie chcę słyszeć: ,,A nie mówiłem?”. Nie, Superman nigdy by tak nie powiedział.

Wracamy do szkoły i los chce, że znowu na korytarzu jest Kuba…Serce mi przyspiesza, ale staram się maskować zmieszanie. Tym razem boję się choćby na niego spojrzeć. Nie chcę potwierdzenia, że ma mnie w dupie. Myślę, że teraz jest jego kolej, żeby coś zrobić. On mnie olał, a ja nie chcę się narzucać. Walczę ze sobą, żeby się nie odwrócić. Kiedy jest krok ode mnie, nie mogę się powstrzymać i podnoszę wzrok. Patrzy w bok i idzie dalej, jakby w ogóle mnie tu nie było. Kiedy znika za drzwiami łazienki, w końcu wypuszczam powietrze i słyszę słowa Krzyśka:

- I wszystko jasne. Nie przejmuj się, nie warto.

- Pójdę na moment do siebie. W kawiarence za pięć minut? – Zmieniam temat i wiem, że to wystarczy, żeby mój towarzysz odpuścił.

- To ja zrobię herbatę. – Jest najlepszy.

- Ok, zaraz jestem.

Wchodzę po schodach, ale każdy krok sprawia mi trudność. W klasie zastaję tylko Jolkę, co bardzo mnie cieszy, jeśli w ogóle można mówić o odczuwaniu jakiejkolwiek radość. Przy niej nie muszę niczego udawać i samo to daje mi komfort. Przyjaciółka podnosi się z materaca i od razu do mnie podchodzi.

- Jezu, Zuza! Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.

- A czuję się, jakbym go wyzionęła.

- Co? Kto?

- Kto? Frajer! Kretyn! Debil! Pajac! Idiota niezdecydowany!

- Kuba??

- Nie. Pan Jakub. Od dzisiaj się nie znamy.

- O czym ty mówisz? Znowu się pokłóciliście?

- No właśnie nie! – Smutek zamienia się w złość. – Wszystko było dobrze, a teraz coś mu odbiło! – Nie chce mi się płakać. Chce mi się krzyczeć. – On jest nienormalny!

- Ale co właściwie zrobił?

- Nic! No właśnie nic! Wydaje mi się, że coś mu się odwidziało i teraz będzie udawał, że mnie nie ma.

- Tak powiedział?

- Nie, bo się do mnie nie odzywa!

- Zuzka, wyluzuj! Jak jest debilem, to niech jest nim dalej. Na pewno nie pozwolę ci przez niego płakać.

- Płakać? Nieee. Ja zamierzam mu pokazać, jak bardzo daleka jestem od płaczu. Pokażę mu, że jestem tak samo szczęśliwa z nim, jak i bez niego.

- Czyli będziesz się uśmiechać, chociaż czujesz, że serce ci krwawi?

- Nic mi nie krwawi, nie przesadzaj.

- Aktorką jesteś dobrą. Na pewno w twoje szczęście uwierzy, tylko zastanów się, czy właśnie tego chcesz.

- Akt pierwszy, scena druga, ,,Zuza potrafi byś szczęśliwa bez Kuby!”

- Akcja! – Kocha ją najbardziej na świecie.

- Akcja! Idziesz ze mną.

- Dokąd?

- Do kawiarenki. Pić herbatę, jeść słodycze i uśmiechać się najpiękniej, jak potrafisz, czyli wszystko, co lubisz. Dasz radę?

- Ja tak. Tylko nie jestem pewna, czy ty nie zrezygnujesz, jak go zobaczysz.

- Nie. Wtedy moje szczęście się podwoi, potroi. Powstrzymaj mnie tylko, jak będę chciała tańczyć na stole.

- Nie zdążę cię powstrzymać, bo będę musiała to nagrać – śmieje się i mnie przytula.

- To co, zaczynamy przedstawienie?

- Normalna akcja, że tak – mówi i dopiero po sekundzie uświadamia sobie, że ta odzywka wcale mnie nie rozbawia. – Zuza, czekaj, stop.

Zatrzymuję się i uważnie słucham.

- Pamiętasz, jak poszłaś na casting do chórku w podstawówce? – Czuję się okropnie, ale nie byłabym sobą, gdybym w tym momencie nie wybuchła śmiechem.

- Tego się nie da zapomnieć.

- Zaśpiewanie tamtej piosenki będzie dużo lepsze od tańca na stole – żartuje, a ja nie mam wątpliwości, że umiałaby mnie rozbawić w każdej sytuacji.

Gdybym straciła Jolkę, straciłabym połowę siebie. Kuba ma mnie gdzieś, ale nadal mam najlepszą przyjaciółkę, na którą zawsze mogę liczyć. Każdemu takiej życzę i każdemu współczuję, bo Jolka jest tylko jedna.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Kobra 03.01.2017
    Zostawiam 5. :-*
  • NIEjestemBARBIE 04.01.2017
    Dziękuję pięknie :) :*
  • Magicznooka_2 03.01.2017
    Opowiadanie wspaniałe .... czekam na kolejny rozdział ;)
  • NIEjestemBARBIE 04.01.2017
    Dziękuję:) Buziak ;*
  • Margerita 05.01.2017
    pięć

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania