Poprzednie częściJest-Takie-Miejsce 1
Pokaż listęUkryj listę

Jest-Takie-Miejsce 86

KUBA

 

Muszę przyznać, że Zuza jednak jest większą wariatką, niż zakładałem na początku. Nie jest tylko różową księżniczką, jak twierdzi Olga. Podoba mi się, że stać ją na takie coś, żeby ratować dupę przyjaciołom. No właśnie, teraz moja kolej, żeby się wykazać. Muszę ich stąd jakoś wyciągnąć i przeteleportować do pokoi. Tylko, że ja nie mam tak dobrego serduszka, jak Barbie. Chyba mam lepszy plan. Zuza zaczęła zabawę, to ja ją pociągnę, tylko w moim stylu…

 

ZUZA

 

Zuza, myśl. Co dalej? Gdzie może być telefon Agnieszki? Kto ci pomoże wybrnąć z sytuacji? Muszę ją zaciągnąć do swojego pokoju. Jedyna pomoc może wypłynąć właśnie stamtąd.

- Jesteś pewna, że to mój telefon?

- Nie. Ale myślę, że to byłoby dziwne, jakby wszyscy w tym samym czasie pogubili telefony.

- To kto go znalazł?

- Dokładnie nie pamiętam. Chyba… Anka.

- Oooo, to super. Ale na pewno już śpi.

- To nic. Obudzimy ją. – Te moje pomysły, kiedyś całkowicie mnie pogrążą. Obudzimy. Już sobie wyobrażam, jak da mi popalić.

Teraz za późno, żeby się wycofać. Muszę w to brnąć najdłużej, jak się da. Mam tylko nadzieję, że ten czas, który im organizuję, będzie przydatny i skuteczny. Ciekawe, czy już wyszli z kawiarenki?

 

JOLKA

 

- Zrobiło się jakoś cicho. Może poszli – mówię cicho do Damiana.

- Myślisz, że Aga zabrała Zuzę i Kubę?

- Nie mam pojęcia. Chyba musimy się stąd wymknąć, żeby nie było przypału.

- Powinniśmy wyjść oddzielnie. Jak nas zobaczą w pojedynkę to będziemy improwizować.

- Ok, ok. Masz rację. To kto pierwszy?

- Ja. Jak będzie bezpiecznie, to dam ci znać. Smsa napiszę.

- Dobra. – Aaaaa! Chyba właśnie poprosił mnie o numer telefonu. Tak! Podaje mi swoją komórkę, a ja szybko wystukuję cyfry i puszczam do siebie sygnał. – Gotowe.

 

KUBA

 

No dobra. To zaczynamy zabawę. Otwieram gwałtownie drzwi do kawiarenki i zamierzam ich troszkę wkręcić.

- Fibi i Janek idą. Musicie uciekać. Aga chyba powiedziała, że ktoś tu jest! – Udaję panikę i walczę ze sobą, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Mam nadzieję, że moja mina niczego nie zdradza.

- O Boże! – Jolka jest przerażona i patrzy raz na mnie, raz na Damiana.

- Nie mamy gdzie się schować. Zatrzymaj ich jakoś. Umiesz improwizować. – Oooo, nie tym razem. Tym razem improwizację zostawiam dla ciebie, kolego. Udaję, że się rozglądam po korytarzu i z powrotem zaglądam do środka.

- Zaraz będą! – Podsycam atmosferę. – Skaczcie przez okno! Są!

Zamykam drzwi i zostawiam ich w środku. Zaczynam się głośno śmiać i już nie mogę tego ciągnąć. Jolka o mało nie zemdlała, więc nie będę już jej straszył i powiem, że to mój kolejny głupi żart. Ona nazwie mnie debilem, a chwilę później powiemy sobie ładnie dobranoc i się pożegnamy. Ok. Wracam do środka i jestem pewien, że będą mnie opierdalać, bo usłyszeli mój śmiech. Kurwa, oni są bardziej jebnięci niż ja. Nie ma ich, a okno jest szeroko otwarte. Debile, no debile po prostu.

 

ZUZA

 

Anka jest teraz moją deską ratunkową. Oby miała dobry humor i zrozumiała, że kolejny raz musi nas ratować.

- Ania, Aniaaaa. – Chwytam ją delikatnie za ramię i modlę się w myślach, żeby sprostała zadaniu.

- Co chcesz??? – mówi zaspana i nie otwiera oczu.

- Aniulko. – Muszę być mega miła. Wtedy domyśli się, że czegoś potrzebuję. – Wiesz może, gdzie jest teraz telefon, który znalazłaś?

- Jaki telefon?? Chora jesteś? Jest noc, a ty znowu się wygłupiasz?

- Aniuś, ja się nie wygłupiam. Nie pamiętasz? Znalazłaś telefon. Dzisiaj. – Anka w końcu otwiera oczy, a ja zwracam się do Agi. – Zaraz jej się przypomni.

- Nie znalazłam żadnego telefonu. Zuza bredzi. – No dziękuję ci. Bardzo pomogłaś. Przewracam oczami, ale na nic się to zdaje. I co teraz??

- O Zuza, hej. Szukacie telefonu? To ja go znalazłam – odzywa się Ola, a ja mam ochotę ją ucałować.

- Masz go? – pyta Aga, a Ola przyjmuje pozycję siedzącą.

- Nie mam. Dałam dla Focusa. Poznał, że to twój i powiedział, że rano ci odda.

- Super. Dziękuję. To ja lecę spać. – Patrzy na mnie. – A ty już się nigdzie dziś nie wybieraj. – Uśmiecha się i wychodzi.

- Dziękuuuuję. Jesteś kochana – mówię i mocno przytulam koleżankę.

- Za co? Zuuuza? O co chodzi? – patrzy na mnie zdziwiona.

- Uratowałaś mnie. Musimy znaleźć ten telefon.

- Zuza, halo? Ziemia do Zuzy. Przecież ja znalazłam ten telefon.

- Co??? To ty mówiłaś poważnie? –Wybucham śmiechem, a Anka nazywa mnie wariatką.

 

KUBA

 

Zamykam za nimi okno i szybko biegnę na górę. Muszę powiedzieć Zuzce, jakich mamy nienormalnych kumpli. Śmieję się sam do siebie i uspakajam się dopiero przed drzwiami jej pokoju. Wchodzę po cichu. Nie śpi. Siedzi na swoim materacu i patrzy na mnie zaskoczona.

- A co ty tu robisz? – Nie na takie powitanie liczyłem.

- Przyszedłem ci powiedzieć, że Jolka i Damian mają coś na bani.

- Udało się? – Od razu by chciała wiedzieć.

- Jeśli ewakuacja przez okno zalicza się do udanych rozwiązań, to tak.

- Co ty gadasz? Uciekli przez okno? A jak ktoś ich zobaczy?

- Nikt nic nie zobaczy. Posprzątałem po nich.

- Jak posprzątałeś?

- Zamknąłem okno.

- Ale z ciebie palant – krzyczy i szybko się podnosi. Wymija mnie i już biegnie korytarzem na dół.

- Ej, a co ty robisz?

- Idę posprzątać po tobie. Szkoła jest zamknięta. Ciekawe jak wejdą z powrotem, jak zamknąłeś im okno przed nosem.

O kurwa.

 

DAMIAN

 

- Zimno ci? – pytam ją, bo widzę, że cała się trzęsie. Nie wiem tylko, czy z zimna, czy ze strachu.

- Nie. Jest w porządku. Jaki jest plan?

- Na początek nie zamarznąć, a później zobaczymy.

- Drzwi są zamknięte. Musimy wrócić oknem – mówi uśmiechnięta. Takiego obrotu zdarzeń się nie spodziewałem. Idziemy w stronę okna i oboje jesteśmy mocno zdziwieni, jak widzimy, że jest zamknięte. Pewnie to sprawka Kuby. Nie chciał, żeby coś było podejrzane. Mam nadzieję, że jemu się nie oberwało. Ani Zuzce.

 

ZUZA

 

Nie rozglądam się nawet dookoła i szybko wchodzę do kawiarenki. Kuba zapala światło.

- Zgaś to. Oszalałeś?

- Daję im znak świetlny – śmieje się i ani trochę nie przejmuje tym, co zrobił.

Otwieram okno i szeptem wołam:

- Joooolka! – Pojawia się od razu.

- Zuza, dzięki Bogu. Już się bałam, że zostaniemy tu całą noc.

- Nie dramatyzuj. To tylko kilka minutek na świeżym powietrzu. – Kuba dobrze się bawi.

- Ty się już nie odzywaj.

- Znowu się kłócicie? – pyta Damian i pomaga Jolce wejść przez okno.

- My? Czuję, że to wy się pokłócicie, jak Kubuś wam coś powie.

- Ja? Ja nie mam nic do powiedzenia. Ej, ile stopni za oknem? – W końcu nie wytrzymuję i sama wybucham śmiechem. Pochodzi do mnie i obejmuje mnie od tyłu. – No co?? Żart taki miał być. Nie pomyślałem, że wyskoczycie przez to jebane okno.

- Jaki żart? – Jolka patrzy raz na mnie, raz na niego.

- Wkręcił was. Nikogo tu nie było. – Tłumaczę.

- Ej, jak nikogo? Aga była. Jak sobie poradziłaś z tą historyjką o telefonie?

- Nie mamy pojęcia o czym gadacie. Zacznijcie od początku – prosi Damian i cicho wymykamy się z kawiarenki. Całą czwórką idziemy na górę. Wchodzimy do naszego pokoju i układamy się wygodnie na moimi i Jolki materacu. Opowiadamy całą historię ze szczegółami. Każdy swoją wersję. Śmiejemy się, jak wariaci, aż w końcu wyczerpani, zasypiamy w swoich objęciach.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Margerita 15.07.2016
    Witaj i oczywiście pięć
  • nagisa-chan 18.07.2016
    Pfffffff... :'D o matko Jolka i Damian wierzą w słowa Kuby a ob sobie taką beke cisnął najlepsza akcja ever :'D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania