Poprzednie częściJest-Takie-Miejsce 1
Pokaż listęUkryj listę

Jest-Takie-Miejsce 22

Damian wywołuje we mnie wiele pozytywnych emocji. Jestem nim zauroczona, jak każda dziewczyna tutaj, ale nie chcę żeby było z tego coś więcej. Chcę żeby zostało, tak jak jest. Fajny z niego kumpel i tego się trzymajmy. Możliwe, że zakułoby mnie serce, gdybym był z Jolką, ale tylko przez moment. Byliby fajną parą, chociaż od początku jakoś widzę ją z Rafałem. Ale jeśli ma ją uszczęśliwić Damian, to trzymam kciuki. Rozmyślam o tym wszystkim, po właśnie skończonej rozmowie z Jolką. Wywołałam chyba wilka z lasu, bo Damian właśnie otwiera drzwi naszego pokoju. W środku jestem tylko ja z przyjaciółką. Nie wchodzi, uchyla drzwi i oparty o nie zaczyna śpiewać:

- ,,Bosa do mnie przyjdź i od progu bezwstydnie powiedz mi czego chcesz” – wchodzi do środka i kontynuuje:

- ,,Kochaj mnie” – patrzy na Jolkę.

- ,,Kochaj mnie” – patrzy na mnie.

- ,,Kochaj mnie nieprzytomnie, jak zapalniczka płomień, jak sucha studnia wodę” – wygłupia się, a ja lubię go coraz bardziej. Jolka się śmieje, a ja tylko uśmiecham do swoich myśli, które mówią mi, jakim Damian jest zajebistym chłopakiem. Po chwili uśmiech znika mi z twarzy, bo myśli zaczynają działać na zdwojonych, ooohh chyba nawet na potrojonych obrotach. Mówią mi, że chłopak, który właśnie stoi przede mną i coś śpiewa, jest zbyt idealny dla mnie. Ogarnia mnie przekonanie, że nigdy nie mógłby być z kimś takim, jak ja. Boję się, że to samo tyczy się Jolki. On z Warszawy, fajny, zabawny, inteligentny, a my? Szare myszki z małego miasteczka. Albo coś dziwnego w tej sekundzie stało się z moją samooceną, albo po prostu niepotrzebnie go tak idealizowałam. Ta chwila była dla mnie bardzo cenna. Zaczęła paraliżować mnie myśl, że za chwile to wszystko się skończy.

- To co, która mnie pokocha? Hmmm? – Damian odciąga mnie od tych głupich myśli.

- Przecież obie jesteśmy twoje – przypominam mu jego słowa, po czym zaczynamy się śmiać.

- No ja myślę – robi taką fajną minę – Bo ja właśnie kocham was obie. Poważnie, obie bardzo was lubię. I nie mam pojęcia, którą bardziej. Cieszę się, że was poznałem. Fajne z was koleżanki. Mam nadzieję, że kontakt nam się nie urwie po powrocie do domu. – Ogromnie się cieszę, że właśnie to powiedział. Jeśli moja samoocena minutę temu, z jakiegoś dziwnego powodu spadła, to w tym momencie wróciła na swoje miejsce. Jeśli mogłabym wybrać jedną osobę, z którą będę kontynuować znajomość, byłby nią właśnie Damian. Przytula nas obie jednocześnie. Czuję, że naprawdę jesteśmy przyjaciółmi, choć znamy się tak krótko. My też zapewniamy go, że będziemy pisać, dzwonić i jakoś robi mi się bardzo smutno. Czuję się tak, jakbyśmy właśnie się żegnali, jakby rekolekcje się skończył i każdy miałby pójść w swoim kierunku. Wcale się nie mylę, to jest pożegnanie. Moje i jego.

Tego samego wieczoru, chwilę później pocałował Jolkę. A więc to ją jednak ,,kochał” bardziej. A może wiedział, jak bardzo ona tego chciała, może widział, że jest w nim zakochana? Nie wiem. Nie mam pojęcia czemu tak nagle to zrobił. Pamiętam tylko, że wróciła szczęśliwa do pokoju, cała w skowronkach, mało nie fruwała z radości.

- Pocałował mnie! Zuza! – I Zuza przez kolejną godzinę słuchała szczegółowej opowieści, jak było. Czułam to. Przecież od jakiegoś czasu to czułam. Miałam czas, żeby się przygotować do tej chwili. Może powinnam była ułożyć sobie jakąś mowę, zaplanować, jak należy się zachować, w jaki sposób okazać swoją radość. Może umiałabym wtedy lepiej udawać. Przytulam ją, słucham, uśmiecham się i powtarzam: super, fajnie, cieszę się. Jezu! Przecież nie miało mnie to zaboleć! Nie chcę się tak czuć.

To jej drugi pocałunek. Pamiętam, jak pół roku temu opowiadała mi o pierwszym. Dzisiaj cieszy się dużo bardziej. I ja też się cieszę. Naprawdę. Tylko smutno mi trochę, że to ją wybrał, a dla mnie nie będzie miał teraz czasu.

Byłam zła na siebie, że czułam to, co czułam. Chciałam odczuwać tylko radość, ale zaatakowała mnie cała paleta różnorodnych uczuć. Miałam do Damiana słabość, myślę, że o tym wiedział. Kiedy Jolka na moment ucichła, powiedziałam, że muszę do łazienki. Tak naprawdę chciałam po prostu wyjść.

Zamknęłam za sobą drzwi, nie mając pojęcia, dokąd chcę pójść. Żadna z koleżanek nie mogłaby mi teraz poprawić humoru. To ja od tego byłam. To zawsze ja je rozbawiałam, wymyślałam różne dziwne rzeczy, opowiadam śmieszne historie i wygłupiałam się. To ja od pierwszego dnia słucham, jaka to jestem zabawna i jak każdemu umiem poprawić humor. Teraz ja potrzebowałam kogoś takiego. Pomyślałam o Kubie. Jaki był, taki był, ale już wiele razy wywołał uśmiech na mojej twarzy. Może potrzebowałam usłyszeć teraz te jego ,,normalna akcja”, albo ,,Ej Barbie”. A może po prostu chciałam go zobaczyć. Jeszcze nie zdarzyło mi się pójść do niego tak po prostu, bez powodu. Chyba nie wiedziałabym, co powiedzieć. To zawsze on rozpoczynał rozmowę, a ja udawałam, że mam to w dupie. Zeszłam na dół. Damiana nie było u nas, więc musiał być u siebie. A jego akurat nie chcę teraz oglądać. Kuby pokój był więc dzisiaj dla mnie miejscem zakazanym. Nie mogłam tam wejść. Usiadłam na schodach, mając nadzieję, że może Kubie zachce się siku i wyjdzie do łazienki. Czekałam. Minutę, dwie, pięć, dziesięć. Nic się nie wydarzyło. Nazwałam się w myślach skończoną idiotką i wstałam ze schodów. Było już późno. Na pewno spał. Jezuuu, czemu zawsze muszę być taka dumna i niedostępna? Nie mogłam przegrać tego zakładu? …

Nie chcę wracać jeszcze do siebie, więc wchodzę do pokoju Mikołaja, Krzyśka, Franka, Rafała, Roberta i animatora Tomka, którego nie ma w środku. Wszyscy poza Rafałem śpią. Tylko on się podnosi i pyta :

- Co tam, Zuza?

- Cześć – mówię, bo nie wiem, jak odpowiedzieć na pytanie ,,co tam?”.

- Też nie możesz spać?

- Mhm – odpowiadam – Mogę na chwilę?

- Jasne, właź.

- A ty czemu nie śpisz?

- Głodny jestem – śmieje się, a ja uświadamiam sobie, że nie tylko on. Obiad mi nie smakował, a na kolacje zjadłam tylko jedną kanapkę.

- Ja teeeż.

- Masz coś?

- No właśnie nie. Skończyły nam się zapasy. Jutro rano idziemy do sklepu.

- No to ja mam podobnie - robimy smutne miny i zaczynamy się śmiać - Krzysiek zawsze coś ma. Widziałem, jak dziś wracał ze sklepu. Myślisz, że się pogniewa, jak sobie coś pożyczymy?

- Nie mam pojęcia, ale możemy zaryzykować.

- Twój Superman chyba ci wybaczy co?

- Myślę, że tak. To, gdzie on to trzyma? – Rafał wychodzi spod śpiwora i oboje idziemy na palcach w stronę Krzyśka. Śpi. Śpi i chrapie. Rafał pokazuje mi foliową reklamówkę.

- Jest ciasto drożdżowe. Lubisz? – pyta.

- Dzisiaj wszystko lubię – odpowiadam.

- To co? Jemy?

- Jemy – Rafał powoli wyciąga nierozpoczęte jeszcze ciasto, zapakowane w przezroczystą folię. Wracamy na materac Rafała i próbując opanować śmiech, zjadamy wszystko. Akurat kiedy kończymy jeść do pokoju wchodzi Tomek.

- Zuza, a ty co tu robisz? – pyta.

- Jem.

- O tej porze?

- Nooo. Strasznie głodna byłam i Rafał zaprosił mnie na ciasto – śmiejemy się.

- Skąd macie ciasto? – pyta zaciekawiony.

- Od Krzysia – mówię i przykładam palec do ust – Ale ciiiiiii.

- Rozumiem, że on o tym nie wie.

- Jeszcze nie. Wiesz, nie chcieliśmy go budzić – tłumaczę, jednocześnie obawiając się, że zaraz się obudzi, bo śmiech Rafała jest coraz głośniejszy.

- A macie jeszcze? – Tomek też chyba jest głodny.

- Nie – mówię, z przykrością.

- Ale Krzysiek ma. Nowiuteńkie, jeszcze nie odpakowane. Chcesz?

- Nie. Jednego może się nie doliczy, ale jak zjemy mu wszystko, to na pewno zauważy.

- Ale on Zuzi wszystko wybaczy. To jest jej Superman – Rafał się śmieje, a Krzysiek przekręca na drugi bok.

- Nie wiedziałem. Myślałem Zuzka, że ty coś świrujesz z Damianem – teraz to mnie rozłożył na łopatki.

- Z Damianem, z Kubą, Supermanem, Mikołajem, Frankiem… - wylicza rozbawiony Rafał.

- Rozumiem, wszyscy tutaj szaleją za Zuzką – Tomek ma podobne poczucie humoru.

- Nie wszyscy – wysilam się na uśmiech – Dobra, ja się najadałam. Lecę spać. Jakby co to biorę Supermana na siebie. Dobranoc i dzięki.

- Dobranoc – odpowiadają, a ja zamykam za sobą drzwi.

Nie chcę wracać do pokoju. Muszę jeszcze chwilę pobyć sama. Patrzę na zegarek. Jest 2:46. Po raz kolejny siadam na schodach. Sama nie wiem, na co tym razem czekam. Już nie łudzę się, że otworzą się te cholerne drzwi i wyjdzie zza nich Kuba. Na pewno śpi. Jest trzecia w nocy. Czemu miałby nie spać? Biorę kilka głębokich oddechów i podnoszę się z zamiarem powrotu do siebie. Wtedy słyszę ten wyczekany dźwięk. Dźwięk otwierających się drzwi. Tych drzwi. Nie jest to jednak to, na co czekałam. Z pokoju wychodzi Igor. Wchodzi do łazienki i nawet mnie nie zauważa. Nie chcę żeby dostrzegł mnie w drodze powrotnej, więc w końcu wracam na górę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • nagisa-chan 11.03.2016
    Jej fajny rozdział szkoda że jeszcze nie ma buzi Kuby i Zuzy dlaczego Igor ..! Ach czułam że Damian chce Jolkę ^^ pięć kochana :*
  • nagisa-chan 13.03.2016
    Czekam na nexta ;)
  • bjuti *.* kiedy kolejne opowiadanie?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania